Niezależnie od tego, jak mocno zarzekałby się Marek Magierowski, rzecznik prezydenta Dudy, wczorajsze wystąpienie głowy państwa na Krakowskim Przedmieściu było utrzymane w tonie wyraźnie polemicznym nie tylko wobec późniejszego wystąpienia prezesa Kaczyńskiego.
Było polemiczne także, a może zwłaszcza wobec wielu postulatów, żądań, oczekiwań pobrzmiewających wśród komentatorów i zwykłych Polaków przy okazji kolejnych rocznic katastrofy. Było to jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze z dotychczasowych wystąpień publicznych Andrzeja Dudy jako głowy państwa.
W swojej ciekawej analizie na naszym portalu Piotr Skwieciński napisał już – co jest moim zdaniem słuszną konkluzją – że apel prezydenta o pojednanie i wybaczenie nie był lub też nie był wyłącznie przejawem taktyki i podzielenia się rolami z prezesem Kaczyńskim, ale pokazywał autentycznie odmienne wrażliwości obu polityków. Ja poszedłbym dalej: choć mówimy wciąż jedynie o słowach i deklaracjach, to w tej akurat kwestii mają one ogromne znaczenie, bo kształtują ludzkie postawy, a jest to bodaj pierwszy raz, gdy prezydent zaznacza swoje odrębne, wyemancypowane stanowisko, zasadniczo odmienne od linii macierzystej partii, wytyczanej przez jej lidera.
Gdyby stanowiska obu panów sprowadzić do najbardziej lakonicznej postaci, wyglądałyby one następująco.
Jarosław Kaczyński powiada: najpierw kara, zadośćuczynienie, pokorne przeprosiny drugiej strony, a potem może ewentualnie możemy im wybaczyć, ale nie jest to pewne. Wybaczymy albo nie, my jesteśmy teraz panami sytuacji. Andrzej Duda mówi: wewnętrzna wojna nas niszczy. Wyjaśnijmy przyczyny katastrofy na spokojnie, ale na ludzkim poziomie – na poziomie emocji i wspólnoty – wybaczmy sobie, bo tak dłużej się nie da.
Choć mowa jest o katastrofie smoleńskiej, to przecież nie sposób obu tych stanowisk nie interpretować rozszerzająco i nie rozciągać ich znaczenia na całe dzisiejsze życie publiczne. Z drugiej strony nie należy z nich wyczytywać więcej niż zostało powiedziane. Trudno na przykład uznać, że Andrzej Duda proponuje, aby nie ponosili kary ci, którym w sposób formalny można udowodnić winę. Aż tyle, ale i tylko tyle. Jego apel dotyczy zresztą w znacznie większym stopniu zwykłych Polaków, szeregowych członków wspólnoty, niż polityków i decydentów, odpowiadających na podstawie kodeksu karnego lub konstytucji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niezależnie od tego, jak mocno zarzekałby się Marek Magierowski, rzecznik prezydenta Dudy, wczorajsze wystąpienie głowy państwa na Krakowskim Przedmieściu było utrzymane w tonie wyraźnie polemicznym nie tylko wobec późniejszego wystąpienia prezesa Kaczyńskiego.
Było polemiczne także, a może zwłaszcza wobec wielu postulatów, żądań, oczekiwań pobrzmiewających wśród komentatorów i zwykłych Polaków przy okazji kolejnych rocznic katastrofy. Było to jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze z dotychczasowych wystąpień publicznych Andrzeja Dudy jako głowy państwa.
W swojej ciekawej analizie na naszym portalu Piotr Skwieciński napisał już – co jest moim zdaniem słuszną konkluzją – że apel prezydenta o pojednanie i wybaczenie nie był lub też nie był wyłącznie przejawem taktyki i podzielenia się rolami z prezesem Kaczyńskim, ale pokazywał autentycznie odmienne wrażliwości obu polityków. Ja poszedłbym dalej: choć mówimy wciąż jedynie o słowach i deklaracjach, to w tej akurat kwestii mają one ogromne znaczenie, bo kształtują ludzkie postawy, a jest to bodaj pierwszy raz, gdy prezydent zaznacza swoje odrębne, wyemancypowane stanowisko, zasadniczo odmienne od linii macierzystej partii, wytyczanej przez jej lidera.
Gdyby stanowiska obu panów sprowadzić do najbardziej lakonicznej postaci, wyglądałyby one następująco.
Jarosław Kaczyński powiada: najpierw kara, zadośćuczynienie, pokorne przeprosiny drugiej strony, a potem może ewentualnie możemy im wybaczyć, ale nie jest to pewne. Wybaczymy albo nie, my jesteśmy teraz panami sytuacji. Andrzej Duda mówi: wewnętrzna wojna nas niszczy. Wyjaśnijmy przyczyny katastrofy na spokojnie, ale na ludzkim poziomie – na poziomie emocji i wspólnoty – wybaczmy sobie, bo tak dłużej się nie da.
Choć mowa jest o katastrofie smoleńskiej, to przecież nie sposób obu tych stanowisk nie interpretować rozszerzająco i nie rozciągać ich znaczenia na całe dzisiejsze życie publiczne. Z drugiej strony nie należy z nich wyczytywać więcej niż zostało powiedziane. Trudno na przykład uznać, że Andrzej Duda proponuje, aby nie ponosili kary ci, którym w sposób formalny można udowodnić winę. Aż tyle, ale i tylko tyle. Jego apel dotyczy zresztą w znacznie większym stopniu zwykłych Polaków, szeregowych członków wspólnoty, niż polityków i decydentów, odpowiadających na podstawie kodeksu karnego lub konstytucji.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/288365-apel-o-wybaczenie-czyli-najwazniejsze-wystapienie-andrzeja-dudy-mam-nadzieje-ze-bedzie-w-tej-postawie-konsekwentny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.