Skoro Polska w dotychczasowym kształcie nie była ani demokratyczna, ani nie przestrzegano w niej konstytucji, ani nie gwarantowano równości i powszechnego korzystania z przysługujących obywatelom praw, wydawałoby się racjonalne, że nie ma czego bronić. Że trzeba zmienić konstytucję, upowszechnić bogactwo i zdemokratyzować państwo, czyli umożliwić powszechne korzystanie z praw i wypracowanego PKB. Ale to oznacza przywrócenie elementarnej równości, czyli likwidację nieuzasadnionych przewag dotychczasowej „klasy panów” czy też właścicieli Polski. Jest oczywiste, że przywracanie elementarnej równości wywołuje wściekłe ataki dotychczas uprzywilejowanych, sprawia, iż organizują oni szeroki front protestu, bo tylko w takim „tłumie” można ukryć prawdziwe intencje oraz tych, o których w istocie chodzi. Historia dowodzi, że zawsze da się tak zmanipulować część obywateli, by bronili interesów uprzywilejowanej kasty i sądzili, iż występują we własnym imieniu i własnych sprawach. I tak dzieje się również tym razem, i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Oczywiście można spytać, jakie mamy gwarancje, że nowa władza chce w pożądany sposób zmienić Polskę, i że wytrwa w tych zamiarach. Takie gwarancje nigdy nie są stuprocentowe. Władza w działaniu ulega poza tym różnym pokusom i w różnym stopniu się degeneruje. Ale to nie znaczy, że nie trzeba jej dać jakiegoś kredytu zaufania, żeby przynajmniej pojawiły się pierwsze efekty, co przecież wymaga czasu. Jednak nawet niedoskonałe czy wręcz kulawe reformy i próby zmiany dotychczasowego kształtu Rzeczypospolitej są lepsze niż nicnierobienie albo trwanie obecnego stanu. I tak 26 lat funkcjonowania hybrydy, jaką była III RP, to o wiele za długo. Polacy mieli wyjątkową cierpliwość, że tolerowali III RP w jej dotychczasowym kształcie. I mieli wyjątkową cierpliwość, że tolerowali klasę pasożytniczą. Ta klasa teraz wyje i złorzeczy (skądinąd robiąc to zupełnie bez klasy), bo ma bardzo wiele do stracenia. Ta pasożytnicza klasa jest już świadoma, że po 26 latach otworzyło się historyczne okno, przez które widać kres jej panowania. I to tylko wzmaga skalę oraz amplitudę wrzasku i złorzeczeń. Ale pewnych procesów historycznych nie da się już chyba odwrócić. Nawet przy pomocy zagranicznych przyjaciół i protektorów. To chyba jest już koniec. Piszę chyba, bo jednak opór będzie duży, podobnie jak wsparcie z zewnątrz.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Skoro Polska w dotychczasowym kształcie nie była ani demokratyczna, ani nie przestrzegano w niej konstytucji, ani nie gwarantowano równości i powszechnego korzystania z przysługujących obywatelom praw, wydawałoby się racjonalne, że nie ma czego bronić. Że trzeba zmienić konstytucję, upowszechnić bogactwo i zdemokratyzować państwo, czyli umożliwić powszechne korzystanie z praw i wypracowanego PKB. Ale to oznacza przywrócenie elementarnej równości, czyli likwidację nieuzasadnionych przewag dotychczasowej „klasy panów” czy też właścicieli Polski. Jest oczywiste, że przywracanie elementarnej równości wywołuje wściekłe ataki dotychczas uprzywilejowanych, sprawia, iż organizują oni szeroki front protestu, bo tylko w takim „tłumie” można ukryć prawdziwe intencje oraz tych, o których w istocie chodzi. Historia dowodzi, że zawsze da się tak zmanipulować część obywateli, by bronili interesów uprzywilejowanej kasty i sądzili, iż występują we własnym imieniu i własnych sprawach. I tak dzieje się również tym razem, i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Oczywiście można spytać, jakie mamy gwarancje, że nowa władza chce w pożądany sposób zmienić Polskę, i że wytrwa w tych zamiarach. Takie gwarancje nigdy nie są stuprocentowe. Władza w działaniu ulega poza tym różnym pokusom i w różnym stopniu się degeneruje. Ale to nie znaczy, że nie trzeba jej dać jakiegoś kredytu zaufania, żeby przynajmniej pojawiły się pierwsze efekty, co przecież wymaga czasu. Jednak nawet niedoskonałe czy wręcz kulawe reformy i próby zmiany dotychczasowego kształtu Rzeczypospolitej są lepsze niż nicnierobienie albo trwanie obecnego stanu. I tak 26 lat funkcjonowania hybrydy, jaką była III RP, to o wiele za długo. Polacy mieli wyjątkową cierpliwość, że tolerowali III RP w jej dotychczasowym kształcie. I mieli wyjątkową cierpliwość, że tolerowali klasę pasożytniczą. Ta klasa teraz wyje i złorzeczy (skądinąd robiąc to zupełnie bez klasy), bo ma bardzo wiele do stracenia. Ta pasożytnicza klasa jest już świadoma, że po 26 latach otworzyło się historyczne okno, przez które widać kres jej panowania. I to tylko wzmaga skalę oraz amplitudę wrzasku i złorzeczeń. Ale pewnych procesów historycznych nie da się już chyba odwrócić. Nawet przy pomocy zagranicznych przyjaciół i protektorów. To chyba jest już koniec. Piszę chyba, bo jednak opór będzie duży, podobnie jak wsparcie z zewnątrz.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/276818-pasozytnicza-klasa-iii-rp-jest-swiadoma-kresu-swego-panowania-dlatego-tak-wrzeszczy-i-zlorzeczy?strona=2