wPolityce.pl: Rok temu nikt nie spodziewał się, że Platforma Obywatelska straci tak szybko pozycję dominującą w polskiej polityce. Nie tylko przegrali Państwo wybory prezydenckie, ale i parlamentarne. Traktuje to Pani jako klęskę?
Iwona Śledzińska-Katarasińska: Nikt się nie spodziewał przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborów. Z tym się zgodzę. Rzeczywiście, szkoda, że świadomość, że tak się może zdarzyć nie dotarła przed wyborami. Jednak przy ostatnich wyborach sytuacja była zupełnie inna. Nie znam ugrupowania, które do wyborów przystępowałoby z przekonaniem, że wygra. Cała kampania, aktywność premier oraz kandydatów w poszczególnych okręgach wyborczych była ukierunkowana na wygraną, ale nic nie zakładaliśmy. Mamy demokrację, nigdy nie wygrywa się bez przerwy, czy wygrywają wciąż ci sami.
W czym Pani zdaniem tkwiło źródło skuteczności kampanii PiS-u? Ich wygrana to przypadek czy efekt taktyki?
PiS prowadziło swoją kampanię od roku, nie było bowiem przerwy między kampanią prezydencką a parlamentarną. PiS wbijał w świadomość Polaków bardzo proste i chwytliwe hasła: 500 złotych na każde dziecko, powrót do dawnego wieku emerytalnego, zwiększenie wydatków, zmniejszenie obciążeń, 6-latki do domów, likwidacja gimnazjów. Przez rok mieliśmy przekaz pełen nadziei i obietnic, ale równolegle podskórnie toczył się przekaz o kryzysie Polski, o nieudolności rządu, o działaniu władz na szkodę Polaków itd.
Mówi Pani, że PiS prowadził swoje działania od roku, że zarzucał Polaków hasłami. PO też tak mogła robić. Przecież mogliście państwo przełamać narrację PiS-u. Dlaczego się nie udało?
Rzeczywiście, nie będę udawała: tego nie umieliśmy przełamać. Nie umieliśmy, ponieważ symptomy tego typu czarnej propagandy, pojawiły się jeszcze przed kampanią wyborczą. Wtedy nie zauważyliśmy momentu, że trzeba się jakoś zmierzyć z tym w sposób rozsądny, inteligentny. W trakcie kampanii było już za późno, kampania rządzi się emocjami. Odbicie się, przełamanie przekazu było już niemożliwe.
Wielu komentatorów i Polaków wskazuje, że Platformie po prostu zabrakło sukcesów. Może PO nie miała o czym mówić, nie mogła pokazać, że wykorzystała rządy w sposób optymalny?
Odwołuje się Pan do opinii, ale przecież wiemy, że mamy w Polsce dwa obozy. Nie będę udawać, że jest bardzo znacząca grupa dziennikarzy i publicystów, którzy tak się emocjonalnie zaangażowali po stronie PiS-u, że przejęli widocznie punkt widzenia tego ugrupowania. To już nie jest jedna stacja, czy jedna telewizja, to jest cały wachlarz przekazów medialnych trafiających do Polaków.
Z tego wynika w Pani ocenie krytyka rządu PO? Z zaangażowania emocjonalnego?
Każdy ma oczywiście prawdo do oceny. Jednak sukcesy w mojej ocenie są niewyobrażalne. Sukcesy najlepiej widać z dystansu. Polska w ostatnich latach w opinii kogokolwiek, choćby tych, którzy wyjechali i wracają do rodziny, lekarza rozwija się. Oni mówią: „Boże, jak się tu wszystko zmienia, jak tu pięknieje”. Na forum Unii Europejskiej mamy dobrą opinię. Jestem przekonana, że odnieśliśmy ogromne sukcesy, co nie znaczy, że nie ma jeszcze ogromnej liczby spraw do załatwienia i naprawienia.
PO oddaje obecnie władze i zyskuje 24-procentowe poparcie w wyborach. Jak Pani ocenia ten wynik?
Pytał Pan o klęskę, ja tego za klęskę nie uważam. Ta przegrana to ostateczny znak ostrzegawczy. Mam nadzieję, że w tej kadencji Platforma wyciągnie wnioski z błędów, również komunikacyjnych i jako bardzo rozsądna i odpowiedzialna siła polityczna przywróci do siebie zaufanie Polaków.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
wPolityce.pl: Rok temu nikt nie spodziewał się, że Platforma Obywatelska straci tak szybko pozycję dominującą w polskiej polityce. Nie tylko przegrali Państwo wybory prezydenckie, ale i parlamentarne. Traktuje to Pani jako klęskę?
Iwona Śledzińska-Katarasińska: Nikt się nie spodziewał przegranych przez Bronisława Komorowskiego wyborów. Z tym się zgodzę. Rzeczywiście, szkoda, że świadomość, że tak się może zdarzyć nie dotarła przed wyborami. Jednak przy ostatnich wyborach sytuacja była zupełnie inna. Nie znam ugrupowania, które do wyborów przystępowałoby z przekonaniem, że wygra. Cała kampania, aktywność premier oraz kandydatów w poszczególnych okręgach wyborczych była ukierunkowana na wygraną, ale nic nie zakładaliśmy. Mamy demokrację, nigdy nie wygrywa się bez przerwy, czy wygrywają wciąż ci sami.
W czym Pani zdaniem tkwiło źródło skuteczności kampanii PiS-u? Ich wygrana to przypadek czy efekt taktyki?
PiS prowadziło swoją kampanię od roku, nie było bowiem przerwy między kampanią prezydencką a parlamentarną. PiS wbijał w świadomość Polaków bardzo proste i chwytliwe hasła: 500 złotych na każde dziecko, powrót do dawnego wieku emerytalnego, zwiększenie wydatków, zmniejszenie obciążeń, 6-latki do domów, likwidacja gimnazjów. Przez rok mieliśmy przekaz pełen nadziei i obietnic, ale równolegle podskórnie toczył się przekaz o kryzysie Polski, o nieudolności rządu, o działaniu władz na szkodę Polaków itd.
Mówi Pani, że PiS prowadził swoje działania od roku, że zarzucał Polaków hasłami. PO też tak mogła robić. Przecież mogliście państwo przełamać narrację PiS-u. Dlaczego się nie udało?
Rzeczywiście, nie będę udawała: tego nie umieliśmy przełamać. Nie umieliśmy, ponieważ symptomy tego typu czarnej propagandy, pojawiły się jeszcze przed kampanią wyborczą. Wtedy nie zauważyliśmy momentu, że trzeba się jakoś zmierzyć z tym w sposób rozsądny, inteligentny. W trakcie kampanii było już za późno, kampania rządzi się emocjami. Odbicie się, przełamanie przekazu było już niemożliwe.
Wielu komentatorów i Polaków wskazuje, że Platformie po prostu zabrakło sukcesów. Może PO nie miała o czym mówić, nie mogła pokazać, że wykorzystała rządy w sposób optymalny?
Odwołuje się Pan do opinii, ale przecież wiemy, że mamy w Polsce dwa obozy. Nie będę udawać, że jest bardzo znacząca grupa dziennikarzy i publicystów, którzy tak się emocjonalnie zaangażowali po stronie PiS-u, że przejęli widocznie punkt widzenia tego ugrupowania. To już nie jest jedna stacja, czy jedna telewizja, to jest cały wachlarz przekazów medialnych trafiających do Polaków.
Z tego wynika w Pani ocenie krytyka rządu PO? Z zaangażowania emocjonalnego?
Każdy ma oczywiście prawdo do oceny. Jednak sukcesy w mojej ocenie są niewyobrażalne. Sukcesy najlepiej widać z dystansu. Polska w ostatnich latach w opinii kogokolwiek, choćby tych, którzy wyjechali i wracają do rodziny, lekarza rozwija się. Oni mówią: „Boże, jak się tu wszystko zmienia, jak tu pięknieje”. Na forum Unii Europejskiej mamy dobrą opinię. Jestem przekonana, że odnieśliśmy ogromne sukcesy, co nie znaczy, że nie ma jeszcze ogromnej liczby spraw do załatwienia i naprawienia.
PO oddaje obecnie władze i zyskuje 24-procentowe poparcie w wyborach. Jak Pani ocenia ten wynik?
Pytał Pan o klęskę, ja tego za klęskę nie uważam. Ta przegrana to ostateczny znak ostrzegawczy. Mam nadzieję, że w tej kadencji Platforma wyciągnie wnioski z błędów, również komunikacyjnych i jako bardzo rozsądna i odpowiedzialna siła polityczna przywróci do siebie zaufanie Polaków.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/269975-sledzinska-katarasinska-o-rozliczeniach-w-po-jesli-nastapily-bledy-ktos-nie-sprostal-to-zostanie-to-ocenione-nie-widze-w-tym-zadnej-sensacji-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.