IPN ochrzczony "policją historyczną szukającą św. Graala". Jak wyglądają naprawdę kulisy ostatnich działań IPN? W tle telefony od Wachowskiego...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24/M. Czutko
wPolityce.pl/tvn24/M. Czutko

Pytania pozostają otwarte, a brak „ostrego” przeszukania w domu Kiszczaków tylko dodaje kolejne znaki zapytania. Przy refleksji nad działaniami prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej wraca zresztą jeszcze inne pytanie - dlaczego zdecydowali się na przeszukiwania domów komunistów tak późno.** Władze IPN rozkładają ręce - to prokuratura decyduje o tym, kiedy, jak i gdzie działać, a jedyna presja, jaką w świetle ustawy można na nich wywrzeć jest miękka i bardziej doradcza niż nakazująca.

I choć pojawiają się zapewnienia, że śledztwo w sprawie poszukiwań dokumentów trwało jeszcze przed wizytą Marii Kiszczak w IPN, to nie ma co kryć, że wdowa okazała się katalizatorem całej akcji. Po przeszukaniu domu Kiszczaka do IPN zaczęli zwracać się ludzie, którzy wskazywali kolejne miejsca, w których można natrafić na dokumenty służb specjalnych PRL. Jedna z relacji została uznana za na tyle wiarygodną, by zapukać do domu Wojciecha Jaruzelskiego.

Tam z kolei znaleziono nieco więcej dokumentów niż u Kiszczaka, które zostaną przeanalizowane w przyszłym tygodniu. W willi Jaruzelskich odbyło się - w odróżnieniu od domu Kiszczaków - przeszukanie, a nie jedynie wydanie dokumentów. Wdowa stwierdziła bowiem, że nie ma pojęcia o jakichkolwiek papierach, a to zdaniem prokuratorów otwiera furtkę do bardziej zdecydowanych działań.

Prokuratorzy nie poprzestają zresztą na tych dwóch wizytach. Wskazują na to analiza dokumentów Fundacji Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL w Pułtusku czy przeszukania domu prof. Kobylińskiego w Gdańsku. Nikt nie da jednak gwarancji, że przy ogólnym wzmożeniu wokół tego tematu, ukrywający dokumenty mogli je wywieźć ze swoich domów albo po prostu zniszczyć.

Czy na liście domów, do których zapukają prokuratorzy IPN znajdzie się ten należący do Lecha Wałęsy? Publikacja fragmentów dokumentów na blogu byłego prezydenta i sam fakt „zaginięcia” innych podczas prezydentury Wałęsy mogłyby dać prokuratorom argument do przeprowadzenia przeszukania i tam. Nakładają się jednak na to kuriozalne decyzje wymiaru sprawiedliwości, które uznawały, że niszczenie/zaginięcie dokumentów miało miejsce przed wejściem w życie ustawy o IPN, więc… nie było czynu zabronionego. To zresztą kolejny przyczynek do dyskusji nad tym, jak ma funkcjonować prokuratura. Zmiany w wymiarze sprawiedliwości, które weszły w piątek w życie, mogą usprawnić (przyspieszyć?) również pracę prokuratorów IPN. Choć znów - bez możliwości bezpośredniego wpływu ze strony prezesa tej instytucji.

Zawiłości prawne, chaos przy wzięciu odpowiedzialności za działalność prokuratury IPN, nie do końca sprawna polityka informacyjna (stanowczo zbyt rzadko IPN publikuje takie teksty jak dzisiejszy Rafała Leśkiewicza w „Rz”), a wreszcie błędy zaniechania i niechęć do bardziej zdecydowanego działania przez ostatnie lata (można tylko domniemywać, że z powodu takiej, a nie innej władzy) - wszystko to składa się na wrażenie, w którym IPN nieco chaotycznie poszukuje kolejnych miejsc, w których można znaleźć dokumenty. Jedni interpretują to jako oznakę zemsty, w której domy do przeszukań losowane są metodą chybił-trafił, inni widzą w tym błędy zaniechania i naruszenia interesów. Wydaje się, że i jedna, i druga interpretacja nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych