W imię chorej ideologii kraje UE pozwoliły, by w samym jej centrum powstała terrorystyczna bomba. Kilka wniosków i dużo pytań po zamachach w Belgii

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Od czasu gdy urosła w siłę Al-Kaida organizacje terrorystyczne ujmowano jako komórki działające niezależnie od siebie. Ostatnie wydarzenia z Belgii nakazują zadać, pytanie, czy dżihadyści nie zmienili taktyki działania. Jeśli tak, sytuacja jest znacznie gorsza niż można było sądzić.

Najpierw fakty.

Salah Abdeslam zatrzymany kilka dni temu w Brukseli ukrywał się przez miesiące. Jako jeden z domniemanych organizatorów zamachów w Paryżu był jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi w Europie. Jednak mimo tego udało mu się schować na kilka miesięcy. Nie ma żadnych wątpliwości, że musiał korzystać z pomocy, ktoś musiał go ukrywać, karmić itd. Domniemany zabójca mógł liczyć na pomoc nawet w chwili zatrzymania. Jak informowała belgijska policja, funkcjonariusze, którzy przybyli aresztować osobę podejrzaną o masakrę, masakrę!, zostali obrzuceni kamieniami. Muzułmanie bronili Abdeslama, uznając, że fakt, że stoi za śmiercią dziesiątek ludzi nie ma dla nich znaczenia. Bronili zbrodniarza.

Następne wydarzenia zdają się mieć ze sobą związek.

W mediach zaczynają się pojawiać pierwsze doniesienia dot. zeznań Abdeslama. Prokrurator ujawniał, że mężczyzna chciał rzeczywiście wysadzić się na stadionie w Paryżu, ale zmienił swoje plany. Ze słów śledczego wynika, że Abdeslam zaczął mówić, opowiadając m.in. o swoich zadaniach w czasie zamachu w Paryżu. Kilka dni później, w Belgii dochodzi do zamachów. Giną ludzie, w powietrze wylatuje stacja metra, lotnisko, w mieście panuje strach i panika. Eksperci wskazują na kolejne hipotezy, z czym mamy do czynienia. Każda z nich budzi grozę.

Możliwych scenariuszy jest kilka.

Najmniej wiarygodny zdaje się ten, który mówi, że mamy do czynienia z wydarzeniami niepowiązanymi. Jest możliwe, że zamachy i tak miały mieć miejsce, że islamiści chcieli uderzyć i wybrali ten dzień dawno temu, że grupy zabójców przygotowywały się gdzieś na uboczu i planowały zamach. Pytanie jednak czy w takiej sytuacji aresztowanie Abdeslama i akcja antyterrorystyczna nie doprowadziłyby do zmiany planów dżihadystów? Wydaje się, że mogłoby to ich wystraszyć i doprowadzić do zmiany planów, by atak był mniej ryzykowny. Ten scenariusz wydaje się mniej prawdopodobny, ale na pewno jest „najwygodniejszy” dla decydentów politycznych. Nie niesie ze sobą tak dramatycznych wiadomości, jak dwa pozostałe.

Kolejnym scenariuszem, przywoływanym zresztą w mediach, jest założenie, że zamachy w Brukseli są wynikiem akcji odwetowej za aresztowanie Abdeslama, czy ostatnie działania antyterrorystyczne. Jeśliby założyć, że to prawda należałoby uznać, że komórki terrorystyczne działające w państwach Europy zachodniej zachowują bardzo wysoką zdolność działania ofensywnego. Organizacja zamachu na taką skalę, z jaką mieliśmy do czynienia, to wyzwanie logistyczne. Wymaga pieniędzy, planu, sprzętu, wyszkolonych ludzi itd. Jeśliby przyjąć, że zamach w Brukseli został przeprowadzony jako akcja odwetowa, byłoby to bardzo daleko idącą manifestacją zdolności operacyjnych terrorystów w Europie. Do tej pory wydawało się, że przeprowadzenie zamachu w silnie strzeżonym mieście wymaga nie lada wysiłku. Jeśli mamy do czynienia z odwetem, okazuje się, że terroryści są sprawniejsi niż można było sądzić. A ich skuteczność budzi zdumienie. Akcja odwetowa to zawsze działanie improwizowane, a to oznacza, że ryzyko popełnienia błędu rośnie. Terroryści jednak, jak widać, błędu nie popełnili. To manifestacja dużej skuteczności. Skuteczności, która nakazuje pytać - jeśli uderzyli w takiej sytuacji mogą uderzyć zawsze i wszędzie?

CZYTAJ TAKŻE NA KOLEJNEJ STRONIE ======>>>>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.