Sukces czy porażka „polskiej” produkcji? Historia armatohaubicy Krab kładzie się cieniem na modernizacji armii. Bez analizy tego przypadku MON nie ruszy z miejsca…

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski/MON.gov.pl
Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski/MON.gov.pl

Nowe kierownictwo MON zapowiada poważną zmianę strategii w procesie modernizacji wojska. Antoni Macierewicz i jego współpracownicy kładą znacznie większy nacisk niż poprzednicy na rozwój polskiego przemysłu obronnego. Jednym z przejawów tego działania jest nowe podejście do przetargu na śmigłowiec dla polskiej armii. Wiemy, że wbrew stanowisku poprzedników MON nie uznaje za zasadne kupowanie dużej liczby śmigłowców Caracal. Innym ważnym symptomem zmiany było podpisanie umowy na budowę polskich, polskich! systemów Poprad. Zawarto taką umowę kilka miesięcy temu. Resort wyda aż 1 mld złotych na samobieżne przeciwlotnicze zestawy. Sygnał i zapowiedzi są jasne, to polski przemysł obronny ma być podstawą dla rozwoju i modernizacji armii.

Trudno nie przyklasnąć takiej zmianie. Kluczowe dla rozwoju armii i realizacji potrzeb obronnych kraju jest zabezpieczenie wojsku możliwości produkcji i modernizacji armii „polskimi rękami”. Gdyby kontrakty szły głównie do krajów trzecich, gdyby obce państwa miały realny wpływ na projekt modernizacji wojska, w chwili zagrożenia miałyby silne narzędzia nacisku na polskie państwo. Mogłyby odciąć armię od sprzętu, co dałoby tragiczne skutki. O tym jak ważna dla armii jest możliwość korzystania z rodzimej produkcji, jak ważna dla państwa jest kontrola nad kluczowymi dla wojska przedsiębiorstwami świadczy historia opisana w niedawno wydanym raporcie Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. W analizie pt.: „Studia przypadku zagranicznych rozwiązań w sektorze przemysłowo-obronnym” autor opisuje przypadek ze Szwecji:

Interesującym i dosyć głośnym przykładem ochrony interesów bezpieczeństwa była sprawa zakładów stoczniowych Kockums, które zostały zakupione przez niemiecką Thyssen Krupp Marine Systems AB w 2005 roku. Po zakupie Niemcy zaczęli prowadzić działania obliczone na wygaszenie produkcji w szwedzkich zakładach nowych typów okrętów ze względu na wprowadzenie do sprzedaży niemieckich konstrukcji. Do przesilenia doszło w latach 2013–2014. Informacje o zakończeniu programu A26 spowodowały stanowczą reakcję władz szwedzkich, które wysłały przedstawicieli FMV (rządowa agencja zajmująca się zamówieniami dla wojska – red.) w celu zabezpieczenia kluczowych technologii obronnych (szczególnie tych dotyczących napędu AIP). Oficjalnie akcja była określona jako rutynowy transport sprzętu wojskowego. W wyniku tej interwencji oraz innych działań władz szwedzkich Niemcy zgodzili się na odsprzedanie zakładów Saabowi. Zostały one odkupione po wyjątkowo niskiej cenie 340 mln koron szwedzkich. W ten sposób Szwecji udało się zachować zdolność produkcji i remontowania własnych okrętów podwodnych. Chociaż reakcja na wykupienie zakładów Kockums przez firmę Thyssen Krupp została podjęta w ostatnim momencie, to jednak dzięki stanowczości działań sprawa zakończyła się pomyślnie dla władz szwedzkich

— czytamy w analizie.

Jak widać dla Szwedów kluczowe było posiadanie wpływu na branże dla bezpieczeństwa najważniejszą. Gdy powstała realna groźba związana z przejściem w obce ręce kluczowych dla państwa zakładów w ruch poszły narzędzia, które oznaczały de facto przejęcie kontroli nad strategicznymi spółkami.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE =======>>>>>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.