Prof. Krasnodębski o słowach Oettingera: "Trzeba spokojnie wyjaśniać, ale i przygotowywać się do poważniejszego starcia..." NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Do tej pory mieliśmy do czynienia z kampanią medialną, ale ona się nasila, zwłaszcza gdy czytamy o przypominaniu „zbytniej pobłażliwości” wobec Węgier

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS/EkiR.

wPolityce.pl: Panie profesorze, mamy kolejny etap oburzania się zachodniej opinii publicznej na to, co się dzieje w Polsce. Tym razem głos zabrał komisarz Oettinger, sugerując konieczność nadzoru ze strony KE nad politycznymi działaniami Warszawy. Czy kolejna granica została przekroczona czy może to tylko element większej całości, którym nie powinniśmy zawracać sobie głowy?

Prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS/EkiR: Myślę, że cała sprawa mogła odbyć się w ten sposób, że pan Oettinger odpoczywał w czasie świąt i dziennikarze niemieccy zadzwonili - tak jak Pan do mnie – i przekazali mu informacje o strasznej sytuacji mediów w Polsce. Być może pan komisarz rzucił przy okazji okiem na „Bild Zeitung” albo „Der Spiegel”, i na tej podstawie, ponieważ jest szczerym demokratą, który uważa, że wolne media są podstawą demokracji, wypowiedział się, że należy się zająć tym, co ma miejsce w Polsce.

Do tej pory mieliśmy do czynienia z kampanią medialną, ona się nasila, zwłaszcza gdy czytamy o przypominaniu „zbytniej pobłażliwości” wobec Węgier. Ta kampania medialna polega na nacisku na KE i polityków niemieckich, by coś robić w sprawie Polski. Pozytywna jest jedna rzecz - jest w tych wezwaniach do presji także dużo obawy przed reakcją w Polsce. Na drugiej stronie tego samego tekstu, w którym wypowiada się Oettinger, gdzie jest zarysowana taktyka Komisji EU, według której należy stopniowo wzmacniać nacisk na Warszawę, jest ostrzeżenie, że jesteśmy dużym krajem i trzeba w związku z tym działać roztropnie. Cała operacja jest dość prosta – najpierw nacisk medialny, inspirowany z Polski, a potem oficjele i eurokraci odpowiadają na niego zgodnie z linią i poprawnością polityczną i informacjami, które czerpią z tych samych mediów.

Co z reakcją Warszawy? Czy powinny być to wyjaśnienia?

Trzeba spokojnie wyjaśniać, ale i przygotowywać się się do poważniejszego starcia, bo prędzej, czy później KE się zbierze i będzie próba podjęcia jakiś konkretnych działań przeciw Polsce. Jeżeli chcemy je wygrać, to musimy zwrócić uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze musi radykalnie zostać poprawiona polityka informacyjna ośrodków decyzyjnych. Nie wiem, czy nie powinien powstać coś w rodzaju task force, by koordynować różne działania i reagować na bieżąco. I to muszą być ludzie, którzy znają zagranicę i wiedzą, jak się komunikować ze tzw. światem zachodnim.

Po drugie musi być intensywna akcja dyplomatyczna – czyli na zupełnie innym poziomie niż informacyjna i medialna, tam, gdzie, gdzie mówi się o faktach i interesach. Chodzi o mobilizację naszych sojuszników, aktualnych i potencjalnych. Po trzecie, ważne jest również to, by polskie media niesprzyjające Platformie reagowały, używały swoich kontaktów zagranicznych. Wreszcie, po czwarte i najważniejsze – konieczna jest ostra i stała relacja społeczna. Węgrów nie dało się ugryźć z powodu trwałego poparcia społecznego Orbana. Dopóki będzie tak, że Polacy w swojej większości będą reagowali pozytywnie na działania rządu, nie zapomną, kim są, jaka była telewizja i polityka za Platformy i będą aktywnym społeczeństwem zorganizowanym, ostro i zdecydowanie protestującym przeciw zewnętrznym naciskom, możemy być pewni zwycięstwa. Natomiast jeśli staniemy się społeczeństwem pasywnym, to zapędzą nas w kozi róg.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.