Za mit należy uznać, że UE jest jakąś spójną całością, bo takie myślenie rodzi złe konsekwencje dla „starej” i „nowej” jej części. Nowe kraje nie były przyjmowane z myślą o rozwoju, lecz bardziej z myślą o rynkach zbytu zachodnich towarów i wykorzystaniu taniej siły roboczej. Dlatego też nie należy mieć złudzeń, że obecne groźby UE przeminą, jak nie-groźna grypa. Polska jest liderem Europy Środkowo-Wschodniej i każde jej wychylenie, poza normy wyznaczone przez Unię, będzie traktowane jako próba buntu. Kto karze jest panem, karany jest niewolnikiem – ta logika dominuje od ponad 250 lat. I nie jest to tajemnicą. W polskiej przestrzeni politycznej, kulturowej i społecznej, każde powstanie z kolan wymaga współdziałania całego społeczeństwa i niezawodnych sojuszników. Jeżeli nowy rząd, śladem poprzednich, odwróci się od społeczeństwa, zgodzi na jego dalszą indoktrynację i podda się jednostronnym kaprysom UE, przegra swoją przyszłość i przyszłość całego społeczeństwa. Taka jest logika tego okresu.
Ktoś powie, że nie można nie zauważyć wzrostu stopy życiowej statystycznego Pola-ka. Zgoda, ale również nie można nie zauważyć, że ten rozwój nie ma charakteru ani trwałego, ani państwowego. Pracy jest coraz mniej, a chętnych do wyjazdu na zmywaki zagranicę coraz więcej; PKB rośnie, ale poziom biedy w kraju powiększa się. Gospodarka coraz bardziej traci swój państwowy charakter (nie będzie miał kto nas karmić), stan polskiej armii woła o pomstę do nieba (problem z obronnością); podobny jest stan nauki i niemal każdej dziedziny mającej znaczenie dla naszej przyszłości (wstrzymanie rozwoju). Zamiast polskich fabryk powstają ścieżki rowerowe, kompleksy rekreacyjne, owszem, odnawiane są zabytki, budowane drogi, ale to wszystko z zadaniowej kasy UE, a więc na dłuższą metę nie do utrzymania przez polski budżet. I dalej: nasze oczy mamione są gadżetami; a mózgi nadmuchiwane papką propagandową dla idiotów. Czy na tym polega rozwój, budowanie przyszłości dla potomnych? Przecież to jest prosta droga w kierunku patologii, z którą już zaczyna się walczyć poprzez odbieranie dzieci rodzicom, poprzez wyroki sądowe, ograniczenie prawa do pracy i do rozwoju. A trzeba sobie zdać sprawę, że patologia przeznaczona jest do fizycznej likwidacji… I to właśnie miał na myśli Waszczykowski odwołując się do cyklistów i wegeta-rian. Większość odbiorców zrozumiała tę przenośnię, prócz opozycji, która nadal liczy na społeczną naiwność. Ale dopowiedzmy: to nie my będziemy oceniać siebie i decydować o sobie, lecz będziemy oceniani przez innych i ci inni zadecydują o nas. Skąd my to znamy?
Niestety wyżej wymienione zagadnienia trudno znaleźć wśród politycznych i dziennikarskich rozmów. Owszem, jest już lepiej niż było, ale do ideału jeszcze bardzo daleko. O zmianach zadecyduje stan polskiego ducha i umysłu.
Istota
Spraw polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich, na gruncie wzajemnego poszanowania i równości, nie sposób pogodzić. Po prostu: w świecie, którego interpretacja nie zmieniła się od ponad 250 lat, mamy diametralnie odmienne interesy. Oznacza to, że siła przyciągania niemiecko-rosyjska niszczy nasze szanse na jakikolwiek rozwój kulturowy i polityczny. Po-wstała zależność: albo my, albo oni. Tak myślał Bismarck, Hitler i cała pruska machina poli-tyczna; tak myślała Caryca Katarzyna, Stalin i cała doktryna rosyjska. Nic nie wskazuje, aby cokolwiek się zmieniło. Naszą odpowiedzią jest odwzajemniona pogarda – jedyna z niewielu broni upokorzonego. Oczywiście pogarda wynika ze specyfiki historycznej i cech narodo-wych. Polacy są strona upokorzoną. A mimo to z naszej strony nie ma zgody na bezkrytyczną uległość i pokorę, a z rosyjskiej i niemieckiej na partnerstwo. Na przeszkodzie stoi wciąż ko-lonialny sposób myślenia.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Za mit należy uznać, że UE jest jakąś spójną całością, bo takie myślenie rodzi złe konsekwencje dla „starej” i „nowej” jej części. Nowe kraje nie były przyjmowane z myślą o rozwoju, lecz bardziej z myślą o rynkach zbytu zachodnich towarów i wykorzystaniu taniej siły roboczej. Dlatego też nie należy mieć złudzeń, że obecne groźby UE przeminą, jak nie-groźna grypa. Polska jest liderem Europy Środkowo-Wschodniej i każde jej wychylenie, poza normy wyznaczone przez Unię, będzie traktowane jako próba buntu. Kto karze jest panem, karany jest niewolnikiem – ta logika dominuje od ponad 250 lat. I nie jest to tajemnicą. W polskiej przestrzeni politycznej, kulturowej i społecznej, każde powstanie z kolan wymaga współdziałania całego społeczeństwa i niezawodnych sojuszników. Jeżeli nowy rząd, śladem poprzednich, odwróci się od społeczeństwa, zgodzi na jego dalszą indoktrynację i podda się jednostronnym kaprysom UE, przegra swoją przyszłość i przyszłość całego społeczeństwa. Taka jest logika tego okresu.
Ktoś powie, że nie można nie zauważyć wzrostu stopy życiowej statystycznego Pola-ka. Zgoda, ale również nie można nie zauważyć, że ten rozwój nie ma charakteru ani trwałego, ani państwowego. Pracy jest coraz mniej, a chętnych do wyjazdu na zmywaki zagranicę coraz więcej; PKB rośnie, ale poziom biedy w kraju powiększa się. Gospodarka coraz bardziej traci swój państwowy charakter (nie będzie miał kto nas karmić), stan polskiej armii woła o pomstę do nieba (problem z obronnością); podobny jest stan nauki i niemal każdej dziedziny mającej znaczenie dla naszej przyszłości (wstrzymanie rozwoju). Zamiast polskich fabryk powstają ścieżki rowerowe, kompleksy rekreacyjne, owszem, odnawiane są zabytki, budowane drogi, ale to wszystko z zadaniowej kasy UE, a więc na dłuższą metę nie do utrzymania przez polski budżet. I dalej: nasze oczy mamione są gadżetami; a mózgi nadmuchiwane papką propagandową dla idiotów. Czy na tym polega rozwój, budowanie przyszłości dla potomnych? Przecież to jest prosta droga w kierunku patologii, z którą już zaczyna się walczyć poprzez odbieranie dzieci rodzicom, poprzez wyroki sądowe, ograniczenie prawa do pracy i do rozwoju. A trzeba sobie zdać sprawę, że patologia przeznaczona jest do fizycznej likwidacji… I to właśnie miał na myśli Waszczykowski odwołując się do cyklistów i wegeta-rian. Większość odbiorców zrozumiała tę przenośnię, prócz opozycji, która nadal liczy na społeczną naiwność. Ale dopowiedzmy: to nie my będziemy oceniać siebie i decydować o sobie, lecz będziemy oceniani przez innych i ci inni zadecydują o nas. Skąd my to znamy?
Niestety wyżej wymienione zagadnienia trudno znaleźć wśród politycznych i dziennikarskich rozmów. Owszem, jest już lepiej niż było, ale do ideału jeszcze bardzo daleko. O zmianach zadecyduje stan polskiego ducha i umysłu.
Istota
Spraw polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich, na gruncie wzajemnego poszanowania i równości, nie sposób pogodzić. Po prostu: w świecie, którego interpretacja nie zmieniła się od ponad 250 lat, mamy diametralnie odmienne interesy. Oznacza to, że siła przyciągania niemiecko-rosyjska niszczy nasze szanse na jakikolwiek rozwój kulturowy i polityczny. Po-wstała zależność: albo my, albo oni. Tak myślał Bismarck, Hitler i cała pruska machina poli-tyczna; tak myślała Caryca Katarzyna, Stalin i cała doktryna rosyjska. Nic nie wskazuje, aby cokolwiek się zmieniło. Naszą odpowiedzią jest odwzajemniona pogarda – jedyna z niewielu broni upokorzonego. Oczywiście pogarda wynika ze specyfiki historycznej i cech narodo-wych. Polacy są strona upokorzoną. A mimo to z naszej strony nie ma zgody na bezkrytyczną uległość i pokorę, a z rosyjskiej i niemieckiej na partnerstwo. Na przeszkodzie stoi wciąż ko-lonialny sposób myślenia.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/278419-test-na-inteligencje?strona=1