Dla koneserów. Pięć wniosków ze świątecznego wywiadu Tuska, który wiele mówi o polskiej polityce ostatnich lat. I jest dużą pociechą, ale i przestrogą dla prawicy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Gdyby ktoś chciał dobrze zilustrować zmianę, jaka zaszła w polskiej opinii publicznej w ciągu ostatniego roku (półtora), mógłby wskazać to, jak są odbierane wywiady Donalda Tuska. Oto z roli demiurga polskiej polityki, na którego sugestie i oceny czeka niemal cała opinia publiczna w Polsce, Donald Tusk zszedł do miana ciekawostki dla koneserów.

I to właśnie z tej perspektywy warto zwrócić uwagę na rozmowę, jaka ukazała się w świątecznym numerze lewicowo-liberalnej „Polityki”. Rozmowy, która przeszła bez większego echa - co zresztą już nawet nie dziwi - a która może stanowić przyczynek do ciekawej refleksji o tym, co wydarzyło się w Polsce w ostatniej dekadzie. Wywiad reklamowany jako „świąteczna spowiedź Tuska” (proszę nie wierzyć, gruba przesada) mówi bowiem sporo nie tylko o samym Tusku, ale także, a może przede wszystkim, przedstawia kilka ciekawych sygnałów pozwalających lepiej zrozumieć gigantyczną klęskę lewicowo-liberalnego obozu, jaką poniósł on w roku 2015.

CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk nawet z Brukseli atakuje Kaczyńskiego: Myśl o rewanżu towarzyszyła prezesowi PiS każdego dnia! „Już chyba wszystko powiedzieli, co mi zrobią, jak mnie złapią”

Po pierwsze - „Polityka” jako jeden z najbardziej wzorowych symboli układu rządzącego naszym krajem przez ostatnie 8 lat jest dobrym przykładem na ilustrację tezy o… osieroceniu. Przeprowadzający wywiad Janina Paradowska i Jerzy Baczyński nie kryją swojego rozczarowania, rozgoryczenia, a nawet, chciałoby się dodać, czegoś na kształt pretensji do Tuska.

Proszę zwrócić uwagę na pierwsze pytanie (!) zadane Tuskowi w tym wywiadzie:

Polityka”: Ta rozmowa, przynajmniej naszym zdaniem, odbywa się trochę za późno. Oczekiwaliśmy pana głosu przed wyborami, kiedy to cały ciężar obrony rządów Platformy Obywatelskiej musiała wziąć na siebie premier Ewa Kopacz. (….) Ta polityka została jakby osierocona, nikt nie czuł się jej wiarygodnym obrońcą. To było puste miejsce, po którym hulały wszystkie możliwe wiatry. Za bardzo pan zniknął. Dlaczego?

Przepraszam za złośliwość, ale żal Paradowskiej i Baczyńskiego, którzy są przecież tylko symbolami szerszego środowiska i zjawiska niemal wyciska łzy z oczu. To olbrzymia tęsknota za liderem, który poprowadzi do zwycięstwa albo choć przeprowadzi przez pustynię. Tusk był dla całej lewicowo-liberalnej III RP (rozumianej umownie, bo to kwestia o wiele bardziej złożona) niemal superbohaterem. Niby wszyscy na niego gdzieś tam w kącie psioczyli, narzekali na brak wizji i dryfowanie, ale wiedzieli, że przyjdzie, gdy będzie źle. Że wygra kampanię, że uspokoi wiatr na morzu, że jakoś to będzie. I to w tym trzeba dziś również szukać odpowiedzi, dlatego dziś cały ciężar przerzucany jest na Petru, a nie Siemoniaka czy Schetynę.

To wszystko się skończyło w roku 2015 - słabość broniących status quo III RP widać było dobrze najpierw wiosną w kampanii Bronisława Komorowskiego, a następnie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Przyznaje to zresztą sam Tusk i tu przechodzimy do drugiego wniosku.

Po drugie - Tusk wie, co zresztą sam przyznaje, że w największym polskim sporze ostatnich lat lewicowo-liberalny jest w mniejszości. To mniejszość, która czasem wygrywała wybory (nawet dwa razy z rzędu), która mogła mieć spore wpływy, ale to ciągle mniejszość. Były premier przyznaje - Polacy są tak naprawdę inni, bardziej konserwatywni.

Oddajmy głos samemu zainteresowanemu:

Dziś faktem jest bezradność czy wręcz bezbronność polityczna nie tylko Platformy, ale wszystkich, którzy zaliczają się do obozu, używam tej nazwy, demokratyczno-liberalnego. Myślę tu także o lewicy, która definitywnie zbankrutowała w dotychczasowej postaci. (…) Po raz kolejny widać, jak trudno zmobilizować tę liberalną część opinii publicznej wtedy, kiedy trzeba stanąć do rzeczywiście twardej konfrontacji z nieliberalną częścią sceny politycznej. Gotowość do wzajemnego unicestwienia własnej reputacji w tym naszym obozie jest szczególnie dotkliwa. (…)

Z punktu widzenia Warszawy, a sam czasem tej perspektywie ulegałem, wydaje się, że Polska to Wilanów. Tak nie jest. Ten zestaw poglądów, jaki my prezentujemy, wciąż jest bardzo daleko od uznania za większościowy wśród Polaków. Kiedy więc słyszę utyskiwania w w rodzaju: przegrali, bo nie zrobili czegoś tam, ręce mi opadają.

To również ważna uwaga dla szeroko rozumianej konserwatywnej strony politycznego sporu w Polsce.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

123
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych