Kłamstwa Kiszczaka - prawda o zbrodni

fot.Wikipedia
fot.Wikipedia

Wraz z powstaniem Instytutu Pamięci Narodowej zrodziła się możliwość powrotu do sprawy. Śledztwo zostało przywrócone prokuratorowi Witkowskiemu, któremu częściowo udało się reaktywować grupę dawnych współpracowników. Przez dziesięć lat śledztwo stało w martwym punkcie, Witkowski przeciwnie. Osiągnął wiele sukcesów, miał już opinię wybitnego prokuratora. Był nie tylko bardziej doświadczony, ale też ostrożniejszy. Wiedział, że sprawa zabójstwa księdza Jerzego jest wyjątkowa, naznaczona mroczną tajemnicą, wielowątkowa, polityczna. Nauczony doświadczeniem przystąpił do wznowionego śledztwa ostrożnie, zostawiając najważniejsze wątki na przyszłość. Odkrywając kolejne elementy tajemnicy prokuratorzy poznali smutną prawdę o osamotnieniu księdza Jerzego w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Relacje przyjaciół księdza Jerzego pozwoliły na zrozumienie ogromu tragedii, która zaczęła się na długo przed zbrodnią. Osaczony przez SB, opuszczony przez własne środowisko, zdradzony przez współpracowników ksiądz Jerzy samotnie zmierzał ku swemu przeznaczeniu. Co dzieje się dalej? Prokuratorzy poznają procesowy wątek „sprawy Popiełuszki”. Dokumenty i zeznania świadków pokazują, jak wielka była skala mistyfikacji. Nic nie pozostawiono przypadkowi – wszystko, od najdrobniejszego elementu śledztwa po wybór składu sędziowskiego, a nawet dobór publiczności podczas procesu, było realizowane zgodnie ze scenariuszem, który powstał w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Transmitowany w radio i TVP proces toruński był pierwszym polskim realisty show. Jesienią 2003 roku, współpracownicy prokuratora Andrzeja Witkowskiego dotarli do taśm i stenogramów z lat 1984- 1990, opatrzonych klauzulą najwyższej tajności. Nagrania pochodziły z podsłuchów rodzin oraz przyjaciół czterech funkcjonariuszy SB skazanych w procesie toruńskim. Z treści rozmów rysował się obraz całkowitego „spreparowania sprawy” przez kierownictwo MSW z uwypukleniem roli generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Kluczową rolę w sprawie miał odegrać Jaruzelski, który żądał od Kiszczaka „uciszenia” księdza Popiełuszki. Dla Witkowskiego informacje uzyskane z podsłuchów stanowiły kropkę nad „i” dla przekonania o kierowniczej roli, jaką w sprawie odegrali Kiszczak i Jaruzelski. Sześćset godzin zachowanych rozmów stanowiło ułamek podsłuchów prowadzonych przez MSW w ramach operacji o kryptonimach „Teresa”, „Trawa”, „Robot”, już jednak ten fragment pokazywał skalę przedsięwzięcia: pełną inwigilację blisko stu osób prowadzoną przez sześć lat przez kilkuset funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB. Uzyskane nagrania były dowodem, że „scenariusz” ukrywania i fałszowania prawdy zaczęto realizować bezpośrednio po zbrodni i realizowano dużo dłużej, niż do czasu przemian z 1989 roku.

Andrzej Witkowski i jego współpracownicy dotarli do świadków i ściśle tajnych dokumentów MSW wskazujących nie tylko na to, że uprowadzenie i zamordowanie księdza Jerzego poprzedziło szereg przygotowań, odnośnie których decyzja musiała zapaść na najwyższym szczeblu, ale także na udział w zbrodni funkcjonariuszy GRU. Prokuratorzy zdobyli dowody, że uprowadzenie Kapelana Solidarności było zaplanowane w oparciu o kombinację operacyjną, której celem było nie tylko zamordowanie księdza Jerzego, ale też próba przerzucenia odpowiedzialności za tę zbrodnię na wybranych, szczególnie niewygodnych z punktu widzenia reżimowych władz, przedstawicieli opozycji i duchowieństwa.

Na ostatnim etapie śledztwa, w sytuacji zbliżania się prokuratorów do wyjaśnienia tajemnicy śmierci Księdza Jerzego pojawiły się sygnały o planowanym rozbiciu zespołu śledczego Andrzeja Witkowskiego. Jedyną szansą na odwrócenie trendu było przyspieszenie sprawy, postawienie zarzutów i wywołanie reakcji łańcuchowej. Jedyną siłą zdolną do uratowania śledztwa, które doprowadziłoby do ujawnienia prawdy o najgłośniejszej, a zarazem najbardziej tajemniczej zbrodni politycznej PRL, była opinia publiczna. Witkowski wiedział, że od odkrycia prawdy dzieli go tylko krok. Wiedział zarazem, że ten ostatni krok był najtrudniejszy do wykonania. Zwołane zebranie zespołu śledczego miało podsumować wyniki dotychczasowego śledztwa i poprzedzić skierowanie sprawy do sądu. W pierwszym tygodniu października 2004 roku, zgodnie z żądaniem naczelnika pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej profesora Witolda Kuleszy, Andrzej Witkowski sporządził i przekazał na piśmie informację dotyczącą stanu śledztwa. Akt oskarżenia miał wpłynąć do sądu jeszcze w 2004 roku. Wśród oskarżonych o współudział w zbrodni bądź w okolicznościach z nią związanych miało się znaleźć ponad dwadzieścia osób, w tym m.in. generał Czesław Kiszczak. Do przekazaniu aktu oskarżenia nie doszło nigdy. 14 października 2004 roku, niemal dokładnie w dwudziestą rocznicę zbrodni, kilka dni po otrzymaniu przez Witolda Kuleszę oraz Leona Kieresa informacji o wynikach śledztwa, szef pionu śledczego IPN ogłosił, że misja Andrzeja Witkowskiego została zakończona. Do odebrania śledztwa doszło blisko trzynaście lat po tym, jak Witkowski po raz pierwszy zamierzał postawić zarzuty inspiratorom zbrodni, w efekcie czego po raz pierwszy odebrano mu prowadzenie sprawy.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.