Kłamstwa Kiszczaka - prawda o zbrodni

fot.Wikipedia
fot.Wikipedia

Po odebraniu śledztwa prokurator Andrzej Witkowski zrezygnował z pracy w Instytucie Pamięci Narodowej i poprosił o przeniesienie do Prokuratury Powszechnej. Na dzień przed odejściem z IPN Witkowski uzyskał kolejny wyrok skazujący dla funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy w latach 80 prześladowali przedstawicieli opozycji. Tym samym podtrzymał pasmo sukcesów trwające nieprzerwanie od przeszło trzydziestu lat, w trakcie których oskarżając w ponad trzystu sprawach nie poniósł ani jednej procesowej porażki. Sprawa zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki jest jedyną, której nie udało mu się dokończyć. Do dnia dzisiejszego mord założycielski III RP uważany jest za najbardziej tajemniczą zbrodnię w PRL - zbrodnię, której okoliczności, skutki i następstwa dotąd nie znalazły wyjaśnienia. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało, paradoksalnie znajduje się w aktach śledztwa, w dokumentach i zeznaniach setek świadków, których clou zawarł w swoich zeznaniach, składanych w tej sprawie, Krzysztof Wyszkowski:

„W tamtym czasie nie było szans, by śledztwo prokuratora Andrzeja Witkowskiego doprowadzić do końca. Zbyt wiele osób było zainteresowanych jego przerwaniem. Gdy prezydentem został Lech Wałęsa, a ja na przełomie 1990 i 1991 roku doradcą premiera rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego, dowiedziałem się ze źródeł rządowych, że kierowca zamordowanego księdza Jerzego Popiełuszki miał być współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Ta informacja dotarła do mnie w trakcie prowadzonych rozmów w kręgach rządowych na temat potrzeb wprowadzenia w kraju lustracji, mającej na celu utworzenie niepodległego państwa, niezależnego od ludzi dawnej władzy i reprezentujących interesy rosyjskie. Jako doradca premiera i kolega prezydenta Lecha Wałęsy, namawiałem ich oraz innych ludzi z kręgu elity ówczesnej władzy do zajęcia się rozwikłaniem sprawy zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, jako węzłowej dla wykazania niejawnej i bezprawnej polityki prowadzonej przez komunistyczne służby specjalne. Ruszenie sprawy księdza Popiełuszki miało spowodować ruszenie programu państwowego, który przewidywałby pełną dekomunizację i lustrację całego środowiska politycznego. Chodziło o pozbycie się przez lustrację współpracowników Służby Bezpieczeństwa z szeregów władzy, wymiaru sprawiedliwości i środowisk dziennikarskich, prawie całkowicie opanowanych przez agenturę. Wśród duchowieństwa również było wielu współpracowników SB. Lech Wałęsa mówił wtedy, że  jest za słaby na wyjaśnienie przyczyn porwania i zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki i że gdyby do tego doszło, „zatrzęsłaby się Polska.” Lech Wałęsa wypowiedział się publicznie, że mimo, iż jest prezydentem RP, jest za słaby, aby sprawę księdza Popiełuszki ruszyć i wyjaśnić wszystkie prawdziwe okoliczności tej zbrodni. Odebrałem oświadczenie Wałęsy, jako przejawem jego głębokiej wiedzy o tych sprawach i bezsilności nowej państwowości wobec sił i możliwości starych władz i układów wywodzących się z  okresu PRL.”

Prokurator Andrzej Witkowski, który kilka miesięcy temu został przeniesiony w stan spoczynku, publicznie zadeklarował: „jeżeli prowadzenie tego śledztwa miałoby mi zostać powierzone, wrócę do służby i w ciągu sześciu miesięcy przedstawię opinii publicznej odpowiedzi na wszystkie pytania, które od ponad trzydziestu lat pozostają bez odpowiedzi, a których aktualność jest większa, niżby to się mogło wydawać”. Czy uzyska taką szansę?

Wojciech Sumliński

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.