I wszystko to zapewne w jakimś sensie jest prawdziwe, ale nawet razem wzięte oba te czynniki nie tłumaczą ślepego marszu ku zagładzie partii, która startując z pozycji beniaminka wyborców w ogóle, a ich młodszej części w szczególności, i będąc w oczach wielu gwarantem obrony przed potwornym kaczyzmem, stoczyła się do roli czegoś w rodzaju powszechnego pośmiewiska. A ten marsz i to staczanie się wiodły w dużej mierze poprzez te bolące Sroczyńskiego zaniechania właśnie.
Sam dziennikarz czuje, że to, o czym mówi Boni, to łagodnie mówiąc nie wszystko, i pyta „kto w Polsce narzuca klimat ideowy? FOR (organizacja Leszka Balcerowicza – PS)? Lewiatan? Eksperci z banków? Balcerowicz?”. Na co Boni „nikt, gasi się pożary i tyle, to jest cały polski klimat ideowy (….)Wiem, że to wygląda na uciekanie od odpowiedzi, ale mam wrażenie, że porządnych lobby też w Polsce nie ma”. A gdy Sroczyński dopytuje „pytam, bo różne rzeczy, które robi teraz PiS, mogliście wy zrobić. Dodatkowe opodatkowanie banków to nie jest pomysł z kosmosu, w Europie takie rzeczy są wprowadzane. Dlaczego wy nie? Mielibyście na przedszkola”, upiera się, że „mechanizm nie jest lobbingowy. To raczej wynika z tego, że nasz liberalny mit założycielski nie był aktualizowany - „Podatek bankowy jest wbrew rynkowi”.” Mówi to polityk, który wielokrotnie wymienia w wywiadzie nazwisko Jana Krzysztofa Bieleckiego, najbardziej zaufanego doradcy Tuska, którego integralnych związków z systemem bankowym nie trzeba chyba specjalnie podkreślać…
Ale nawet nie o to chodzi.
Boni mówi o swoim i kolegów trwającym zafascynowaniu gospodarczym liberalizmem, i nawet składa tu samokrytykę. Tylko że rzecz nie w fascynacji paru panów, których widzenie świata ukształtowały w latach 80 drukowane na powielaczach tomiki Hayeka czy Michaela Novaka, i którzy nie potrafią wykroczyć poza tę perspektywę.
Chodzi o to, że ta ideologia – jak wszystkie – realizuje określone interesy określonych grup społecznych (nie, nie wpadam tu w wulgarny marksizm; ideologia ma oczywiście więcej funkcji niż ta, ale zgódźmy się, że ta też jest realna). Boni przedstawia Polskę platformerską (i szerzej: w ogóle III RP) jako kraj, w którym rzeczy działy się same. Może i nie najlepiej, ale same. I nawet jestem w stanie się z tym zgodzić. Tylko że kraje, w których rzeczy dzieją się same, to kraje w których pewne zespoły interesów stały się dominujące do tego stopnia, że… nawet nie są dostrzegane. Realizują się rzeczywiście same. A każda próba ich ograniczenia w naturalny sposób wywołuje uaktywnienie tylu barier, że odstąpienie od takiej próby jawić się zaczyna jako jedynie możliwe.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
I wszystko to zapewne w jakimś sensie jest prawdziwe, ale nawet razem wzięte oba te czynniki nie tłumaczą ślepego marszu ku zagładzie partii, która startując z pozycji beniaminka wyborców w ogóle, a ich młodszej części w szczególności, i będąc w oczach wielu gwarantem obrony przed potwornym kaczyzmem, stoczyła się do roli czegoś w rodzaju powszechnego pośmiewiska. A ten marsz i to staczanie się wiodły w dużej mierze poprzez te bolące Sroczyńskiego zaniechania właśnie.
Sam dziennikarz czuje, że to, o czym mówi Boni, to łagodnie mówiąc nie wszystko, i pyta „kto w Polsce narzuca klimat ideowy? FOR (organizacja Leszka Balcerowicza – PS)? Lewiatan? Eksperci z banków? Balcerowicz?”. Na co Boni „nikt, gasi się pożary i tyle, to jest cały polski klimat ideowy (….)Wiem, że to wygląda na uciekanie od odpowiedzi, ale mam wrażenie, że porządnych lobby też w Polsce nie ma”. A gdy Sroczyński dopytuje „pytam, bo różne rzeczy, które robi teraz PiS, mogliście wy zrobić. Dodatkowe opodatkowanie banków to nie jest pomysł z kosmosu, w Europie takie rzeczy są wprowadzane. Dlaczego wy nie? Mielibyście na przedszkola”, upiera się, że „mechanizm nie jest lobbingowy. To raczej wynika z tego, że nasz liberalny mit założycielski nie był aktualizowany - „Podatek bankowy jest wbrew rynkowi”.” Mówi to polityk, który wielokrotnie wymienia w wywiadzie nazwisko Jana Krzysztofa Bieleckiego, najbardziej zaufanego doradcy Tuska, którego integralnych związków z systemem bankowym nie trzeba chyba specjalnie podkreślać…
Ale nawet nie o to chodzi.
Boni mówi o swoim i kolegów trwającym zafascynowaniu gospodarczym liberalizmem, i nawet składa tu samokrytykę. Tylko że rzecz nie w fascynacji paru panów, których widzenie świata ukształtowały w latach 80 drukowane na powielaczach tomiki Hayeka czy Michaela Novaka, i którzy nie potrafią wykroczyć poza tę perspektywę.
Chodzi o to, że ta ideologia – jak wszystkie – realizuje określone interesy określonych grup społecznych (nie, nie wpadam tu w wulgarny marksizm; ideologia ma oczywiście więcej funkcji niż ta, ale zgódźmy się, że ta też jest realna). Boni przedstawia Polskę platformerską (i szerzej: w ogóle III RP) jako kraj, w którym rzeczy działy się same. Może i nie najlepiej, ale same. I nawet jestem w stanie się z tym zgodzić. Tylko że kraje, w których rzeczy dzieją się same, to kraje w których pewne zespoły interesów stały się dominujące do tego stopnia, że… nawet nie są dostrzegane. Realizują się rzeczywiście same. A każda próba ich ograniczenia w naturalny sposób wywołuje uaktywnienie tylu barier, że odstąpienie od takiej próby jawić się zaczyna jako jedynie możliwe.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/287346-sny-michala-boniego-czyli-dlaczego-platforma-obywatelska-nie-zreformowala-panstwa?strona=2