Dziś Maciej Łopiński ma przedstawić prezydencki projekt ustawy rozwiązującej problem kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich. To z pewnością ponownie podgrzeje dyskusję, bo trudno założyć, żeby propozycja Andrzeja Dudy spełniła wszystkie oczekiwania kredytobiorców, zaś ci, którzy takich kredytów nie mają, znów będą mówić o tym, że są dyskryminowani.
Pouczająca była obserwacja reakcji na niedawną sugestię wicepremiera Morawieckiego, że poziom ułatwień dla kredytobiorcy CHF powinien zostać być może uzależniony od jego zamożności, a dokładnie – od tego, jaki procent przychodu stanowi rata kredytu i być do tej wartości proporcjonalny. Wielu zwolenników PiS takiemu podejściu ochoczo przyklasnęło.
To mówi nam dwie rzeczy.
Pierwsza – że w elektoracie partii rządzącej (choć w dużej mierze także poza nim) wciąż trwają bardzo szkodliwe stereotypy, zgodnie z którymi kredytobiorcy CHF to „kombinatorzy” i „cwaniacy”, bogacze, którzy są sobie sami winni. Trudno nie odnieść wrażenia, że tego typu opinie nie wynikają z choćby pobieżnej analizy stanu faktycznego, ale ze zwykłej zawiści, z organicznej niechęci wobec tych, którzy mają więcej. Oczywiście tylko teoretycznie, bo w rzeczywistości mają często mniej – właśnie wskutek obciążenia kredytem. Znać tu również niezwykle szkodliwą strategicznie pogardę dla pojęcia „klasy średniej” (może raczej w polskich warunkach – aspirującej klasy średniej), która kredytami CHF jest najbardziej poszkodowana. A warto przypomnieć, że przebudowując państwo węgierskie Viktor Orbán od początku zakładał, że w swoim nowym kształcie musi się ono oprzeć na tej właśnie grupie ludzi.
Tymczasem nie jest żadnym „cwaniactwem” wyszukiwanie korzystniejszej i lepszej okazji, tańszego towaru, tańszej usługi. Kogoś, kto zamiast kupować w stacjonarnym sklepie, kupuje na Allegro, nie nazywamy „cwaniakiem”. Zarazem przyznajemy, że także korzystając z portalu aukcyjnego ma prawo oczekiwać towaru pełnowartościowego, a nie zawierającego ukryte wady.
Co najmniej dyskusyjna jest teza, że kredytobiorcy mieli pełną świadomość ryzyka kursowego i że można było jej od nich wymagać, nawet jeśli nie zostali bardzo wyczerpująco i jasno poinformowani o nim przez bank. Wiele świadectw – także samych sprzedawców – wskazuje, że co najmniej było tu różnie, a część doradców kredytowych dostawała wprost polecenia, aby tę kwestię lekceważyć lub omawiać jak najbardziej pobieżnie. Rekomendacja KNF, dotycząca relacji między bankiem a kredytobiorcą, pojawiła się dopiero w 2009 roku, już po boomie na kredyty CHF.
Paradoksalne jest, że tezę o bezgranicznej odpowiedzialności za własne działania w przypadku frankowych kredytobiorców głosi chętnie ta część wyborców PiS, którzy w innych kwestiach – na przykład sztucznego podtrzymywania miejsc pracy w górnictwie czy przemyśle stoczniowym – ma nastawienie skrajnie socjalne. A przecież, gdyby byli konsekwentni, powinni stwierdzić, że każdy jest bezgranicznie odpowiedzialny również za wybór swojej profesji.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dziś Maciej Łopiński ma przedstawić prezydencki projekt ustawy rozwiązującej problem kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich. To z pewnością ponownie podgrzeje dyskusję, bo trudno założyć, żeby propozycja Andrzeja Dudy spełniła wszystkie oczekiwania kredytobiorców, zaś ci, którzy takich kredytów nie mają, znów będą mówić o tym, że są dyskryminowani.
Pouczająca była obserwacja reakcji na niedawną sugestię wicepremiera Morawieckiego, że poziom ułatwień dla kredytobiorcy CHF powinien zostać być może uzależniony od jego zamożności, a dokładnie – od tego, jaki procent przychodu stanowi rata kredytu i być do tej wartości proporcjonalny. Wielu zwolenników PiS takiemu podejściu ochoczo przyklasnęło.
To mówi nam dwie rzeczy.
Pierwsza – że w elektoracie partii rządzącej (choć w dużej mierze także poza nim) wciąż trwają bardzo szkodliwe stereotypy, zgodnie z którymi kredytobiorcy CHF to „kombinatorzy” i „cwaniacy”, bogacze, którzy są sobie sami winni. Trudno nie odnieść wrażenia, że tego typu opinie nie wynikają z choćby pobieżnej analizy stanu faktycznego, ale ze zwykłej zawiści, z organicznej niechęci wobec tych, którzy mają więcej. Oczywiście tylko teoretycznie, bo w rzeczywistości mają często mniej – właśnie wskutek obciążenia kredytem. Znać tu również niezwykle szkodliwą strategicznie pogardę dla pojęcia „klasy średniej” (może raczej w polskich warunkach – aspirującej klasy średniej), która kredytami CHF jest najbardziej poszkodowana. A warto przypomnieć, że przebudowując państwo węgierskie Viktor Orbán od początku zakładał, że w swoim nowym kształcie musi się ono oprzeć na tej właśnie grupie ludzi.
Tymczasem nie jest żadnym „cwaniactwem” wyszukiwanie korzystniejszej i lepszej okazji, tańszego towaru, tańszej usługi. Kogoś, kto zamiast kupować w stacjonarnym sklepie, kupuje na Allegro, nie nazywamy „cwaniakiem”. Zarazem przyznajemy, że także korzystając z portalu aukcyjnego ma prawo oczekiwać towaru pełnowartościowego, a nie zawierającego ukryte wady.
Co najmniej dyskusyjna jest teza, że kredytobiorcy mieli pełną świadomość ryzyka kursowego i że można było jej od nich wymagać, nawet jeśli nie zostali bardzo wyczerpująco i jasno poinformowani o nim przez bank. Wiele świadectw – także samych sprzedawców – wskazuje, że co najmniej było tu różnie, a część doradców kredytowych dostawała wprost polecenia, aby tę kwestię lekceważyć lub omawiać jak najbardziej pobieżnie. Rekomendacja KNF, dotycząca relacji między bankiem a kredytobiorcą, pojawiła się dopiero w 2009 roku, już po boomie na kredyty CHF.
Paradoksalne jest, że tezę o bezgranicznej odpowiedzialności za własne działania w przypadku frankowych kredytobiorców głosi chętnie ta część wyborców PiS, którzy w innych kwestiach – na przykład sztucznego podtrzymywania miejsc pracy w górnictwie czy przemyśle stoczniowym – ma nastawienie skrajnie socjalne. A przecież, gdyby byli konsekwentni, powinni stwierdzić, że każdy jest bezgranicznie odpowiedzialny również za wybór swojej profesji.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/278241-wszystkich-kredytobiorcow-chf-nalezy-traktowac-tak-samo-istota-problemu-jest-sam-ksztalt-instrumentu-sprzedawanego-pod-nazwa-kredytu-we-frankach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.