Chciałbym, byśmy choćby symbolicznie ścigali tych zbrodniarzy i morderców, którzy walczyli z Wyklętymi. Ich należy rozliczać nawet po śmierci
— mówi portalowi wPolityce.pl Filip Frąckowiak, dyrektor Izby Pamięci płk. Kuklińskiego.
wPolityce.pl: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych obchodzony jest po raz kolejny. Ale w tym roku widać jakby większe zainteresowanie władz państwowych. Czy atmosfera wokół „Wyklętych” się zmieniła? Jest korzystniejsza?
Filip Frąckowiak: Rzeczywiście, w tej sprawie widać ogromne zmiany. Mamy zaangażowanie najwyższych władz, Prezydenta RP, Premier, szefa MON, jednak zmianę widać również na niższych szczeblach administracji. Wydaje mi się, że to nawet ważniejsze, bowiem to pozwala na organizowanie wielu drobniejszych uroczystości. W samej Warszawie mamy kilkaset miejsc, w których składane będą kwiaty. Ostatnio widziałem na budynku aresztu śledczego na Chałubińskiego naświetlony portret rtm. Pileckiego. Dla mnie to szczególnie ważne, bowiem to było pierwsze więzienie, w którym zamknięto mojego ojca. Rzeczywiście widać inną atmosferę wokół Wyklętych, zmianę czuć też w mediach.
Media publiczne są dziś inne niż w poprzednich latach. Może stąd ta zmiana…
Ale zauważmy, że nawet w mediach prywatnych zmienił się sposób mówienie o „Wyklętych”. Media komercyjne lekceważyły, marginalizowały temat Żołnierzy Wyklętych. Dziś jednak widać, że mówią więcej i inaczej.
Nie wszystkie, „Wyborcza” atakuje jednego z dowódców…
Rzeczywiście „Gazeta Wyborcza”, co uważam za skandal, opisała działania jednego z dowódców, Romualda Rajsa. Jego oddział brutalnie potraktował wsie pełne Białorusinów.
Może więc słusznie „GW” piętnuje takie działania.
Mówimy jednak o sytuacji wojennej i działaniach w de facto wojennych. Te grupy cywilów były wrogo nastawione do polskiej państwowości i niepodległości. „Wyborcza” nie tłumaczy tego, tylko ujmuje sprawę w ten sam sposób, jak Wyklętych traktowała propaganda PRL-owska: nazwano ich terrorystami i bandami.
Popularność Wyklętych z jednej strony cieszy, ale jednak budzi także pytania, czy Żołnierze Wyklęci nie mogą się stać maskotkami dla Polaków, że spowszechnieją i zostaną obdarci ze swojej niezwykłości? Można mieć takie obawy?
W dalszej perspektywie mam takie obawy. Obchody Święta Żołnierzy Wyklętych przez lata były zupełnie oddolną inicjatywą. Organizowaliśmy je za własne pieniądze, drukowaliśmy ulotki i materiały, organizowaliśmy się, dołączały grupy rekonstrukcyjne, zbijaliśmy krzyże itd. To wszystko wykonywaliśmy własnymi rękoma. Obecnie Święto ma zupełnie inną skalę. Wydarzeń i uroczystości jest tak wiele, że nie sposób być choćby na połowie z nich.
Może to dobrze. Więcej okazji do świętowania.
Oczywiście, to samo w sobie nie jest złe. Jednak pojawia się obawa, że to święto spowszednieje. Na pewno nie będzie to w tym roku, jeszcze nam to nie grozi. Jednak w przyszłości to może być problem. Trzeba świętować umiejętnie, z rozwagą podchodzić np. do uroczystości w formie premier filmowych, balów, koncertów.
Dlaczego?
Trzeba mieć na uwadze, że mamy do czynienia z ludźmi okrutnie torturowanymi, niszczonymi, męczonymi, bitymi. Traktowano ich najgorzej, jak można było, więc trudno czcić ich historię na bankietach czy hucznych zabawach.
Czytaj więcej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chciałbym, byśmy choćby symbolicznie ścigali tych zbrodniarzy i morderców, którzy walczyli z Wyklętymi. Ich należy rozliczać nawet po śmierci
— mówi portalowi wPolityce.pl Filip Frąckowiak, dyrektor Izby Pamięci płk. Kuklińskiego.
wPolityce.pl: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych obchodzony jest po raz kolejny. Ale w tym roku widać jakby większe zainteresowanie władz państwowych. Czy atmosfera wokół „Wyklętych” się zmieniła? Jest korzystniejsza?
Filip Frąckowiak: Rzeczywiście, w tej sprawie widać ogromne zmiany. Mamy zaangażowanie najwyższych władz, Prezydenta RP, Premier, szefa MON, jednak zmianę widać również na niższych szczeblach administracji. Wydaje mi się, że to nawet ważniejsze, bowiem to pozwala na organizowanie wielu drobniejszych uroczystości. W samej Warszawie mamy kilkaset miejsc, w których składane będą kwiaty. Ostatnio widziałem na budynku aresztu śledczego na Chałubińskiego naświetlony portret rtm. Pileckiego. Dla mnie to szczególnie ważne, bowiem to było pierwsze więzienie, w którym zamknięto mojego ojca. Rzeczywiście widać inną atmosferę wokół Wyklętych, zmianę czuć też w mediach.
Media publiczne są dziś inne niż w poprzednich latach. Może stąd ta zmiana…
Ale zauważmy, że nawet w mediach prywatnych zmienił się sposób mówienie o „Wyklętych”. Media komercyjne lekceważyły, marginalizowały temat Żołnierzy Wyklętych. Dziś jednak widać, że mówią więcej i inaczej.
Nie wszystkie, „Wyborcza” atakuje jednego z dowódców…
Rzeczywiście „Gazeta Wyborcza”, co uważam za skandal, opisała działania jednego z dowódców, Romualda Rajsa. Jego oddział brutalnie potraktował wsie pełne Białorusinów.
Może więc słusznie „GW” piętnuje takie działania.
Mówimy jednak o sytuacji wojennej i działaniach w de facto wojennych. Te grupy cywilów były wrogo nastawione do polskiej państwowości i niepodległości. „Wyborcza” nie tłumaczy tego, tylko ujmuje sprawę w ten sam sposób, jak Wyklętych traktowała propaganda PRL-owska: nazwano ich terrorystami i bandami.
Popularność Wyklętych z jednej strony cieszy, ale jednak budzi także pytania, czy Żołnierze Wyklęci nie mogą się stać maskotkami dla Polaków, że spowszechnieją i zostaną obdarci ze swojej niezwykłości? Można mieć takie obawy?
W dalszej perspektywie mam takie obawy. Obchody Święta Żołnierzy Wyklętych przez lata były zupełnie oddolną inicjatywą. Organizowaliśmy je za własne pieniądze, drukowaliśmy ulotki i materiały, organizowaliśmy się, dołączały grupy rekonstrukcyjne, zbijaliśmy krzyże itd. To wszystko wykonywaliśmy własnymi rękoma. Obecnie Święto ma zupełnie inną skalę. Wydarzeń i uroczystości jest tak wiele, że nie sposób być choćby na połowie z nich.
Może to dobrze. Więcej okazji do świętowania.
Oczywiście, to samo w sobie nie jest złe. Jednak pojawia się obawa, że to święto spowszednieje. Na pewno nie będzie to w tym roku, jeszcze nam to nie grozi. Jednak w przyszłości to może być problem. Trzeba świętować umiejętnie, z rozwagą podchodzić np. do uroczystości w formie premier filmowych, balów, koncertów.
Dlaczego?
Trzeba mieć na uwadze, że mamy do czynienia z ludźmi okrutnie torturowanymi, niszczonymi, męczonymi, bitymi. Traktowano ich najgorzej, jak można było, więc trudno czcić ich historię na bankietach czy hucznych zabawach.
Czytaj więcej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/283565-filip-frackowiak-wykletym-oddawajmy-czesc-i-honor-ale-nie-zapominajmy-o-barbarzynstwie-tych-ktorzy-z-nimi-walczyli-nazywajmy-mordercow-po-imieniu-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.