Establishment uruchomił wszelkie medialne formy zastraszania. Od kilku tygodni polscy dziennikarze biegają po zagranicznych mediach donosząc na rząd Prawa i Sprawiedliwości. O ile większość załatwia sprawę w białych rękawiczkach, Tomasz Lis pofatygował się do berlińskiej telewizji osobiście. Chwilę potem bez mrugnięcia okiem bezczelnie oznajmił widzom TVP, że Polska nie ma dobrej prasy za granicą. Podwójna rola nie razi go ani trochę. Straszy sondażami, pomstuje karami ze strony Unii za łamanie demokracji i zapowiada Majdan w Warszawie.
Salon miota się w ostatniej walce o nienaruszalność własnych interesów. Nie baczy na koszty, na zachowanie pozorów wiarygodności, nie liczy się z demokratyczną wolą Polaków, ani ze świadomością społeczną. Orwellowska manipulacja rozgrywana jest w każdym medialnym przyczółku establishmentu. Salonowi dziennikarze tak dalece zapamiętali się w budowaniu szerokiego, antypisowskiego frontu jedności, że zwracają nawet wagi na wątpliwą wiarygodność prezentowanych „autorytetów”.
Monika Olejnik zaprosiła do Kropki Macieja Jankowskiego, byłego działacza „Solidarności”, jednego z liderów AWS, którego żenujący popis oddawania orderu mógł co najwyżej wzbudzić politowanie. Występ byłego działacza, mówiącego o prezesie PiS z pogardą per „Jarek”, miał prawdopodobnie uwiarygodnić frakcję Henryki Krzywonos. Niestety skompromitował samą Olejnik.
Lubię się kąpać. I wolę mieć w kranie ciepłą wodę niż święconą. Jeszcze jak Rydzyk się dorwie do tej święconej wody, to nie stać mnie będzie, za droga będzie, żeby wannę napełnić
— skwitował Jankowski, podsumowując sytuację polityczną w Polsce. Przyznał przy tym, że z „Jarkiem” nigdy nie był po tej samej stronie. Zapewniał jednak, że jest człowiekiem otwartym na tyle, że zdarzało mu się „pić wódeczkę z Millerem”. Cóż, pani Olejnik też była otwarta na tyle, że podróżowała jedną taksówką z Jerzym Urbanem za starych dobrych czasów.
Tomasz Lis z kolei oddał głos byłemu politykowi PZPR, który jako obrońca wolności i demokracji, ostrzegał rząd PiS przed odgórnymi rozstrzygnięciami Unii Europejskiej. Spod pozornie spokojnej twarzy Włodzimierza Cimoszewicza wyłaniał się napięty lęk przed zmianami realizowanymi przez Prawo i Sprawiedliwość. Grając na strunie zagrożenia autorytatyzmem władzy, Cimoszewicz sięgnął po najwyższe środki odwoławcze, ostrzegając że UE potrafi sobie poradzić z łamaniem konstytucji przez poszczególne kraje.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Establishment uruchomił wszelkie medialne formy zastraszania. Od kilku tygodni polscy dziennikarze biegają po zagranicznych mediach donosząc na rząd Prawa i Sprawiedliwości. O ile większość załatwia sprawę w białych rękawiczkach, Tomasz Lis pofatygował się do berlińskiej telewizji osobiście. Chwilę potem bez mrugnięcia okiem bezczelnie oznajmił widzom TVP, że Polska nie ma dobrej prasy za granicą. Podwójna rola nie razi go ani trochę. Straszy sondażami, pomstuje karami ze strony Unii za łamanie demokracji i zapowiada Majdan w Warszawie.
Salon miota się w ostatniej walce o nienaruszalność własnych interesów. Nie baczy na koszty, na zachowanie pozorów wiarygodności, nie liczy się z demokratyczną wolą Polaków, ani ze świadomością społeczną. Orwellowska manipulacja rozgrywana jest w każdym medialnym przyczółku establishmentu. Salonowi dziennikarze tak dalece zapamiętali się w budowaniu szerokiego, antypisowskiego frontu jedności, że zwracają nawet wagi na wątpliwą wiarygodność prezentowanych „autorytetów”.
Monika Olejnik zaprosiła do Kropki Macieja Jankowskiego, byłego działacza „Solidarności”, jednego z liderów AWS, którego żenujący popis oddawania orderu mógł co najwyżej wzbudzić politowanie. Występ byłego działacza, mówiącego o prezesie PiS z pogardą per „Jarek”, miał prawdopodobnie uwiarygodnić frakcję Henryki Krzywonos. Niestety skompromitował samą Olejnik.
Lubię się kąpać. I wolę mieć w kranie ciepłą wodę niż święconą. Jeszcze jak Rydzyk się dorwie do tej święconej wody, to nie stać mnie będzie, za droga będzie, żeby wannę napełnić
— skwitował Jankowski, podsumowując sytuację polityczną w Polsce. Przyznał przy tym, że z „Jarkiem” nigdy nie był po tej samej stronie. Zapewniał jednak, że jest człowiekiem otwartym na tyle, że zdarzało mu się „pić wódeczkę z Millerem”. Cóż, pani Olejnik też była otwarta na tyle, że podróżowała jedną taksówką z Jerzym Urbanem za starych dobrych czasów.
Tomasz Lis z kolei oddał głos byłemu politykowi PZPR, który jako obrońca wolności i demokracji, ostrzegał rząd PiS przed odgórnymi rozstrzygnięciami Unii Europejskiej. Spod pozornie spokojnej twarzy Włodzimierza Cimoszewicza wyłaniał się napięty lęk przed zmianami realizowanymi przez Prawo i Sprawiedliwość. Grając na strunie zagrożenia autorytatyzmem władzy, Cimoszewicz sięgnął po najwyższe środki odwoławcze, ostrzegając że UE potrafi sobie poradzić z łamaniem konstytucji przez poszczególne kraje.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/274344-takiego-pozaru-w-salonie-jeszcze-nie-bylo-lisowi-i-olejnik-zabraklo-autorytetow-by-uwiarygodnic-antyrzadowa-farse-za-ta-histeria-moze-stac-wszystko?strona=1