Powinniśmy pokazywać nasz punkt widzenia, przekonywać do swoich racji. Póki żyjemy powinniśmy próbować przekonać każdego. Nie mamy przecież innego wyjścia
— mówi Agnieszka Romaszewska-Guzy w rozmowie z portalem w Polityce.pl.
wPolityce.pl: Niemal od początku istnienia rządu PiS-u media zagraniczne piszą bardzo krytycznie o Polsce i polskiej władzy. Często włączają się w to polscy dziennikarze, którzy pisują dla zagranicznych mediów. Czy to w Pani ocenie jest problem dla nas? Martwić się tym, czy machnąć ręką?
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Uważam, że to jest dla nas problem i należy się z tym liczyć. Oczywiście można powiedzieć, że tym nie warto się przejmować, ale przecież nie jesteśmy wyspą. Nie żyjemy w izolacji. Świat nie jest już monadyczny, jest bardzo powiązany. Powiązania Polski są bardzo ścisłe, szybkie i bliskie. To oznacza, że ton artykułów, o które Pan pyta, to jest problem.
Z czego ta prasa wynika w Pani ocenie?
Sama się nad tym zastanawiam. Te opinie i doniesienia są częściowo niezależne od tzw. prawej strony. Przez lata w Polsce wiele instytucji, ośrodków opiniotwórczych było zdominowanych przez obóz przeciwny, przez obóz III RP. To środowiska często z rodowodem z PRL-u, ale nie tylko. Najczęściej chodziło o powiązania z Unią Wolności, czy wcześniej Unią Demokratyczną. Te instytucje były czasem przejmowane siłą, choć wiele z nich było zagospodarowywanych przez jedno środowisko.
Jaki to ma związek z prasą zagraniczną?
W ten sposób opanowano bowiem także wszelkie przyczółki kontaktów z Zachodem. To ma ogromne znaczenie. Jednak to już nie tylko efekt „dziejowej konieczności”. W mojej ocenie to również efekt zaniedbań tzw. strony konserwatywnej. Sama funkcjonuję na styku z zagranicą i widzę, że tu jest wiele do zrobienia. Widać słabość, umownie mówiąc, strony prawej, w tej sprawie.
O jakiej słabości Pani mówi?
Widać słabość w kwestiach PR-u, zwłaszcza zagranicznego. W ostatnich latach zrobiono wiele, by dotrzeć do obywateli, by tłumaczyć motywacje. Powstały alternatywne kanały informacji, wymiana poglądów. Internet bardzo się tu przysłużył. Jednak na gruncie zagranicznym nic takiego nie miało miejsca. Nie powstały niemal wcale platformy porozumienia z korespondentami, ludźmi z zza granicy. Bardzo niewielu ważnych ludzi z obozu prawicy funkcjonuje w międzynarodowym świecie. Jeśli już to pojedyncze jednostki uczestniczą w życiu oficjalnym. Potrzebne jest realne funkcjonowanie w świecie zagranicznym. Ludzie prawicy powinni mieć międzynarodowe kręgi towarzyskie, kontakty za granicą, znajomych itd. Chodzi o to, by można było ludziom z innych krajów tłumaczyć, co dzieje się w Polsce.
To może dać jakieś efekty?
Oczywiście nie od razu, ale to po jakimś czasie będzie miało swoje owoce. Szczególnie jeśli będzie to zjawisko masowe. Przez lata problemem dla Polaków była bariera językowa. Po angielsku mówili głównie ci, którzy wyjeżdżali za granicę. A to byli najczęściej ludzie z pogranicza systemu w czasach PRL-u. W latach 90. to był często problem, bowiem ci, którzy znali język i byli w stanie się przebić to byli głównie ludzie tworzący zliberalizowaną twarz dawnego systemu. Obecnie mamy setki czy tysiące ludzi, którzy znają angielski i są w stanie funkcjonować na arenie międzynarodowej. Jednak do tego trzeba przywiązywać wagę. Potrzebni są tacy ludzie, jak prof. Krasnodębski, który świetnie funkcjonuje w Niemczech jako intelektualista. Jego poglądy mogą być marginalizowane, ale z nim się trzeba jednak jakoś liczyć. On jest profesorem.
Działanie indywidualnych ludzi może rzeczywiście coś zmienić?
Pytanie o skalę tego zjawiska. Sama mam kontakty na Wschodzie. Ludzie dość często pytają mnie co się u nas dzieje, jak to interpretować. I widzę, że moja odpowiedź jest dla nich znacząca. Oni oczywiście poznają również inne przekazy, np. medialne, na temat tego, co się dzieje w Polsce. Ale spotykają przynajmniej również moje zdanie. Potrzeba nam ludzi, którzy mają znajomych, kontakty, którzy prowadzą takie rozmowy i są w stanie takie spotkania odbywać. Polacy muszą tak działać, żeby się przebijać ze swoimi opiniami i poglądami na świecie.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Powinniśmy pokazywać nasz punkt widzenia, przekonywać do swoich racji. Póki żyjemy powinniśmy próbować przekonać każdego. Nie mamy przecież innego wyjścia
— mówi Agnieszka Romaszewska-Guzy w rozmowie z portalem w Polityce.pl.
wPolityce.pl: Niemal od początku istnienia rządu PiS-u media zagraniczne piszą bardzo krytycznie o Polsce i polskiej władzy. Często włączają się w to polscy dziennikarze, którzy pisują dla zagranicznych mediów. Czy to w Pani ocenie jest problem dla nas? Martwić się tym, czy machnąć ręką?
Agnieszka Romaszewska-Guzy: Uważam, że to jest dla nas problem i należy się z tym liczyć. Oczywiście można powiedzieć, że tym nie warto się przejmować, ale przecież nie jesteśmy wyspą. Nie żyjemy w izolacji. Świat nie jest już monadyczny, jest bardzo powiązany. Powiązania Polski są bardzo ścisłe, szybkie i bliskie. To oznacza, że ton artykułów, o które Pan pyta, to jest problem.
Z czego ta prasa wynika w Pani ocenie?
Sama się nad tym zastanawiam. Te opinie i doniesienia są częściowo niezależne od tzw. prawej strony. Przez lata w Polsce wiele instytucji, ośrodków opiniotwórczych było zdominowanych przez obóz przeciwny, przez obóz III RP. To środowiska często z rodowodem z PRL-u, ale nie tylko. Najczęściej chodziło o powiązania z Unią Wolności, czy wcześniej Unią Demokratyczną. Te instytucje były czasem przejmowane siłą, choć wiele z nich było zagospodarowywanych przez jedno środowisko.
Jaki to ma związek z prasą zagraniczną?
W ten sposób opanowano bowiem także wszelkie przyczółki kontaktów z Zachodem. To ma ogromne znaczenie. Jednak to już nie tylko efekt „dziejowej konieczności”. W mojej ocenie to również efekt zaniedbań tzw. strony konserwatywnej. Sama funkcjonuję na styku z zagranicą i widzę, że tu jest wiele do zrobienia. Widać słabość, umownie mówiąc, strony prawej, w tej sprawie.
O jakiej słabości Pani mówi?
Widać słabość w kwestiach PR-u, zwłaszcza zagranicznego. W ostatnich latach zrobiono wiele, by dotrzeć do obywateli, by tłumaczyć motywacje. Powstały alternatywne kanały informacji, wymiana poglądów. Internet bardzo się tu przysłużył. Jednak na gruncie zagranicznym nic takiego nie miało miejsca. Nie powstały niemal wcale platformy porozumienia z korespondentami, ludźmi z zza granicy. Bardzo niewielu ważnych ludzi z obozu prawicy funkcjonuje w międzynarodowym świecie. Jeśli już to pojedyncze jednostki uczestniczą w życiu oficjalnym. Potrzebne jest realne funkcjonowanie w świecie zagranicznym. Ludzie prawicy powinni mieć międzynarodowe kręgi towarzyskie, kontakty za granicą, znajomych itd. Chodzi o to, by można było ludziom z innych krajów tłumaczyć, co dzieje się w Polsce.
To może dać jakieś efekty?
Oczywiście nie od razu, ale to po jakimś czasie będzie miało swoje owoce. Szczególnie jeśli będzie to zjawisko masowe. Przez lata problemem dla Polaków była bariera językowa. Po angielsku mówili głównie ci, którzy wyjeżdżali za granicę. A to byli najczęściej ludzie z pogranicza systemu w czasach PRL-u. W latach 90. to był często problem, bowiem ci, którzy znali język i byli w stanie się przebić to byli głównie ludzie tworzący zliberalizowaną twarz dawnego systemu. Obecnie mamy setki czy tysiące ludzi, którzy znają angielski i są w stanie funkcjonować na arenie międzynarodowej. Jednak do tego trzeba przywiązywać wagę. Potrzebni są tacy ludzie, jak prof. Krasnodębski, który świetnie funkcjonuje w Niemczech jako intelektualista. Jego poglądy mogą być marginalizowane, ale z nim się trzeba jednak jakoś liczyć. On jest profesorem.
Działanie indywidualnych ludzi może rzeczywiście coś zmienić?
Pytanie o skalę tego zjawiska. Sama mam kontakty na Wschodzie. Ludzie dość często pytają mnie co się u nas dzieje, jak to interpretować. I widzę, że moja odpowiedź jest dla nich znacząca. Oni oczywiście poznają również inne przekazy, np. medialne, na temat tego, co się dzieje w Polsce. Ale spotykają przynajmniej również moje zdanie. Potrzeba nam ludzi, którzy mają znajomych, kontakty, którzy prowadzą takie rozmowy i są w stanie takie spotkania odbywać. Polacy muszą tak działać, żeby się przebijać ze swoimi opiniami i poglądami na świecie.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/274301-romaszewska-o-atakach-zagranicznych-mediow-widac-zmasowana-akcje-na-pewno-tej-sprawy-nie-powinnismy-odpuszczac-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.