Przypadek bohaterskiego utrzymanka Kijowskiego, czyli nic nowego pod lewackim słońcem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Wbrew pozorom przypadek Kijowskiego jest klasyczny w środowisku. Jeszcze jeden, który woli ratować ludzkość niż zatroszczyć się o swoje najbliższe otoczenie.

Zbawianie ludzkości jest bowiem łatwiejsze niż utrzymanie kilkorga własnych dzieci. No, bo czyż nie jest przyjemniej być na utrzymaniu drugiej żony, niż harować na dzieci, które spłodziło się z pierwszą? Pytanie oczywiście retoryczne. Tym bardziej, gdy człowiekowi poruczono tak szczytne zadanie, jak obrona demokracji.

Generalnie lewactwo uwielbia zbawiać ludzkość w Paryżu, walczyć z globalizacją w Zurychu, czy też bronić praw człowieka i obywatela w przyjemnym otoczeniu i klimacie, w jakimś holenderskim ślicznym miasteczku, ale koniecznie ze Starbucksem. Ostatecznie może być w Warszawie pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, jeśli akurat nie pada deszcz ze śniegiem. Zawsze to lepiej niż bronić udręczonych kobiet w Arabii Saudyjskiej albo homoseksualistów przed putinowską policją. Nie wspominając o prześladowanych chrześcijanach w różnych paskudnych zakątkach świata.

Kijowski jest nieodrodnym szczepem z tego drzewa. Dla niego to normalne rzucić robotę, pomimo olbrzymiego długu alimentacyjnego i polecieć na demonstrację w obronie kilku rozpolitykowanych cwaniaków w sędziowskich togach. On naprawdę w to wierzy. Efekt długotrwałego prania mózgu przez różne socjalizmy, maoizmy, trockizmy, gendery i tym podobne bajery. Wszyscy oni preferują zbawianie ludzkości niż pomoc niedołężnemu sąsiadowi. Przyziemna bowiem, nudna i nieprzynosząca poklasku jest codzienna troska o anonimowego biedaka.

Kijowski jest jednym z długiego szeregu postaci typu Pawka Morozow, którym ideologia – nieważne jakiego autoramentu – wyprała mózg z normalnych ludzkich odczuć i reakcji. Poprzestawiała im w głowach naturalną gradację wartości, pomieszała uczucia z emocjami, popaprała logiczne myślenie i w ten sposób wystawiła na żer kuglarzy występujących w imieniu potężnych grup interesów. Nieszczęsny Kijowski staje więc dzisiaj ramię w ramię z reprezentantem banksterów, z kawiorowym lewicowcem, z propagandzistą stanu wojennego, z całą gromadą skompromitowanych politykierów, których naród właśnie wysłał na zieloną trawkę i wierzy, że razem bronią demokracji.

Miary tej groteski dopełnia niezawodny w takich momentach redaktor Żakowski, który uważa, że będzie normalne, gdy Kijowski dostanie pensję od „ruchu społecznego KOD”, co pozwoli mu „płacić alimenty i działać”. Więcej nawet, Żakowski niepłacenie alimentów przez Kijowskiego uważa za poświęcenie dla sprawy, bohaterstwo wręcz. Naprawdę tak uważa, nic nie koloryzuję. Bo Żakowski to jest dokładnie ten sam przypadek, któremu z powodu ideologicznego zaczadzenia umknęła odwieczna prawda, że normalne to jest spłodzić dzieci i pracować na ich utrzymanie, a nie latać po durnych konwentyklach, pozostając na utrzymaniu kobiety. Nie wspominając już o oszustwie, jakim byłby działacz społeczny pobierający pensję za swoje społecznikostwo.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych