Wszystkich kredytobiorców CHF należy traktować tak samo. Istotą problemu jest sam kształt instrumentu sprzedawanego pod nazwą „kredytu we frankach”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Mimo to tezę ponoszeniu odpowiedzialności za własne decyzje uważam za uprawniony przedmiot debaty. Jednak w sprawie kredytów CHF – ale również choćby afery Amber Gold – stałem od początku na stanowisku, że nie można obciążać odpowiedzialnością wyłącznie obywatela, o ile państwo rości sobie prawo do kontrolowania danej dziedziny i tym samym daje obywatelowi zapewnienie, że nie czekają w niej na niego ukryte niebezpieczeństwa. Można to porównać do jazdy samochodem: ponieważ za drogi w Polsce odpowiada niemal wyłącznie państwo, kierowca ma prawo oczekiwać, że na środku jezdni nie czai się na niego dziura jak po bombie, a jeżeli by w nią wpadł, nawet jadąc z prędkością większą niż dozwolona, trudno obarczyć go winą i stwierdzić:

Sam jest sobie winien, przecież jazda samochodem jest niebezpieczna.

Sektor bankowy i jego usługi były pod nadzorem najpierw KNB, potem KNF. Dlatego odpowiedzialność w tej sprawie rozkłada się na państwo, banki, a w najmniejszym stopniu na kredytobiorców.

Dodatkowo można się zastanawiać nad tym, czy skoro sądy dotychczas nie orzekły o bezprawności tego typu kredytów – nie było orzeczenia jasno mówiącego, że nie mieliśmy do czynienia z kredytem, ale ze spekulacyjnym instrumentem finansowym, ukrytym pod nazwą „kredytu” – to można dziś zmieniać prawo tak, jakby takie właśnie orzeczenie jednak zapadło. Pytanie to można jednak ująć inaczej: czy wszystko, co w danym momencie jest legalne, mamy uznawać za sprawiedliwe i etyczne oraz czy ustawodawca w wyjątkowych okolicznościach ma prawo stwierdzić, że nawet zgodność z prawem z danym momencie nie wyklucza ponoszenia odpowiedzialności?

Można by tutaj stworzyć analogię – co prawda daleką – do działań poprzedniego reżimu. Owszem, służby Peerelu działały w granicach ówczesnego prawa. Dzisiaj jednak żałujemy, że po upadku komunizmu nie stworzono aktów prawnych, które jednoznacznie uznawałyby nielegalność tamtych poczynań. I chyba nikt – poza twardymi zwolennikami grubej kreski – nie wątpi, że taka decyzja byłaby uzasadniona.

Druga rzecz dotyczy samej istoty problemu. Uzależnienie pomocy dla kredytobiorców CHF – co proponował wicepremier Morawiecki – od tak czy inaczej określanej zamożności oznaczałoby zupełnie inną optykę. Mielibyśmy bowiem wówczas do czynienia z czysto socjalnym uzasadnieniem interwencji państwa, a skoro tak, to całkiem słusznie mogliby się zacząć burzyć wszyscy kredytobiorcy, również ci złotówkowi. Skoro bowiem ma decydować kryterium socjalne, to dlaczego i oni nie mieliby otrzymać pomocy?

To jednak podejście fałszywe. Istotą problemu z kredytami denominowanymi w CHF nie jest zamożność klientów, stan ich finansów kiedyś czy dziś ani to, czy płacą wciąż raty niższe, niż gdyby zadłużyli się w złotówkach. Istotą jest sam kształt instrumentu sprzedawanego pod nazwą „kredytu we frankach” oraz nienależyte informowanie o związanym z nim ryzyku. Z tego zaś wynika, że wszystkich kredytobiorców powinno się traktować identycznie.

Miejmy nadzieję, że projekt prezydenta będzie oparty na takim właśnie założeniu.


Poradnik dla każdego: „Życie na kredyt. Jak uniknąć pułapki kredytowej”. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”. Polecamy!

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych