Prof. Krasnodębski o słowach Oettingera: "Trzeba spokojnie wyjaśniać, ale i przygotowywać się do poważniejszego starcia..." NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Jakie jest pana zdanie w sprawie ewentualnej debaty poświęconej Polsce w Parlamencie Europejskim? Czy nie jest tak, że paradoksalnie można ją wykorzystać do zarysowania tego, jak naprawdę wygląda sytuacja w Polsce? I jak wyglądała ona przez ostatnie 8 lat.

Błąd polega na tym, że prawa strona polskiej sceny politycznej, ci wszyscy, którzy w trudniejszych latach trwali na pewnych pozycjach i obserwowali procesy, że był zbyt mało aktywni w mówieniu o tym, co się w Polsce dzieje. W Polsce udało się dzięki mediom niezależnym i społecznościowym przełamać monopol informacyjny – jaki istniała w epoce przed aferą Rywina - a jednym z elementów sukcesu PiS było to, że udało się stworzyć niezależne społeczeństwo obywatelskie, które miało nośny, atrakcyjny język polityczny.
Nie udało się jednak przełamać monopolu na zewnątrz. Dlatego można ciągle w Niemczech czy Francji wypisywać bzdury. Na przykład dziś „FAS” pisze, że redaktor Tomasz Lis jest dyrektorem programowym TVP (!), a nie podaje, że jest dziennikarzem koncernu Axel Springer i naczelnym tygodnika, który do tego koncernu należy…. Gdybyśmy pokazali komisarzowi Oettingerowi , jak dotąd działały media w Polsce, jakiś program, niekoniecznie nawet ten, w którym Tomasz Lis atakuje córkę kandydata na prezydenta posługując fałszywymi informacjami, to pan komisarz może by coś zrozumiał z tego, o co chodzi w Polsce.

To uwagi również dla środowisk rządzących?

Jest też tak, że musimy zdawać sobie sprawę, że mamy zobowiązania międzynarodowe i przy przeprowadzaniu naszych reform musimy się tym kierować. Wszędzie jest wpływ rządzących na media publiczne. Ale nie może to być wpływ bezpośredni. Można powiedzieć, że to pewna gra pozorów i hipokryzja, ale jeśli chcemy się być skutecznym w polityce,musimy w tę grę grać. Gdy była krytykowana ustawa medialna na Węgrzech, rząd Orbana zaprosił ówczesną komisarz ds. mediów na posiedzenie parlamentu węgierskiego. Przysłuchiwała się ona obradom bezsilnie, bo wszystko zapadało zgodnie z procedurami demokratycznymi. Nie widzę więc powodów, by nie zaprosić komisarza Oettingera do Polski, na przykład na rządową konferencję poświęconą mediom. Abyśmy mogli rozmawiać bez pośrednictwa panów z „FAS” czy „Newsweeka Polska”.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych