Wałęsa wspomina „nieprzyjemny incydent”. Został zapytany o donoszenie na kolegów

Fot. Youtube.com
Fot. Youtube.com

W drugi dzień świąt spotkał mnie nieprzyjemny incydent. Wychodzę z kościoła i podbiegają do mnie dwie dziewczyny. Jedna z nich zadała mi pytanie: „Proszę pana, jak pan się czuje w kościele jako współpracownik, agent, kablujący na swoich kolegów?”

– opowiada Lech Wałęsa w rozmowie z portalem internetowym Radia Gdańsk.

Według domysłów byłego prezydenta nastolatki mogły być podstawione.

To nie były dziennikarki, miały może 15 czy 16 lat. Zdenerwowały mnie i mówię: - Przecież to nie tak, ja nie mam nic wspólnego z tymi oskarżeniami. Ja walczyłem z komuną swoimi sposobami. W związku z tym postanowiłem, że mimo wszystko jeszcze raz zawalczę. Piszą o mnie książki, nikt mnie nie informował, nie zapytał, więc zrobiono to wszystko poza mną. A ja na to pozwalałem, bo mam na to swoje argumenty. Ale te argumenty teraz położę na stole. Wtedy nie kładłem, bo miałem pewne powody

– twierdzi Wałęsa, twierdząc, że „nawet ubeków nie chciał ujawniać”, bo i tak wygrał.

Domagając się po raz kolejny od IPN debaty z historykami, którzy opisują jego agenturalną przeszłość zapowiada:

Nie mściłem się, paru rzeczy nie wyciągnąłem. Teraz będę musiał, ale to już jest inna sytuacja.

bzm/radiogdansk.pl

Czytaj także: Dr Gontarczyk: Wałęsa chce debatować o „Bolku”? „Sądzę, że to PRowski chwyt. Byłoby ładnie, gdyby Lech Wałęsa zaczął od przeprosin Sławomira Cenckiewicza”. NASZ WYWIAD


Książka, którą trzeba przeczytać!

Sprawa Lecha Wałęsy” - Sławomir Cenckiewicz.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych