O ułaskawieniu Kamińskiego, czyli uciekający horyzont

fot.ansa
fot.ansa

Ułaskawienia Mariusza Kamińskiego można bronić celnymi argumentami (jak to już uczynił w swoim tekście Piotr Skwieciński). Można je także wytłumaczyć z punktu widzenia politycznej technologii (czym mało kto się jak dotąd zajął). A jednak można też przeciwko niemu wytoczyć poważny argument, wzięty nie z asortymentu opozycji czy „Gazety Wyborczej”, ale z zasobu wątpliwości, jakie mają prawo żywić zwolennicy autentycznej sanacji państwa.

Początkowa deklaracja wydaje się tu niezbędna: wyrok na Mariusza Kamińskiego był skandaliczny i nie daje się obronić w kategoriach poczucia sprawiedliwości, które na poziomie metapolitycznym jest ważniejsze dla dobrego funkcjonowania państwa niż litera prawa. Takiego zdania byłem i jestem – nic się tu nie zmieniło.

Nie będę się tu zajmował czysto prawnymi aspektami sprawy. Zakładam, że prezydenccy prawnicy są w stanie przedstawić uzasadnienie zastosowania procedury ułaskawienia na obecnym etapie sprawy, czyli zaledwie po pierwszej instancji.

Jak zatem decyzję prezydenta można uzasadniać z etycznego punktu widzenia? Kluczowe jest tutaj stwierdzenie o przywróceniu poczucia sprawiedliwości. Przy fatalnie funkcjonującym wymiarze sprawiedliwości, który nie był w stanie przez cały czas istnienia wolnej Rzeczypospolitej skazać i wsadzić do więzienia choćby na symboliczny czas Jaruzelskiego i Kiszczaka, prezydent faktycznie daje jasny, prosty i czytelny sygnał – kto jest dobry, a kto zły. I nawet gdyby założyć, że wyrok nie ostałby się w apelacji – czego jestem niemal pewien – decyzja Dudy jest znacznie czytelniejsza niż skutek długiego procesu. To trochę jak odcięcie nowej rzeczywistości od starej. Z punktu widzenia politycznego pragmatyzmu decyzję można także uzasadnić, i to na kilka sposobów.

Po pierwsze – prezydent ze swoją pięcioletnią kadencją ma czas na odbudowywanie poparcia ewentualnie nadszarpniętego decyzjami takimi jak w sprawie sędziów TK czy Kamińskiego. Być może doszedł do wniosku, że trzeba wszystkie takie posunięcia wykonać jak najszybciej, aby później móc ich już uniknąć, a zarazem dać rządowi czyste pole do działania.

Po drugie – rozsądne wydaje się zgrupowanie takich ryzykownych posunięć na początku kadencji, kiedy działa jeszcze efekt świeżości, elektorat jest pełen entuzjazmu, a przeciwnik ogłuszony przegraną.

Po trzecie – ciągnący się proces angażowałby Kamińskiego i byłby dla niego mimo wszystko problemem, a opozycja nieustannie by o nim przypominała. Przecinając sprawę teraz, prezydent naraża się na krytykę, ale później nie będzie już ona miała pożywki. Może jedynie wracać w postaci przypominania dawnego faktu, blaknącego w pamięci wyborców i być może przyćmionego dodatkowo dobrą kadencją Dudy oraz dokonaniami Kamińskiego.

Wszystko to prawda. Ale jest związane z decyzją prezydenta ryzyko. Dostrzeżenie go zależy od tego, czy spoglądamy na obecną kadencję jako na moment zwykłego wahnięcia politycznego czy jako na punkt startowy dla procesu gruntownej sanacji państwa. Większość stronników nowej władzy przyjmuje tę pierwszą perspektywę i jest to zrozumiałe. Jednak przy wszystkich wymienionych wyżej uwagach, nie jest możliwe skwitowanie ułaskawienia Kamińskiego – jak to widziałem w wielu przypadkach na Twitterze – krótkim stwierdzeniem: „Należało mu się i koniec”. To nie jest takie proste.

Przede wszystkim Kancelaria Prezydenta powinna była we wszystkich przypadkach przedstawić rozbudowane i przekonujące uzasadnienie, wyjaśniając powody ułaskawienia. Choćby po to, aby osiągnąć efekt przywrócenia praworządności. Tymczasem rzecz wygląda tak, jakby ułaskawienie odbyło się po cichu, w nadziei, że przemknie gdzieś między zamachami w Paryżu a exposé Beaty Szydło. To nielogiczne. Albo robimy z tego rodzaj aktu założycielskiego nowego porządku, albo może się to wydać czysto partyjną i pokątnie podjętą decyzją. Być może po raz kolejny mamy do czynienia ze skutkami chyba jednak kulejącej polityki informacyjnej KPRP.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych