Spróbujmy na ostatnie wydarzenia spojrzeć z dystansu i bez emocji. Obiektywny opis brzmiałby mniej więcej tak:
System III RP, pomimo posiadania totalnej dominacji w mediach, biznesie i wszystkich instytucjach państwa, przegrał majowe wybory prezydenckie, a następnie parlamentarne. Wcześniej jego liderzy czuli nadciągającą katastrofę, próbowali więc założyć blokadę w postaci fałszowania/wypaczania wyniku głosowania. Jednak mobilizacja społeczna po wyborach samorządowych utrudniła powtórzenie tego manewru obronnego.
W tej sytuacji postanowiono założyć blokadę woli wyborców w tak zwanym Trybunale Konstytucyjnym. Instytucja ta i tak była w pełni zdominowana przez twórców systemu III RP, jednak nowa większość miała mieć prawo wprowadzania tam nowych sędziów. Za kilka lat można by mówić o pewnej równowadze. To ryzyko było dla władców III RP nie do przyjęcia. Postanowiono uderzyć szybko i brutalnie. Pozbawiona już mandatu moralnego do rządzenia większość, przy współudziale samych sędziów Trybunału (sic!), zmajstrowała spec ustawę, która dawała prawo wyboru pięciu sędziów nie Sejmowi nowej kadencji, ale posłom odchodzącym.
Uznawano, że Prawo i Sprawiedliwość, zapewne zmuszone do jakiejś trudnej koalicji, nie będzie w stanie tego przekrętu odkręcić. A jeśli by spróbowało, będzie można wykreować tezę o zagrożeniu demokracji. I rozhuśtać nastroje.
No i tak doszliśmy do obecnej chwili. Bo w teoretycznie genialnym planie władców III RP były jednak trzy błędy.
Po pierwsze, błędnie przyjęto, że PiS nie będzie w stanie opowiedzieć wyborcom o tym platformerskim skoku na Trybunał z końcówki kadencji bo to zbyt skomplikowane. Okazało się, że jednak potrafił to zrobić. Obraz jest tym wyraźniejszy, im bardziej sami sędziowie Trybunału, zwłaszcza prezes Rzepliński, ustawiają się jako współkoalicjanci Platformy.
Po drugie, PiS zdobył samodzielną większość i naturalna zdolność mediów III RP do grania koalicjantem przestała mieć znaczenie.
Po trzecie wreszcie, Kaczyński nie dał się nabrać i nie uległ pokusie przymknięcia oko na ten przekręt by zyskać święty spokój w pierwszych, trudnych miesiącach. Celnie ujęła to Agnieszka Romaszewska:
Dokładnie tak by było, bo tak to pomyślano. Głosowanie swoją drogą, wynik wyborów swoją, wola wyborców swoją. A rządzić mają ci, co rządzili. I nawet nie ukrywają, że poszliby na całość. Zapewne i 500 złotych na drugie, trzecie i kolejne dziecko okazałoby się niekonstytucyjne, bo może krzywdzi te pierwsze. Nie byłoby też żadnych szans na uzdrowienie mediów publicznych, skuteczną walkę z korupcją, Itp. Itd.
W tej sytuacji Jarosław Kaczyński nie miał wyjścia. Musiał zareagował, musiał podjąć wyzwanie.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Spróbujmy na ostatnie wydarzenia spojrzeć z dystansu i bez emocji. Obiektywny opis brzmiałby mniej więcej tak:
System III RP, pomimo posiadania totalnej dominacji w mediach, biznesie i wszystkich instytucjach państwa, przegrał majowe wybory prezydenckie, a następnie parlamentarne. Wcześniej jego liderzy czuli nadciągającą katastrofę, próbowali więc założyć blokadę w postaci fałszowania/wypaczania wyniku głosowania. Jednak mobilizacja społeczna po wyborach samorządowych utrudniła powtórzenie tego manewru obronnego.
W tej sytuacji postanowiono założyć blokadę woli wyborców w tak zwanym Trybunale Konstytucyjnym. Instytucja ta i tak była w pełni zdominowana przez twórców systemu III RP, jednak nowa większość miała mieć prawo wprowadzania tam nowych sędziów. Za kilka lat można by mówić o pewnej równowadze. To ryzyko było dla władców III RP nie do przyjęcia. Postanowiono uderzyć szybko i brutalnie. Pozbawiona już mandatu moralnego do rządzenia większość, przy współudziale samych sędziów Trybunału (sic!), zmajstrowała spec ustawę, która dawała prawo wyboru pięciu sędziów nie Sejmowi nowej kadencji, ale posłom odchodzącym.
Uznawano, że Prawo i Sprawiedliwość, zapewne zmuszone do jakiejś trudnej koalicji, nie będzie w stanie tego przekrętu odkręcić. A jeśli by spróbowało, będzie można wykreować tezę o zagrożeniu demokracji. I rozhuśtać nastroje.
No i tak doszliśmy do obecnej chwili. Bo w teoretycznie genialnym planie władców III RP były jednak trzy błędy.
Po pierwsze, błędnie przyjęto, że PiS nie będzie w stanie opowiedzieć wyborcom o tym platformerskim skoku na Trybunał z końcówki kadencji bo to zbyt skomplikowane. Okazało się, że jednak potrafił to zrobić. Obraz jest tym wyraźniejszy, im bardziej sami sędziowie Trybunału, zwłaszcza prezes Rzepliński, ustawiają się jako współkoalicjanci Platformy.
Po drugie, PiS zdobył samodzielną większość i naturalna zdolność mediów III RP do grania koalicjantem przestała mieć znaczenie.
Po trzecie wreszcie, Kaczyński nie dał się nabrać i nie uległ pokusie przymknięcia oko na ten przekręt by zyskać święty spokój w pierwszych, trudnych miesiącach. Celnie ujęła to Agnieszka Romaszewska:
Dokładnie tak by było, bo tak to pomyślano. Głosowanie swoją drogą, wynik wyborów swoją, wola wyborców swoją. A rządzić mają ci, co rządzili. I nawet nie ukrywają, że poszliby na całość. Zapewne i 500 złotych na drugie, trzecie i kolejne dziecko okazałoby się niekonstytucyjne, bo może krzywdzi te pierwsze. Nie byłoby też żadnych szans na uzdrowienie mediów publicznych, skuteczną walkę z korupcją, Itp. Itd.
W tej sytuacji Jarosław Kaczyński nie miał wyjścia. Musiał zareagował, musiał podjąć wyzwanie.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/273852-to-nie-kaczynski-wywolal-wojne-o-trybunal-to-jemu-ja-wydano-musi-ja-wygrac-bo-celem-ataku-jest-zablokowanie-zmian?strona=1