Wtedy dla PiS-u takie działania były akceptowalne. Ba! Były wręcz potrzebne i zasadne. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Minister Jan Dziedziczak pytany o analogie w wymienionych sprawach zaznaczał, że nie można przyrównywać tych sytuacji.
W rozmowie z wPolityce.pl tłumaczył:
Mówił Pan o mechanizmie donoszenia na Polskę poza granicami. Ale czy PiS nie robił podobnie, gdy jeździł do Brukseli, czy USA szukając pomocy ws. tragedii smoleńskiej?
Minister Anna Fotyga i minister Antoni Macierewicz jeździli do USA w sprawie wyjaśniania dramatycznych wydarzeń nad Smoleńskiem. Szukanie prawdy nie jest czymś złym, bardzo dobrze, że takie działania zostały podjęte. Przedstawianie tragedii smoleńskiej jako sprawy niewyjaśnionej, budzącej pytania nie jest działaniem na niekorzyść Polski. Niech opiniotwórcze środowiska się zastanowią nad tym, co dzieje się na wschodniej granicy NATO. To jest tylko z korzyścią dla polskiego bezpieczeństwa.
Jednak wygląda podobnie. Politycy jeżdżą po świecie i mówią, że Polska działa źle.
Zupełnie czym innym jest jeżdżenie w imię partyjnej rywalizacji po Europie i sugerowanie, że w Polsce nie ma demokracji. Wszyscy doskonale wiedzą, jak wyglądały wybory, że demokracja w Polsce działa. Mowa o dwóch zupełnie innych postawach. Być może ci, którzy to zestawiają, nie są w stanie zrozumieć, że można robić rzeczy z troską o Polskę. Troski o wyjaśnienie tragedii smoleńskiej nie da się zestawić z kłamstwami dot. braku demokracji w Polsce.
Jednak w tym samym duchu o analogiach takich mówiła prof. Lena Kolarska Bobińska. W Radiowej Trójce przekonywała, że dziś trzeba ostrzegać ws. zmian w Polsce, zaś ws. wyborów samorządowych były to działania szkodzące Polsce.
Wtedy demokracja nie była zagrożona. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Wtedy było uderzenie w rządzących poprzez mówienie. W tej chwili to nie my mówimy… Uważam, że obecnie można mówić o łamaniu praworządności. Jednak nie jest ważne obecnie, co my mówimy. Ważne, że KE napisała kilka listów z prośbą o wyjaśnienie, że będzie dyskusja w KE nad sytuacją w Polsce, że międzynarodowe stowarzyszenia dziennikarskie krytykują Polskę. W tej chwili mamy zupełnie inną, nieporównywalną sytuację
— przekonuje była minister. Jak widać każda strona może swoje zdanie uzasadniać podobnie.
Rzeczywiście, należy zauważyć różnicę w opisywanych sytuacjach. PiS zgłaszając się do Unii Europejskiej miał podstawy w faktach – w wyborach samorządowych mieliśmy do czynienia z ogromną liczbą nieprawidłowości; w sprawie Smoleńska ogromne patologie związane z pseudośledztwem; zaś w sprawie TV Trwam oczywistą dyskryminację. Działania PO opierają się na razie na insynuacjach, uprzedzeniach i przewidywaniach. W dodatku są podejmowane zaraz po zmianach politycznych w kraju.
Jednak z drugiej strony obie partie stosowały w sposób równie patologiczny mechanizm sięgania po zagraniczną pomoc, by wytworzyć presję polityczną w kraju. Presję, która miała wywrzeć zewnętrzny nacisk na władze w Warszawie, by podjęły decyzje zgodne z postulowanymi przez oponentów politycznych. Niestety można mieć wrażenie, że Unia Europejska często nie jest dla polskich polityków areną walk o interesy narodowe kraju, ale areną walk wewnętrznych o interesy partyjne czy środowiskowe w kraju. Ta patologiczna sytuacja trwa w Polsce od lat. Dziś widać kolejny przejaw brzydkiego teatru politycznego, w którym grają najważniejsze partie polityczne w kraju. Po latach członkostwa w UE należałoby oczekiwać od polityków wszystkich opcji, że polskie spory będą rozwiązywane tylko i wyłącznie w naszym kraju. Bo Polska to poważny kraj i nasza wspólna sprawa.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wtedy dla PiS-u takie działania były akceptowalne. Ba! Były wręcz potrzebne i zasadne. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Minister Jan Dziedziczak pytany o analogie w wymienionych sprawach zaznaczał, że nie można przyrównywać tych sytuacji.
W rozmowie z wPolityce.pl tłumaczył:
Mówił Pan o mechanizmie donoszenia na Polskę poza granicami. Ale czy PiS nie robił podobnie, gdy jeździł do Brukseli, czy USA szukając pomocy ws. tragedii smoleńskiej?
Minister Anna Fotyga i minister Antoni Macierewicz jeździli do USA w sprawie wyjaśniania dramatycznych wydarzeń nad Smoleńskiem. Szukanie prawdy nie jest czymś złym, bardzo dobrze, że takie działania zostały podjęte. Przedstawianie tragedii smoleńskiej jako sprawy niewyjaśnionej, budzącej pytania nie jest działaniem na niekorzyść Polski. Niech opiniotwórcze środowiska się zastanowią nad tym, co dzieje się na wschodniej granicy NATO. To jest tylko z korzyścią dla polskiego bezpieczeństwa.
Jednak wygląda podobnie. Politycy jeżdżą po świecie i mówią, że Polska działa źle.
Zupełnie czym innym jest jeżdżenie w imię partyjnej rywalizacji po Europie i sugerowanie, że w Polsce nie ma demokracji. Wszyscy doskonale wiedzą, jak wyglądały wybory, że demokracja w Polsce działa. Mowa o dwóch zupełnie innych postawach. Być może ci, którzy to zestawiają, nie są w stanie zrozumieć, że można robić rzeczy z troską o Polskę. Troski o wyjaśnienie tragedii smoleńskiej nie da się zestawić z kłamstwami dot. braku demokracji w Polsce.
Jednak w tym samym duchu o analogiach takich mówiła prof. Lena Kolarska Bobińska. W Radiowej Trójce przekonywała, że dziś trzeba ostrzegać ws. zmian w Polsce, zaś ws. wyborów samorządowych były to działania szkodzące Polsce.
Wtedy demokracja nie była zagrożona. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Wtedy było uderzenie w rządzących poprzez mówienie. W tej chwili to nie my mówimy… Uważam, że obecnie można mówić o łamaniu praworządności. Jednak nie jest ważne obecnie, co my mówimy. Ważne, że KE napisała kilka listów z prośbą o wyjaśnienie, że będzie dyskusja w KE nad sytuacją w Polsce, że międzynarodowe stowarzyszenia dziennikarskie krytykują Polskę. W tej chwili mamy zupełnie inną, nieporównywalną sytuację
— przekonuje była minister. Jak widać każda strona może swoje zdanie uzasadniać podobnie.
Rzeczywiście, należy zauważyć różnicę w opisywanych sytuacjach. PiS zgłaszając się do Unii Europejskiej miał podstawy w faktach – w wyborach samorządowych mieliśmy do czynienia z ogromną liczbą nieprawidłowości; w sprawie Smoleńska ogromne patologie związane z pseudośledztwem; zaś w sprawie TV Trwam oczywistą dyskryminację. Działania PO opierają się na razie na insynuacjach, uprzedzeniach i przewidywaniach. W dodatku są podejmowane zaraz po zmianach politycznych w kraju.
Jednak z drugiej strony obie partie stosowały w sposób równie patologiczny mechanizm sięgania po zagraniczną pomoc, by wytworzyć presję polityczną w kraju. Presję, która miała wywrzeć zewnętrzny nacisk na władze w Warszawie, by podjęły decyzje zgodne z postulowanymi przez oponentów politycznych. Niestety można mieć wrażenie, że Unia Europejska często nie jest dla polskich polityków areną walk o interesy narodowe kraju, ale areną walk wewnętrznych o interesy partyjne czy środowiskowe w kraju. Ta patologiczna sytuacja trwa w Polsce od lat. Dziś widać kolejny przejaw brzydkiego teatru politycznego, w którym grają najważniejsze partie polityczne w kraju. Po latach członkostwa w UE należałoby oczekiwać od polityków wszystkich opcji, że polskie spory będą rozwiązywane tylko i wyłącznie w naszym kraju. Bo Polska to poważny kraj i nasza wspólna sprawa.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/277409-kiedy-ataki-europy-na-polske-i-slowa-oburzenia-przeszkadzaja-czyli-o-hipokryzji-po-i-pis-obie-partie-korzystaja-z-unii-do-krajowych-celow-czas-konczyc-z-brzydkim-teatrem-politycznym?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.