Dla tuzów postpeerelowskiej propagandy wspierającej luminarzy III RP, po 25 października jakby nic się nie zmieniło. Uruchomili przemysł pogardy 2.0 i świat ma wrócić do normy. Ich normy.
Jak najszybsza zmiana oblicza mediów jest obowiązkiem nowej władzy. Bez tego będziemy ciągle unurzani w nienawistnej mazi, ciągle napuszczani przez „wajchowych”, na tych, którzy chcą naprawić Polskę. I nie można się dać omamić ich gorzkimi żalami, nekrologami na okładkach gazet i aurze męczeństwa jaką próbują nieustannie epatować. Nie ma co się nad nimi pochylać z zadumą i certolić nad ich losem. Ich, los przeciętnego Polaka nigdy nie wzruszał. Co więcej, z gorliwością karbowych strzegą interesów kolonizatorów, którzy przedzierzgnęli nasz kraj kondominium, gdzie tania siłą robocza na „śmieciówkach” cieszy się, że w ogóle ma jakiekolwiek zajęcie.
Oczyszczenie mediów z tych grabarzy polskiego dziennikarstwa, umysłowych szambonurków, perorujących w nieustannym samo zachwycie, to warunek poprawiania atmosfery w kraju.
Oni nie odpuszczą. Będą nadal mącić, jątrzyć, szkalować, napuszczać, podpuszczać, szczuć, podgryzać, destabilizować, rozprowadzać, ośmieszać i mieszać.
W tym przypadku trzeba być konsekwentnym i nieustępliwym, a co dosyć istotne nie można dać się wpuszczać w intelektualne pułapki:
Obyśmy nie byli tacy jak oni.
Nie ma obaw. Do takiego zwyrodnienia jakie fundują nam media III RP, z pewnością łatwo nie dojdziemy. To trzeba mieć specjalne predyspozycje albo dyspozycje. Nie bójmy się też jasnej prawdy:
Trzeba wygrać wojnę o media.
Tamta strona od Rewolucji Październikowej wie jak ważna jest propaganda i urabianie umysłów. Czas im się wreszcie przeciwstawić.
Tak jak potraktował profesor Piotr Gliński, podredaktora Jacek Żakowskiego to jest właśnie ten wzorzec jak się powinno ich traktować. Zacytował mu jego własne inwektywy, jakimi Żakowski oblepiał profesora, gdy czuł się bezkarny i domniemywał, że dzięki takim agitatorom jak on, III RP będzie wieczna.
Niby premier. Chodząc po świecie z tytułem profesora opowiada różne głupstwa. Co się stało z tym tytułem? Prezydent nadaje tytuł profesorski, jest określona procedura, byle wielbłąd się tam nie przepycha. Tytułem tym posługują się także osoby, którym uczelnia nadała tytuł profesora. Jak odróżnić liderów środowisk akademickich od profesorków, którzy mają tytuliki przyznane od kolegów.
Otwartym pozostaje pytanie czy nadal porządni ludzie muszą być skazani na kontakt z tymi medialnymi hochsztaplerami, którym powinno się przyznać zbiorowo Hienę Dwudziestopięciolecia? Z jednej strony politycy mają obowiązek kontaktowania się ze społeczeństwem, a z drugiej strony ocieranie się o takie indywidua i w pewnym stopniu uwiarygodnianie ich, nie jest chyba konieczne.
Do programu Tomasz Lisa, po tym jak w kampanii prezydenckiej brutalnie zaatakował córkę Andrzeja Dudy, nikt kto się choć odrobinę szanuje nie pójdzie, „analitycznie” gaworzyć o otaczającej nas rzeczywistości.
Podobnie powinno się postępować z Moniką Olejnik i omijać jej programy. Dzisiaj w „Kropce nad i” też dała popis rzetelnego dziennikarstwa zapraszając Stefana Niesiołowskiego, żeby widzowie mogli się zapoznać z jego, profesorską skądinąd, oceną ostatnich wydarzeń. Stefan Niesiołowski nie zawiódł, przedstawiany jako nestor parlamentu, zasiadający w nim od 1989 roku, miał szansę na pograniczu furii sponiewierać Antoniego Macierewicza. Dzięki temu programowi kolejna porcja agenturalnych bredni mogła wedrzeć się przestrzeń publiczną.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dla tuzów postpeerelowskiej propagandy wspierającej luminarzy III RP, po 25 października jakby nic się nie zmieniło. Uruchomili przemysł pogardy 2.0 i świat ma wrócić do normy. Ich normy.
Jak najszybsza zmiana oblicza mediów jest obowiązkiem nowej władzy. Bez tego będziemy ciągle unurzani w nienawistnej mazi, ciągle napuszczani przez „wajchowych”, na tych, którzy chcą naprawić Polskę. I nie można się dać omamić ich gorzkimi żalami, nekrologami na okładkach gazet i aurze męczeństwa jaką próbują nieustannie epatować. Nie ma co się nad nimi pochylać z zadumą i certolić nad ich losem. Ich, los przeciętnego Polaka nigdy nie wzruszał. Co więcej, z gorliwością karbowych strzegą interesów kolonizatorów, którzy przedzierzgnęli nasz kraj kondominium, gdzie tania siłą robocza na „śmieciówkach” cieszy się, że w ogóle ma jakiekolwiek zajęcie.
Oczyszczenie mediów z tych grabarzy polskiego dziennikarstwa, umysłowych szambonurków, perorujących w nieustannym samo zachwycie, to warunek poprawiania atmosfery w kraju.
Oni nie odpuszczą. Będą nadal mącić, jątrzyć, szkalować, napuszczać, podpuszczać, szczuć, podgryzać, destabilizować, rozprowadzać, ośmieszać i mieszać.
W tym przypadku trzeba być konsekwentnym i nieustępliwym, a co dosyć istotne nie można dać się wpuszczać w intelektualne pułapki:
Obyśmy nie byli tacy jak oni.
Nie ma obaw. Do takiego zwyrodnienia jakie fundują nam media III RP, z pewnością łatwo nie dojdziemy. To trzeba mieć specjalne predyspozycje albo dyspozycje. Nie bójmy się też jasnej prawdy:
Trzeba wygrać wojnę o media.
Tamta strona od Rewolucji Październikowej wie jak ważna jest propaganda i urabianie umysłów. Czas im się wreszcie przeciwstawić.
Tak jak potraktował profesor Piotr Gliński, podredaktora Jacek Żakowskiego to jest właśnie ten wzorzec jak się powinno ich traktować. Zacytował mu jego własne inwektywy, jakimi Żakowski oblepiał profesora, gdy czuł się bezkarny i domniemywał, że dzięki takim agitatorom jak on, III RP będzie wieczna.
Niby premier. Chodząc po świecie z tytułem profesora opowiada różne głupstwa. Co się stało z tym tytułem? Prezydent nadaje tytuł profesorski, jest określona procedura, byle wielbłąd się tam nie przepycha. Tytułem tym posługują się także osoby, którym uczelnia nadała tytuł profesora. Jak odróżnić liderów środowisk akademickich od profesorków, którzy mają tytuliki przyznane od kolegów.
Otwartym pozostaje pytanie czy nadal porządni ludzie muszą być skazani na kontakt z tymi medialnymi hochsztaplerami, którym powinno się przyznać zbiorowo Hienę Dwudziestopięciolecia? Z jednej strony politycy mają obowiązek kontaktowania się ze społeczeństwem, a z drugiej strony ocieranie się o takie indywidua i w pewnym stopniu uwiarygodnianie ich, nie jest chyba konieczne.
Do programu Tomasz Lisa, po tym jak w kampanii prezydenckiej brutalnie zaatakował córkę Andrzeja Dudy, nikt kto się choć odrobinę szanuje nie pójdzie, „analitycznie” gaworzyć o otaczającej nas rzeczywistości.
Podobnie powinno się postępować z Moniką Olejnik i omijać jej programy. Dzisiaj w „Kropce nad i” też dała popis rzetelnego dziennikarstwa zapraszając Stefana Niesiołowskiego, żeby widzowie mogli się zapoznać z jego, profesorską skądinąd, oceną ostatnich wydarzeń. Stefan Niesiołowski nie zawiódł, przedstawiany jako nestor parlamentu, zasiadający w nim od 1989 roku, miał szansę na pograniczu furii sponiewierać Antoniego Macierewicza. Dzięki temu programowi kolejna porcja agenturalnych bredni mogła wedrzeć się przestrzeń publiczną.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/270510-trzeba-wygrac-wojne-o-media-czas-skonczyc-paranoidalny-atak-na-demokratycznie-wybrana-wladze-estetyka-cierpi?strona=1