W mojej ocenie zbiór zastrzeżony IPN należy znieść. On jest niepotrzebny i skompromitowany
— mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Woyciechowski, ekspert zajmujący się służbami specjalnymi, były członek komisji weryfikującej WSI.
wPolityce.pl: Głośna stała się wypowiedź ministra Macierewicza, który wskazał, że w części zbioru zastrzeżonego IPN, który on zna, nie ma materiałów, które nie mogłyby zostać ujawnione. Wskazał wręcz, że utajnianie tych materiałów może być groźne. Pan od dawna walczy o likwidację zbioru zastrzeżonego. Słowa szefa MON odbiera Pan jako zapowiedź likwidacji tego zbioru?
Piotr Woyciechowski: Minister Antoni Macierewicz odniósł się do dotychczasowego funkcjonowania zbioru zastrzeżonego IPN i bezpodstawności włączania do tego zbioru szeregu dokumentów w czasie promocji książki „Konfidenci”, autorstwa Sławomira Cenckiewicza, Wojciech Bagińskiego i mojego. Bogaty wstęp do tej pracy napisał właśnie minister Macierewicz. Minister mówił to, na co wskazuje od lat: zbiór zastrzeżony stał się wentylem bezpieczeństwa dla interesów osobistych byłych funkcjonariuszy aparatu państwa represji bądź dawnych jego struktur. On stał się taką dziurą dla szczurów, w której przechowuje się materiały ich dotyczące. Gdy Antoni Macierewicz był wiceszefem MON w rządzie PiS-u, uruchomił procedurę masowego wyprowadzania materiałów ze zbioru zastrzeżonego. Dotyczyło to m.in. materiałów po wywiadzie wojskowym i kontrwywiadzie wojskowym PRL.
Te materiały są już zatem jawne i dostępne?
Niestety nie. Bogdan Klich, jako minister obrony narodowej w rządzie Donalda Tuska, uciekając się wręcz do presji i przemocy psychicznej zmusił śp. Janusza Kurtykę, ówczesnego szefa IPN, by zrewidował stanowisko. To spowodowało, że choć prawnie materiały zostały ujawnione i wyłączone ze zbioru zastrzeżonego, Klich skutecznie zablokował przekazanie ich do zbioru ogólnego Instytutu. Te materiały nie są dostępne. Zawrócono decyzję ministra Macierewicza, co uważam za skandal. To się wręcz może kwalifikować na ściganie karne.
Wracając do słów ministra Macierewicza… Należy je rozumieć jako zapowiedź ujawnienia zbioru zastrzeżonego?
Nie dopuszczam do siebie myśli, by minister Macierewicz wygłaszał w takiej sprawie puste deklaracje. Sądzę, że za tym pójdą czyny. Szef MON ma kompetentnych ludzi wokół siebie, którzy mogą pomóc w konkretnych sprawach, by ujawnienie materiałów i przekazanie ich do zbioru ogólnego miało miejsce. W mojej ocenie należy w ogóle ten zbiór znieść. On jest niepotrzebny i skompromitowany.
Dlaczego skompromitowany? Może jednak taki zbiór powinien istnieć?
Historia materiałów, jakie były od dnia powołania IPN wprowadzane przez szefów służb do tego zbioru, obciąża nie tylko przedstawicieli służb postkomunistycznych, ale i solidarnościowych. Te materiały pokazują, że utykano tam akta personalne dotyczące oficerów, osobowych źródeł informacji, czy przeróżnych spraw operacyjnych, które kompromitują aparat represji państwa komunistycznego. On przecież w imieniu Moskwy zwalczał masowo nasze dążenia niepodległościowe.
Może Pan podać jakiś przykład?
W tym roku, po 15 latach istnienia IPN, po 25 latach tzw. transformacji ustrojowej, prób odcięcia się od dziedzictwa PRL-owskiego, do zbioru ogólnego przekazano 14 tomów akt sprawy dochodzeniowo-śledczej, czyli akt procesowych SB, w sprawie Mariana Kargula vel. Abrahama Icka Kierbela. To Polak żydowskiego pochodzenia i komunista, który w tzw. procesie 100-lecia w 1968 roku został skazany za łapownictwo i handel dywizami. Te akta były już opisywane w 1975 roku w książce pisarza Aleksandra Rowińskiego. W tym roku te akta zostały wyłączone ze zbioru zastrzeżonego i przekazane do udostępnienia. To jest skandal i kompromitacja osoby, która zdecydowała się wprowadzić takie materiały do zbioru zastrzeżonego, a także prezesa IPN, głównie Leona Kieresa, który się godził na takie praktyki. Już ten przykład pokazuje kompromitujący charakter tego zbioru. To jednak jedynie jedna sprawa. W tym roku ujawniono 21 tomów akt sprawy dotyczącej Jerzego Strawy, który w 1967 roku został skazany na śmierć za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. Wyrok został wykonany rok później. Nie wiem, jakie argumenty miałyby przeważać, by takie materiały pozostawały tajne. Co miałoby przeważać w dyskusji o zasadności utajnienia takich materiałów? Jakież zagrożenie dla współczesnego państwa miałyby powstać po ujawnieniu takich materiałów? Ta sytuacja kompromituje władze IPN, które nie potrafiły chronić interesu obywateli, a nawet wykonywać celów ustawowych Instytutu, a także przedstawicieli służb, którzy zostali wchłonięci ubecki aparat i natychmiast zajęli się ochroną interesów dawnych funkcjonariuszy.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W mojej ocenie zbiór zastrzeżony IPN należy znieść. On jest niepotrzebny i skompromitowany
— mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Woyciechowski, ekspert zajmujący się służbami specjalnymi, były członek komisji weryfikującej WSI.
wPolityce.pl: Głośna stała się wypowiedź ministra Macierewicza, który wskazał, że w części zbioru zastrzeżonego IPN, który on zna, nie ma materiałów, które nie mogłyby zostać ujawnione. Wskazał wręcz, że utajnianie tych materiałów może być groźne. Pan od dawna walczy o likwidację zbioru zastrzeżonego. Słowa szefa MON odbiera Pan jako zapowiedź likwidacji tego zbioru?
Piotr Woyciechowski: Minister Antoni Macierewicz odniósł się do dotychczasowego funkcjonowania zbioru zastrzeżonego IPN i bezpodstawności włączania do tego zbioru szeregu dokumentów w czasie promocji książki „Konfidenci”, autorstwa Sławomira Cenckiewicza, Wojciech Bagińskiego i mojego. Bogaty wstęp do tej pracy napisał właśnie minister Macierewicz. Minister mówił to, na co wskazuje od lat: zbiór zastrzeżony stał się wentylem bezpieczeństwa dla interesów osobistych byłych funkcjonariuszy aparatu państwa represji bądź dawnych jego struktur. On stał się taką dziurą dla szczurów, w której przechowuje się materiały ich dotyczące. Gdy Antoni Macierewicz był wiceszefem MON w rządzie PiS-u, uruchomił procedurę masowego wyprowadzania materiałów ze zbioru zastrzeżonego. Dotyczyło to m.in. materiałów po wywiadzie wojskowym i kontrwywiadzie wojskowym PRL.
Te materiały są już zatem jawne i dostępne?
Niestety nie. Bogdan Klich, jako minister obrony narodowej w rządzie Donalda Tuska, uciekając się wręcz do presji i przemocy psychicznej zmusił śp. Janusza Kurtykę, ówczesnego szefa IPN, by zrewidował stanowisko. To spowodowało, że choć prawnie materiały zostały ujawnione i wyłączone ze zbioru zastrzeżonego, Klich skutecznie zablokował przekazanie ich do zbioru ogólnego Instytutu. Te materiały nie są dostępne. Zawrócono decyzję ministra Macierewicza, co uważam za skandal. To się wręcz może kwalifikować na ściganie karne.
Wracając do słów ministra Macierewicza… Należy je rozumieć jako zapowiedź ujawnienia zbioru zastrzeżonego?
Nie dopuszczam do siebie myśli, by minister Macierewicz wygłaszał w takiej sprawie puste deklaracje. Sądzę, że za tym pójdą czyny. Szef MON ma kompetentnych ludzi wokół siebie, którzy mogą pomóc w konkretnych sprawach, by ujawnienie materiałów i przekazanie ich do zbioru ogólnego miało miejsce. W mojej ocenie należy w ogóle ten zbiór znieść. On jest niepotrzebny i skompromitowany.
Dlaczego skompromitowany? Może jednak taki zbiór powinien istnieć?
Historia materiałów, jakie były od dnia powołania IPN wprowadzane przez szefów służb do tego zbioru, obciąża nie tylko przedstawicieli służb postkomunistycznych, ale i solidarnościowych. Te materiały pokazują, że utykano tam akta personalne dotyczące oficerów, osobowych źródeł informacji, czy przeróżnych spraw operacyjnych, które kompromitują aparat represji państwa komunistycznego. On przecież w imieniu Moskwy zwalczał masowo nasze dążenia niepodległościowe.
Może Pan podać jakiś przykład?
W tym roku, po 15 latach istnienia IPN, po 25 latach tzw. transformacji ustrojowej, prób odcięcia się od dziedzictwa PRL-owskiego, do zbioru ogólnego przekazano 14 tomów akt sprawy dochodzeniowo-śledczej, czyli akt procesowych SB, w sprawie Mariana Kargula vel. Abrahama Icka Kierbela. To Polak żydowskiego pochodzenia i komunista, który w tzw. procesie 100-lecia w 1968 roku został skazany za łapownictwo i handel dywizami. Te akta były już opisywane w 1975 roku w książce pisarza Aleksandra Rowińskiego. W tym roku te akta zostały wyłączone ze zbioru zastrzeżonego i przekazane do udostępnienia. To jest skandal i kompromitacja osoby, która zdecydowała się wprowadzić takie materiały do zbioru zastrzeżonego, a także prezesa IPN, głównie Leona Kieresa, który się godził na takie praktyki. Już ten przykład pokazuje kompromitujący charakter tego zbioru. To jednak jedynie jedna sprawa. W tym roku ujawniono 21 tomów akt sprawy dotyczącej Jerzego Strawy, który w 1967 roku został skazany na śmierć za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. Wyrok został wykonany rok później. Nie wiem, jakie argumenty miałyby przeważać, by takie materiały pozostawały tajne. Co miałoby przeważać w dyskusji o zasadności utajnienia takich materiałów? Jakież zagrożenie dla współczesnego państwa miałyby powstać po ujawnieniu takich materiałów? Ta sytuacja kompromituje władze IPN, które nie potrafiły chronić interesu obywateli, a nawet wykonywać celów ustawowych Instytutu, a także przedstawicieli służb, którzy zostali wchłonięci ubecki aparat i natychmiast zajęli się ochroną interesów dawnych funkcjonariuszy.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275349-woyciechowski-zlikwidowac-zbior-zastrzezony-on-stal-sie-dziura-dla-szczurow-w-ktorej-przechowuje-sie-materialy-o-funkcjonariuszach-aparatu-represji-prl-nasz-wywiad?strona=1