PÓŁ PORCJI MAZURKA. Gdzie wtedy byliście, drodzy obrońcy Trybunału Konstytucyjnego, gdy kpiny z konstytucji robiła Platforma?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Adrian Grycuk/CC/Wikimedia Commons
Fot. Adrian Grycuk/CC/Wikimedia Commons

Zacząć muszę od deklaracji, że nie podoba mnie się sposób w jaki PiS reaguje na kłopoty z Trybunałem Konstytucyjnym: nie podoba mnie się ani to co, ani jak robi. I gdybym na tym poprzestał mógłbym dziś wybrać się na demonstracje pod Sejm „w obronie niezależności Trybunału”.

Ba, miałbym poparcie elit prawniczych Rzeczpospolitej, wszak protestują sędziowie Sądu Najwyższego i Prokurator Generalny, prawnicy z PAN (trzech sprawiedliwych dostrzegło w tej hucpie politykę!) i wykładowcy uniwersyteccy, gromy ciskają stowarzyszenia sędziów, prokuratorów, prawników leworęcznych i prawonożnych, włosy z głowy wyrywają prowincjonalni kauzyperdzi broniący drobnych rzezimieszków oraz tuzy warszawskiej palestry – wszyscy razem, zjednoczeni w obronie pryncypiów. I byłoby mnie nawet z wami po drodze, gdyby nie cisnęły mnie się dwa pytania.

Po pierwsze, co robiliście wiosną? Gdzie byliście, gdy Trybunał Konstytucyjny sam sobie napisał, a Platforma Obywatelska przez Sejm przepchnęła ustawę niebywałą? Ówczesna władza nie tylko ograniczała – i tak bezwstydnie przez Sejm naciągane – wymagania wobec kandydatów na sędziów Trybunału, ale przede wszystkim dokonała awansem wyboru sędziów na cały 2015 rok. W zasadzie czemu tak mało? Trzeba było wybrać od razu sędziów do 2030 roku i tak byście – drodzy obrońcy niezależności sądów – nie pisnęli.

Tak, wiem, niektórzy z was krytykowali te rozwiązania, owszem. Tyle tylko, że skończyło się na jednym, dwóch artykułach w gazetach, jakimś apelu, narzekaniu, że może to faktycznie mało eleganckie i tyle. Wtedy był – wybaczcie, że powtórzę porównanie - pisk pojedynczych dyszkantów, dziś ryk potężnego chóru i uliczne demonstracje, no, raczej próby demonstracji.

Ale nikt z was nie zająknął się nad sprawą drugą. Otóż na czele Trybunału Konstytucyjnego stoi czynny polityk, owszem, ubrany w szaty bezstronnego recenzenta prawa, lecz jednak człowiek nieukrywający swego politycznego temperamentu, partyjnych sympatii i antypisowskiej obsesji. Przesadzam? To pozwólcie państwo, że przypomnę swój tekst sprzed niespełna roku, a raczej jego końcówkę. Tak na marginesie, słowa te wypomniała niedawno Rzeplińskiemu felietonistka konkurencyjnego tygodnika, ponoć (nie wiem, nie czytałem) zapominająca – ach, cóż za zaskoczenie – wskazać skąd je wzięła. Trzeba jednak jej oddać, że mało kto poza nią się takimi deklaracjami prezesa zainteresował. A szkoda, bo Rzepliński jak żaden inny sędzia Trybunału dokonuje tu – pozwolę sobie użyć ulubionego słowa internautów – samozaorania.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych