NASZ WYWIAD. Żurawski vel Grajewski: "Gdyby USA miały rewidować swoją politykę z powodu sporu o TK, to byłyby dziwnym państwem"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

A rozmowy nieoficjalne? Szef BBN zasugerował, że istnieje możliwość spotkania Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą, ale decyzja należy do Amerykanów.

Pewnie tak. W tej kwestii miarodajne są informacje przedstawiane przez Pałac Prezydencki.

Mówi się również o spotkaniu z przedstawicielami think tanków.

Wizyta prezydenta Dudy będzie świetną okazją do zmiany wizerunku Polski, którą trzeba wykorzystać. To będzie miało jakiś wpływ na metamorfozę postrzegania naszego kraju, ale nie gwałtowny i natychmiastowy, bo Amerykanie są obecnie skupieni na wyborach. Będzie to jednak praca nad zmianą wizerunku Polski, wyjaśnieniem tego, co naprawdę stało się w Polsce, że spór toczy się od czerwca oraz zadanie retorycznego pytania: „Po co rozpoczęto ten spór?”. Wszyscy wiemy, że spór rozpoczęła Platforma Obywatelska, ale rzadko kiedy dyskutuje się nad celem politycznym tej partii. Dopiero w tym kontekście, objaśniając to analitykom na Zachodzie, można wyjaśnić im sytuację w rzetelny sposób, a nie propagandowy. Początek tego sporu bierze się z chęci sparaliżowania większości sejmowej, co do której PO przewidywała, że będzie inna niż jej własna. Ten cel jest nadal aktualny, ta próba paraliżu jest podtrzymywana i stąd taka trudność w uzyskaniu kompromisu, bo nie ma czegoś takiego jak przejściowa zdolność do forsowania swojego programu politycznego czy jego paraliżowania. Stąd też trudno znaleźć środek w tym sporze.

Szczyt nuklearny to również okazja do spotkań z prezydentami Gruzji czy Ukrainy. Czego możemy spodziewać się po tych rozmowach?

Uprawnienia prezydentów Polski, Ukrainy i Gruzji są różne. Uznałbym, ze to próba wznowienia czy intensyfikacji polskiej polityki na tych kierunkach, które były priorytetowe za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Ukraina jest w tej chwili sama kierowana na tory prozachodnie ze wszystkimi jej problemami wewnętrznymi, od których nie można abstrahować – z problemami przede wszystkim korupcyjnym - czy jeszcze ważniejszym problemem agresji rosyjskiej. Niemniej jednak mamy do czynienia z wolą polityczną wejścia w skład Zachodu i oddalenia się od Moskwy. Znacznie mniej klarowna sytuacja jest w Gruzji, gdzie od poprzedniego rozdania – od czasów Saakaszwilego - mamy zmianę natury władzy politycznej, po całej sytuacji z Iwaniszwilim i problemem politycznym. Tym niemniej zagrożenie imperializmem rosyjskim i fakt, że te państwa szukają oparcia i zasobów do rozwiązania problemów wynikających z imperializmu rosyjskiego właśnie w USA, niewątpliwie ten kontekst rozmów tworzą. Na tyle, na ile kompetencje prezydenta RP umożliwiają staranie się o uzyskanie czy zaoferowanie jakichś konkretów, niewątpliwie będzie to robione. Ale pamiętajmy – od konkretów jest rząd, natomiast administracja prezydencka jest od atmosfery relacji międzynarodowych i pewnych rozstrzygających, symbolicznych aktów, które mogą być w tym wymiarze dokonywane, co w relacjach szczególnie z naszymi wschodnimi sąsiadami, zważywszy na ich umocowania konstytucyjno-prawne, ale i pewną tradycję politycznego myślenia, gdzie głowie państwa przypisuje się większą rolę niż w większości krajów europejskich, jest ważne.

Czy postawa Niemiec nie będzie przeszkodą w budowaniu takiego porozumienia? Ze strony Berlina słyszymy o Nord Stream 2 czy zniesieniu sankcji dla Rosji…

Przede wszystkim należy uznać, że sytuacja Niemiec jest dynamiczna. Rzeczywiście, pojawiają się głosy, o których pan wspomniał, ale w części niemieckiej klasy politycznej panuje wyraźne poczucie, że Niemcy są przedmiotem rosyjskiej agresji propagandowej. Wystarczy wspomnieć o historii z rzekomym gwałtem na rosyjskiej Niemce, dziewczynce wywodzącej się z Niemców nadwołżańskich. W Niemczech zorganizowano manifestacje pod hasłem: „Rosja broni swoich, a Niemcy nie”, choć taka sytuacja nie miała miejsca! Musimy również pamiętać, że kilka tygodni temu mieliśmy do czynienia z wyborami w niektórych niemieckich landach, które przyniosły partiom radykalnym - w tym bardzo prorosyjskiej AfD - pomyślne wyniki. Tam gdzie Amerykanie liczą na wsparcie z Niemiec, tam Niemcy – z całym ich potencjałem – są cenniejszym sojusznikiem niż Polska. Wyniki wyborów w poszczególnych landach powinny jednak dać do myślenia w Waszyngtonie. Wyobrażalna jest ponowna shroederyzacja Niemiec. Nie chodzi bynajmniej o lewicowości, ale zwrot antyamerykański i prorosyjski. Wybory w landach takie zagrożenie stwarzają, zwłaszcza w kontekście kryzysu migracyjnego i zamachów, które pewnie nie są ostatnie. Opozycja niemiecka w stosunku do wzmocnionej obecności NATO na wschodniej flance Sojuszu jest o tyle istotna, że jest brana pod uwagę przez USA tak długo, jak Niemcy będą sojusznikami USA, co może się zmienić niekorzystanie dla Stanów Zjednoczonych przez zwrot, który Niemcy moim zdaniem dokonają. To proces nieuchronny – potrwa rok czy półtora, ale musimy się z nim liczyć. To pewnie wzmocni związki niemiecko-rosyjskiej, z drugiej strony - jak w 2003-2004 roku – wypromuje Polskę jako jednego z głównych partnerów USA, jeśli nastąpi odmowa współpracy ze strony Niemiec. Na razie kanclerz Niemiec podtrzymuje wolę utrzymania sankcji wobec Rosji. Raczej wykonuje gesty utwierdzenia polityki niemieckiej na tym kierunku. Z drugiej strony wiceszef niemieckiego MSZ I wicekanclerz mają inne zdanie na ten temat.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych