Dialog z żelbetonem nie ma sensu po tym, jak zaczepiany w Sejmie Jarosław Kaczyński zadał proste pytanie reporterowi TVN: „Czy pan sądzi, że współpracownicy gestapo i akowcy to ten sam sort ludzi?”.
Rząd Beaty Szydło oraz PiS nie mają spójnego przekazu, szczególnie wtedy, gdy są atakowani – pisało i mówiło sporo komentatorów. Domyślam się, że chodziło o to, że rządzący powinni wyjaśniać własną politykę, zwłaszcza wtedy, gdy są ostro atakowani albo gdy popełniają jakieś niezręczności. Po tym, co się dzieje od 11 grudnia 2015 r. uważam, że nie da się rozmawiać z żelbetonem, choćby się było Peryklesem, Cyceronem, Lincolnem i Churchillem w jednym. A żelbeton ujawnił się 11 grudnia po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim w Telewizji Republika. Były premier powiedział wówczas: „To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicą. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort Polaków jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony. Wojna, komunizm, transformacja temu typowi ludzi dawała szanse”.
Po słowach prezesa PiS, które opisywały dość oczywisty stan faktyczny związany z przeszłością i nawiązujący do tego, co było, ale zdarza się także współcześnie, bo bazuje na podobnym traktowaniu własnego narodu i państwa, nawet betonowy składnik w żelbetonie rozgrzał się do czerwoności. Czyli rozpoczęła się niebywała nagonka na Kaczyńskiego, uzasadniona ponoć tym, że obraził jakąś część Polaków. I liczni uczestnicy marszu tzw. obrońców demokracji oraz hiperpostępowi celebryci oraz polityczni happenerzy w rodzaju Władysława Frasyniuka wyrazili wielkie oburzenie, a także przywiesili sobie kartki z napisem „najgorszy sort Polaków”. I bardzo byli z siebie dumni. Przełóżmy jednak to z histerycznego i żelbetowego na polski. Otóż ten protest i obwieszanie się głupawymi napisami oznaczałyby, że nie było w historii Polski zdrajców, Targowicy, stronnictw sprzyjających zaborcom, kolaborantów czy agentów obcych państw. I nie było w historii III RP ludzi bardziej lojalnych wobec obcych niż wobec własnego narodu, np. nadskakujących Moskwie czy Berlinowi.
Takie postawienie sprawy byłoby jednak za proste dla tych obwieszonych napisami i tych z nimi się solidaryzujących. Bo można jednak mówić o „najgorszym sorcie Polaków” i walić w niego jak w bęben. I mogą to robić ludzie teraz obwieszeni napisami i z obwieszonymi się solidaryzujący. A przede wszystkim może to robić obwieszona różnymi napisami niejako genetycznie „Gazeta Wyborcza”. Otóż wolno, a nawet trzeba mówić o „najgorszym sorcie Polaków”, gdy dotyczy to faktycznego bądź wydumanego antysemityzmu oraz ksenofobii. Wtedy Polacy są „odrażający, brudni, źli”, czyli są „najgorszym sortem z najgorszego sortu”. I wolno jeszcze mówić o „najgorszym sorcie Polaków”, gdy chodzi o interesy oraz wizerunek lesbijek, gejów, tzw. osób transpłciowych. I tak się przypadkowo składa, że najczęściej tym „najgorszym sortem Polaków” są wtedy katolicy. Wówczas można ich łomotać bez opamiętania i określać bez porównania mocniejszymi słowami niż te trzy. Wtedy ci obwieszeni teraz napisami jadą po bandzie i ponad nią, ale uważają, że to bardzo szlachetne. Gdy chodzi natomiast o obronę polskiego narodu czy jego żywotnych interesów, wtedy słowa „najgorszy sort Polaków” są po prostu straszne i hejterskie. Mamy zatem to, co zwykle, czyli „my” możemy wszystko, a „wy” nie możecie niczego. Przede wszystkim wtedy, gdy „my” bezlitośnie wszystko naciągamy i uskrajniamy, a „wam” zdarzy się nawet najmniejsza niezręczność czy dwuznaczność albo nic się nie zdarzy, tylko „my” uznamy, że „wam” trzeba dokopać.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dialog z żelbetonem nie ma sensu po tym, jak zaczepiany w Sejmie Jarosław Kaczyński zadał proste pytanie reporterowi TVN: „Czy pan sądzi, że współpracownicy gestapo i akowcy to ten sam sort ludzi?”.
Rząd Beaty Szydło oraz PiS nie mają spójnego przekazu, szczególnie wtedy, gdy są atakowani – pisało i mówiło sporo komentatorów. Domyślam się, że chodziło o to, że rządzący powinni wyjaśniać własną politykę, zwłaszcza wtedy, gdy są ostro atakowani albo gdy popełniają jakieś niezręczności. Po tym, co się dzieje od 11 grudnia 2015 r. uważam, że nie da się rozmawiać z żelbetonem, choćby się było Peryklesem, Cyceronem, Lincolnem i Churchillem w jednym. A żelbeton ujawnił się 11 grudnia po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim w Telewizji Republika. Były premier powiedział wówczas: „To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicą. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort Polaków jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony. Wojna, komunizm, transformacja temu typowi ludzi dawała szanse”.
Po słowach prezesa PiS, które opisywały dość oczywisty stan faktyczny związany z przeszłością i nawiązujący do tego, co było, ale zdarza się także współcześnie, bo bazuje na podobnym traktowaniu własnego narodu i państwa, nawet betonowy składnik w żelbetonie rozgrzał się do czerwoności. Czyli rozpoczęła się niebywała nagonka na Kaczyńskiego, uzasadniona ponoć tym, że obraził jakąś część Polaków. I liczni uczestnicy marszu tzw. obrońców demokracji oraz hiperpostępowi celebryci oraz polityczni happenerzy w rodzaju Władysława Frasyniuka wyrazili wielkie oburzenie, a także przywiesili sobie kartki z napisem „najgorszy sort Polaków”. I bardzo byli z siebie dumni. Przełóżmy jednak to z histerycznego i żelbetowego na polski. Otóż ten protest i obwieszanie się głupawymi napisami oznaczałyby, że nie było w historii Polski zdrajców, Targowicy, stronnictw sprzyjających zaborcom, kolaborantów czy agentów obcych państw. I nie było w historii III RP ludzi bardziej lojalnych wobec obcych niż wobec własnego narodu, np. nadskakujących Moskwie czy Berlinowi.
Takie postawienie sprawy byłoby jednak za proste dla tych obwieszonych napisami i tych z nimi się solidaryzujących. Bo można jednak mówić o „najgorszym sorcie Polaków” i walić w niego jak w bęben. I mogą to robić ludzie teraz obwieszeni napisami i z obwieszonymi się solidaryzujący. A przede wszystkim może to robić obwieszona różnymi napisami niejako genetycznie „Gazeta Wyborcza”. Otóż wolno, a nawet trzeba mówić o „najgorszym sorcie Polaków”, gdy dotyczy to faktycznego bądź wydumanego antysemityzmu oraz ksenofobii. Wtedy Polacy są „odrażający, brudni, źli”, czyli są „najgorszym sortem z najgorszego sortu”. I wolno jeszcze mówić o „najgorszym sorcie Polaków”, gdy chodzi o interesy oraz wizerunek lesbijek, gejów, tzw. osób transpłciowych. I tak się przypadkowo składa, że najczęściej tym „najgorszym sortem Polaków” są wtedy katolicy. Wówczas można ich łomotać bez opamiętania i określać bez porównania mocniejszymi słowami niż te trzy. Wtedy ci obwieszeni teraz napisami jadą po bandzie i ponad nią, ale uważają, że to bardzo szlachetne. Gdy chodzi natomiast o obronę polskiego narodu czy jego żywotnych interesów, wtedy słowa „najgorszy sort Polaków” są po prostu straszne i hejterskie. Mamy zatem to, co zwykle, czyli „my” możemy wszystko, a „wy” nie możecie niczego. Przede wszystkim wtedy, gdy „my” bezlitośnie wszystko naciągamy i uskrajniamy, a „wam” zdarzy się nawet najmniejsza niezręczność czy dwuznaczność albo nic się nie zdarzy, tylko „my” uznamy, że „wam” trzeba dokopać.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275213-z-zelbetonem-obwieszonym-napisami-najgorszy-sort-polakow-nie-ma-sensu-rozmawiac-on-nic-nie-wchlania?strona=1