Donald Tusk będąc premierem okazał wyjątkową łaskę Henryce Krzywonos. Jak się okazuje, przyznał jej emeryturę specjalną w wysokości 3,5 tys. zł miesięcznie. Wdowa po Marku Rosiaku, działaczu PiS zamordowanym przez byłego członka PO Ryszarda Cybę na takie świadczenie, zdaniem Tuska, nie zasłużyła. W ohydnym piśmie do Haliny Rosiak ex-szef rządu pisał, że mord „nie posiada wymaganego elementu wyjątkowości”.
Czy Henryka Krzywonos zasłużyła na przyznanie emerytury specjalnej przez premiera? Mam poważne wątpliwości. Nie rozpoczęła – jak się żenująco upiera – żadnego strajku gdańskiej komunikacji w sierpniu 1980 r. Jest wystarczająco dużo świadków, by w bajki pani Heni nie wierzyć. A jeśli ktoś nie wierzy świadkom (!), wystarczy, że posłucha jej samej. Podawane przez nią wersje najważniejszego wydarzenia w jej publicznym życiu są na tyle różne, że śmiało można powiedzieć, iż dzielna tramwajarka po prostu kłamie. Nie była też żadną legendą podziemia. Nie zasłużyła się w stanie wojennym – jak sugeruje. Nie była liderką MKS, a później MKZ, jak próbują fałszować jej życiorys polityczni przyjaciele. Z Komitetu została usunięta na wniosek załogi własnego zakładu! Pomijam inne kwestie – że tak powiem: życia codziennego – które eliminowały ją z wąskiego grona przywódców strajku.
Jej rodzinny dom dziecka – chwała za decyzję o jego założeniu i miłość, jaką obdarzyła swoje dzieci – wbrew łzawym opisom z wywiadów w „Wyborczej” czy „Krytyce Politycznej” - miał się całkiem nieźle. Zarówno pod kątem lokalowym (185 m2! z trzech połączonych mieszkań), jak i finansowym (owiane pewną tajemnicą wsparcie od Jolanty Kwaśniewskiej i gdańskich władz). Poza tym emeryturę specjalną dostała w 2009 r., gdy dzieci – przynajmniej część – były już dorosłe i samodzielne. Być może były inne względy, które wskazywały na konieczność wsparcia Krzywonos przez premiera. Trudno powiedzieć – opieramy się na ogólnodostępnej wiedzy, bo sama pani Henryka nie chce na ten temat rozmawiać.
Można jednak odnieść wrażenie, że została po prostu kupiona. Ordynarnie, za żywą gotówkę. Że w zamian za 3,5 tys. zł miesięcznie oraz wszechobecny splendor uaktywniła się i jęła jazgotać na głównego politycznego wroga Platformy. Jej histeryczne ataki na Jarosława Kaczyńskiego i PiS zaczęły się właśnie po tym, gdy zaczęło jej się lepiej powodzić. Co miesiąc na konto wpływała dodatkowa kasa z rządu, a sowicie (milionami złotych) dotowane przez wiele państwowych urzędów Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego (czyli „Krytyka Polityczna”) wydała groteskową książkę – biografię tramwajarki, pełną infantylnych zachwytów nad jej życiorysem i zwykłych kłamstw.
O Henryce Krzywonos niebawem nieco więcej, ale tu zajmujemy się Donaldem Tuskiem i jego premierowskim widzimisię w przyznawaniu świadczeń specjalnych. Oto na drugim biegunie tej historii jest Halina Rosiak. Jej mąż, Marek Rosiak, w 2010 r. został brutalnie zamordowany przez Ryszarda Cybę, byłego członka Platformy Obywatelskiej, który kierował się wyłącznie polityczną nienawiścią. Przyznał to sam morderca, skazany na dożywocie. Było to jedyne takie zabójstwo w III RP. Podkreślał to sam Donald Tusk w specjalnym sejmowym wystąpieniu dzień po zbrodni. Posiedzenie izby niższej zaczęło się wówczas od minuty ciszy. Trzy dni później ten sam Tusk, wraz z ówczesnym prezydentem Bronisławem Komorowskim i marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną pofatygował się na miejsce zbrodni, by zapalić znicz. Morderstwu poświęcone było specjalne posiedzenie połączonych komisji sprawiedliwości i ds. służb specjalnych. Byli na nim obecni zastępca prokuratora generalnego, komendant główny policji, szef ABW, wysocy przedstawiciele KPRM i BBN. I wreszcie – prezydent RP pośmiertnie odznaczył Marka Rosiaka Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne osiągnięcia w działalności zawodowej i społecznej podejmowanej w służbie państwu i społeczeństwu”.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Donald Tusk będąc premierem okazał wyjątkową łaskę Henryce Krzywonos. Jak się okazuje, przyznał jej emeryturę specjalną w wysokości 3,5 tys. zł miesięcznie. Wdowa po Marku Rosiaku, działaczu PiS zamordowanym przez byłego członka PO Ryszarda Cybę na takie świadczenie, zdaniem Tuska, nie zasłużyła. W ohydnym piśmie do Haliny Rosiak ex-szef rządu pisał, że mord „nie posiada wymaganego elementu wyjątkowości”.
Czy Henryka Krzywonos zasłużyła na przyznanie emerytury specjalnej przez premiera? Mam poważne wątpliwości. Nie rozpoczęła – jak się żenująco upiera – żadnego strajku gdańskiej komunikacji w sierpniu 1980 r. Jest wystarczająco dużo świadków, by w bajki pani Heni nie wierzyć. A jeśli ktoś nie wierzy świadkom (!), wystarczy, że posłucha jej samej. Podawane przez nią wersje najważniejszego wydarzenia w jej publicznym życiu są na tyle różne, że śmiało można powiedzieć, iż dzielna tramwajarka po prostu kłamie. Nie była też żadną legendą podziemia. Nie zasłużyła się w stanie wojennym – jak sugeruje. Nie była liderką MKS, a później MKZ, jak próbują fałszować jej życiorys polityczni przyjaciele. Z Komitetu została usunięta na wniosek załogi własnego zakładu! Pomijam inne kwestie – że tak powiem: życia codziennego – które eliminowały ją z wąskiego grona przywódców strajku.
Jej rodzinny dom dziecka – chwała za decyzję o jego założeniu i miłość, jaką obdarzyła swoje dzieci – wbrew łzawym opisom z wywiadów w „Wyborczej” czy „Krytyce Politycznej” - miał się całkiem nieźle. Zarówno pod kątem lokalowym (185 m2! z trzech połączonych mieszkań), jak i finansowym (owiane pewną tajemnicą wsparcie od Jolanty Kwaśniewskiej i gdańskich władz). Poza tym emeryturę specjalną dostała w 2009 r., gdy dzieci – przynajmniej część – były już dorosłe i samodzielne. Być może były inne względy, które wskazywały na konieczność wsparcia Krzywonos przez premiera. Trudno powiedzieć – opieramy się na ogólnodostępnej wiedzy, bo sama pani Henryka nie chce na ten temat rozmawiać.
Można jednak odnieść wrażenie, że została po prostu kupiona. Ordynarnie, za żywą gotówkę. Że w zamian za 3,5 tys. zł miesięcznie oraz wszechobecny splendor uaktywniła się i jęła jazgotać na głównego politycznego wroga Platformy. Jej histeryczne ataki na Jarosława Kaczyńskiego i PiS zaczęły się właśnie po tym, gdy zaczęło jej się lepiej powodzić. Co miesiąc na konto wpływała dodatkowa kasa z rządu, a sowicie (milionami złotych) dotowane przez wiele państwowych urzędów Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego (czyli „Krytyka Polityczna”) wydała groteskową książkę – biografię tramwajarki, pełną infantylnych zachwytów nad jej życiorysem i zwykłych kłamstw.
O Henryce Krzywonos niebawem nieco więcej, ale tu zajmujemy się Donaldem Tuskiem i jego premierowskim widzimisię w przyznawaniu świadczeń specjalnych. Oto na drugim biegunie tej historii jest Halina Rosiak. Jej mąż, Marek Rosiak, w 2010 r. został brutalnie zamordowany przez Ryszarda Cybę, byłego członka Platformy Obywatelskiej, który kierował się wyłącznie polityczną nienawiścią. Przyznał to sam morderca, skazany na dożywocie. Było to jedyne takie zabójstwo w III RP. Podkreślał to sam Donald Tusk w specjalnym sejmowym wystąpieniu dzień po zbrodni. Posiedzenie izby niższej zaczęło się wówczas od minuty ciszy. Trzy dni później ten sam Tusk, wraz z ówczesnym prezydentem Bronisławem Komorowskim i marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną pofatygował się na miejsce zbrodni, by zapalić znicz. Morderstwu poświęcone było specjalne posiedzenie połączonych komisji sprawiedliwości i ds. służb specjalnych. Byli na nim obecni zastępca prokuratora generalnego, komendant główny policji, szef ABW, wysocy przedstawiciele KPRM i BBN. I wreszcie – prezydent RP pośmiertnie odznaczył Marka Rosiaka Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne osiągnięcia w działalności zawodowej i społecznej podejmowanej w służbie państwu i społeczeństwu”.
CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/274382-obrzydliwa-dwulicowosc-tuska-pseudolegenda-ze-swiadczeniem-specjalnym-ofiara-politycznego-mordu-nic-wyjatkowego?strona=1