Czy nie jest pani zdziwiona tym, że tak wytrawni prawnicy, jak prof. Andrzej Zoll, nie bili na alarm, nie uderzali w dzwony, kiedy Platforma majstrowała przy Trybunale Konstytucyjnym, a teraz ogłaszają koniec demokracji?
Oczywiście. Po pierwsze, słowa prof. Zolla są za mocne. Trzeba było to wcześniej podejmować. Ja sama mówiłam o tym wcześniej. Dlatego m.in. Platforma przegrała. Ale równocześnie prof. Zoll ma prawdopodobnie świadomość bardzo dużej władzy, jaką posiada PiS i jeszcze zdobywania do tej władzy nowych obszarów. Ma też zapewne świadomość małostkowości, w wypadku np. sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Wyeliminowano z niej PSL, choć w partii tej dokonała się prawdziwa rewolucja pokoleniowa. Taki Władysław Kosiniak-Kamysz mógłby wiele włożyć do programu 500 zł na dziecko, bo pokazuje, że pierwszą sprawą są zbyt niskie progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej. Jak się ich nie podniesie, to ludzie dostaną 500 zł na dziecko, ale stracą inne formy pomocy. Wreszcie prof. Zoll, jak sądzę, dostrzega, podobnie jak ja, pewną systematyczność w zagrabianiu władzy.
Czy zagrabianie władzy nie było domeną Platformy? Sami pani wielokrotnie na to zwracała uwagę…
W Platformie 90 proc. stanowili oportuniści. Pełno było tam hipokryzji. PO nie miała tej jakości młodych ludzi, jakich ma PiS. Teraz razi jednak systematyczność, przygotowanie w grabieniu tej władzy. To nowa jakość. Platforma działała oportunistycznie, brała to, co mogła. A w PiS jest to podbudowane głębszymi kompleksami, emocjami, sytuacją przegrywania wiele razy i brutalnością. Platforma robiła to w białych rękawiczkach, a tutaj jest efekt demonstracyjny władzy, że można sobie na wiele pozwolić. Tymczasem władza wymaga obszarów niezależnych, żeby przeglądać się w ich lustrze. Wymaga niezależnych mediów. Mówienie o osłonie medialnej, którą ma się tworzyć w mediach publicznych jest dla mnie nie do przyjęcia. Platforma robiła mniej i po cichu. A PiS to robi z fanfarami, z zamysłem i gruntownie. Stąd reakcja. To jest kwestia masy krytycznej, dojścia do punktu, w którym trudno się temu przyglądać spokojnie.
Może to, że PiS – w przeciwieństwie do Platformy - niczego nie robi w ukryciu, świadczy właśnie o uczciwych intencjach naprawy Polski? Może to jest właśnie ta dobra zmiana?
Dobra zmiana miała dotyczyć sytuacji społecznej, sprawności państwa. Dobra zmiana byłaby wtedy, gdyby PiS się przemógł i powiedział: kończymy upartyjniać państwo, odtwarzamy służbę cywilną. Bo bez tego się nie da. Te sceny między Mariuszem Kamińskim a Markiem Biernackim, kiedy Kamiński mówi: przychodzę objąć urząd, a tam nie ma żadnych dokumentów, tylko płacząca sekretarka, która mówi „wszystko zabrali”. To pokazuje, w warunkach wielkich zagrożeń, pustkę władzy wynikającą z braku kręgosłupa służby cywilnej. Dobra zmiana to nie jest demonstrowanie, że kontrolujemy obszary, na których pokazujemy, iż nie ma niczego niezależnego i można wszystko łatwo zagarnąć. To obalanie pewnego mitu, który jest potrzebny, żeby ludzie wierzyli w demokrację. Bo demokracja jest podszyta dyktaturą większości, jeżeli ta większość jest duża. Ale tego nie można pokazywać, bo wtedy ludzie nie dostrzegają różnicy między demokracją a totalitaryzmem. To też kwestia umowna, mitu, pewnego stylu, a ten styl jest brutalny. Wynika z odreagowania kompleksów i to jest drażniące.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy nie jest pani zdziwiona tym, że tak wytrawni prawnicy, jak prof. Andrzej Zoll, nie bili na alarm, nie uderzali w dzwony, kiedy Platforma majstrowała przy Trybunale Konstytucyjnym, a teraz ogłaszają koniec demokracji?
Oczywiście. Po pierwsze, słowa prof. Zolla są za mocne. Trzeba było to wcześniej podejmować. Ja sama mówiłam o tym wcześniej. Dlatego m.in. Platforma przegrała. Ale równocześnie prof. Zoll ma prawdopodobnie świadomość bardzo dużej władzy, jaką posiada PiS i jeszcze zdobywania do tej władzy nowych obszarów. Ma też zapewne świadomość małostkowości, w wypadku np. sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Wyeliminowano z niej PSL, choć w partii tej dokonała się prawdziwa rewolucja pokoleniowa. Taki Władysław Kosiniak-Kamysz mógłby wiele włożyć do programu 500 zł na dziecko, bo pokazuje, że pierwszą sprawą są zbyt niskie progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej. Jak się ich nie podniesie, to ludzie dostaną 500 zł na dziecko, ale stracą inne formy pomocy. Wreszcie prof. Zoll, jak sądzę, dostrzega, podobnie jak ja, pewną systematyczność w zagrabianiu władzy.
Czy zagrabianie władzy nie było domeną Platformy? Sami pani wielokrotnie na to zwracała uwagę…
W Platformie 90 proc. stanowili oportuniści. Pełno było tam hipokryzji. PO nie miała tej jakości młodych ludzi, jakich ma PiS. Teraz razi jednak systematyczność, przygotowanie w grabieniu tej władzy. To nowa jakość. Platforma działała oportunistycznie, brała to, co mogła. A w PiS jest to podbudowane głębszymi kompleksami, emocjami, sytuacją przegrywania wiele razy i brutalnością. Platforma robiła to w białych rękawiczkach, a tutaj jest efekt demonstracyjny władzy, że można sobie na wiele pozwolić. Tymczasem władza wymaga obszarów niezależnych, żeby przeglądać się w ich lustrze. Wymaga niezależnych mediów. Mówienie o osłonie medialnej, którą ma się tworzyć w mediach publicznych jest dla mnie nie do przyjęcia. Platforma robiła mniej i po cichu. A PiS to robi z fanfarami, z zamysłem i gruntownie. Stąd reakcja. To jest kwestia masy krytycznej, dojścia do punktu, w którym trudno się temu przyglądać spokojnie.
Może to, że PiS – w przeciwieństwie do Platformy - niczego nie robi w ukryciu, świadczy właśnie o uczciwych intencjach naprawy Polski? Może to jest właśnie ta dobra zmiana?
Dobra zmiana miała dotyczyć sytuacji społecznej, sprawności państwa. Dobra zmiana byłaby wtedy, gdyby PiS się przemógł i powiedział: kończymy upartyjniać państwo, odtwarzamy służbę cywilną. Bo bez tego się nie da. Te sceny między Mariuszem Kamińskim a Markiem Biernackim, kiedy Kamiński mówi: przychodzę objąć urząd, a tam nie ma żadnych dokumentów, tylko płacząca sekretarka, która mówi „wszystko zabrali”. To pokazuje, w warunkach wielkich zagrożeń, pustkę władzy wynikającą z braku kręgosłupa służby cywilnej. Dobra zmiana to nie jest demonstrowanie, że kontrolujemy obszary, na których pokazujemy, iż nie ma niczego niezależnego i można wszystko łatwo zagarnąć. To obalanie pewnego mitu, który jest potrzebny, żeby ludzie wierzyli w demokrację. Bo demokracja jest podszyta dyktaturą większości, jeżeli ta większość jest duża. Ale tego nie można pokazywać, bo wtedy ludzie nie dostrzegają różnicy między demokracją a totalitaryzmem. To też kwestia umowna, mitu, pewnego stylu, a ten styl jest brutalny. Wynika z odreagowania kompleksów i to jest drażniące.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/272619-tylko-u-nas-prowokacyjny-wywiad-prof-staniszkis-kaczynski-ustawil-sie-w-roli-w-ktorej-skladane-sa-mu-holdy?strona=3