Koniec niebezpiecznego złudzenia. Wyciągnąć nauki z feralnej soboty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

Niestety, pierwsze tygodnie rządów formacji IV RP dowiodły trwałości niebezpiecznego prawicowego złudzenia, istniejącego od ’89 roku, które – wydawało się momentami – mamy już za sobą. Złudzenia, że tylko „my” jesteśmy prawdziwą Polską, że Polacy (poza wąską kliką zdrajców) tak naprawdę są z nami, tylko że zbiór przypadków, manipulacji i fałszerstw uniemożliwia im uświadomienie sobie tego. Ale w końcu ten z definicji nienaturalny stan musi się skończyć, rycerze śpiący pod Giewontem obudzą się, Polska zedrze przyklejoną jej wbrew woli maskę i nastąpi jakiś rodzaj patriotycznej rewolucji, jakieś finalne i w odróżnieniu od poprzednich zwycięskie, symboliczne Narodowe Powstanie. I wtedy wszyscy zobaczą, że to co było dotąd nie było Polską. I nastąpi… coś w rodzaju Końca Historii, tylko na polsko-prawicową modłę.

Otóż, jak napisałem powyżej, takie myślenie to złudzenie. Niebezpieczne, bo dla zajmujących się życiem publicznym niebezpieczne jest wszystko, co wykoślawia obraz rzeczywistości. A ten naszkicowany powyżej jest wykoślawiony do maksimum.

Polska jest bardzo podzielona, a ta jej część po drugiej stronie – to też jest Polska. I wcale nie mniej prawdziwa, niż ta nasza. I wrażliwość liberalna, i lewicowa są zjawiskami trwałymi. Jeśli chce się rządzić nie epizodycznie, to trzeba te wrażliwości szanować. Tym bardziej, jeśli ma się zamiar zrobić ileś rzeczy, które ich nosicielom mogą się nie podobać. Bo wtedy tym bardziej ważne jest, aby nie mieli oni wrażenia, że ich wrażliwości mają zostać totalnie, jako całość, rozjechane walcem.

W ciągu ostatnich miesięcy iluśkrotnie – i w naszym portalu, i na łamach tygodnika „wSieci” – dawałem wyraz przekonaniu, że po dojściu do władzy nowi rządzący powinni prowadzić politykę maksymalnie spokojną i chłodną. Że należy zwalczyć pokusę otwierania wojny na wszystkich frontach, a zwłaszcza wszystkich frontach naraz. Że trzeba szukać sprzymierzeńców wśród rozmaitych grup, dotąd powiązanych z IIIRP, bo nie wszystkie one mają tożsame interesy. Unikać zaś antagonizowania tych, których zantagonizowanie nie jest absolutnie konieczne.

U wielu architektów polityki nowych władz wygrały jednak (zrozumiałe) emocje, wygrała (zrozumiała) chęć wykrzyczenia swojej prawdy, wygrała (zrozumiała) chęć odegrania się.

Nie należy desperować. Nic strasznego się jeszcze nie stało.

Ale trzeba wyciągnąć nauki z feralnej soboty.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych