Ciekawy program w dziedzinie edukacji. Mizerny w dziedzinie nauki. Uwagi po expose premier Szydło

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Ocena całokształtu wystąpienia premier Szydło i drugiego expose Jarosława Kaczyńskiego doprasza się wielkiego tekstu. Niewątpliwie robił wrażenie kontrast między bardzo techniczną (chwilami zbyt techniczną) prezentacją nowej szefowej rządu i strategiczną, pełną wizjonerskiego rozmachu mową Jarosława Kaczyńskiego.

Lepszy symbol podziału ról między tymi dwiema postaciami trudno było sobie wymyślić. Zarazem od razu nasuwa się wątpliwość: czy da się oddzielić personalnie jedno od drugiego. Czy – powtarzam to już któryś raz – nie grozi nam faktyczna dwuwładza.

Zarazem obie te postaci zdecydowały się na pewną jednostronność. I skoncentrowana na sprawach społeczno-gospodarczych nowa premier i zaaferowany wytyczaniem polskiemu państwu ideowych celów (z którymi w większości się zgadzam) prezes PiS rzeczywiście, jak powtarza to opozycja, potraktowali po macoszemu politykę zagraniczną. Brak mocnych deklaracji o polityce wschodniej, nieobecność wyraźnych sygnałów odnoszących się do Rosji i Ukrainy , to może być odbierany w innych krajach jako coś nieprzypadkowego.

Mam też wątpliwości co do kontrastu między obecną zwłaszcza w wystąpieniu Kaczyńskiego hurrademokratyczną retoryką i praktyką rządzenia w tych pierwszych dniach. Rozumiem, że PiS szuka dla siebie narzędzi kontroli nad sytuacją, nie chcąc się obudzić w państwie, którym rządzi tylko formalnie. Ale czy konieczne było likwidowanie rotacyjności w obsadzie przewodniczącego Komisji ds. Służb Specjalnych? I rugowanie z tej Komisji PSL, przez co jedno z ugrupowań staje się ugrupowaniem drugiej kategorii. Kiedy zaś towarzyszą temu wywody na temat pakietu demokratycznego, wywołuje się wrażenie cynizmu.

Z całego pakietu zapowiedzi wybieram jednak to, co mnie ostatnio interesuje najbardziej. Beata Szydło, a poniekąd i Jarosław Kaczyński, mocno zapowiedzieli zmiany w edukacji. Rezygnacja z przymusu szkolnego dla sześciolatków, z czasem likwidacja gimnazjów, odstąpienie od testów jako głównego narzędzia sprawdzania wiedzy, zapewnienie należytej roli historii i wychowaniu patriotycznemu, odrodzenie szkolnictwa zawodowego – to kierunek nie tylko sensowny, ale i intelektualnie spójny. Na tym polu jest szansa na realną, można by nawet rzec dogłębną zmianę.

O ile tylko ugrupowanie rządzące nie wystraszy się zmasowanego oporu odwołującego się do jednego argumentu: po co nam bałagan? Media liberalno-lewicowe już mobilizują w tym celu front nauczycieli (skądinąd ciężko i po wielekroć poszkodowanych właśnie przez liberalną lewicę) i wystraszonych atmosferą niepewności i organizacyjnych trudności rodziców. Naturalnie należy wzywać MEN aby jak najszybciej powytyczał ostateczne horyzonty czasowe. Ale żeby się nie bał argumentu: po co to nam? Twierdzenia, że lepsza jest siła bezwładu.

Z sensowym programem edukacyjnym kontrastuje dziura w materii szkolnictwa wyższego i nauki. Premier poświęciła temu kilka zdań: o konieczności uwolnienia uczelni z biurokratycznych obciążeń i otwarcia ich na wolną debatę. Tylko tyle.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych