Polityczna i medialna Warszawa nie ma dobrego mniemania o przeciętnych Polakach spoza stolicy, bo są oni w większości obojętni na ich przekaz i perswazyjne wysiłki. I to ma być dowód na „polityczną ciemnotę”. Bo przekładanie polityki i rządzenia na własne życie ma być wyrazem jakiegoś nieokrzesania czy niewtajemniczenia i ignorancji. Tymczasem to ci przeciętni ludzie mają rację, bo traktują politykę zdroworozsądkowo, a nie dają się nieustannie huśtać nastrojom i nie dają sobą bez przerwy manipulować. Wbrew dominującemu medialnemu przekazowi przeciętni Polacy nie są głupi i politycznie naiwni. Są po prostu praktyczni. I nie wariują w związku z polityką. Dlatego mało ich obchodzą media nieustannie pokazujące Stefana Niesiołowskiego, Michała Kamińskiego, Romana Giertycha czy Kazimierza Marcinkiewicza. Podobnie jak mało ich obchodzi egzegeza każdego zdania Antoniego Macierewicza czy Krystyny Pawłowicz.
Wbrew dominującemu w Warszawie przekonaniu większość przeciętnych Polaków nie kieruje się w politycznych wyborach wrażeniem chwili, spotami wyborczymi czy „naparzankami” w telewizji. Oczywiście istnieją takie czynniki jak presja środowiskowa, wpływ różnych lokalnych układów czy wybór na zasadzie świętego spokoju, lecz najczęściej powody głosowania na konkretną partię czy osobę są przemyślane i dość mocno ugruntowane. A to, co się dzieje w Warszawie i jest poprzez media rozsiewane po Polsce, jest traktowane pobłażliwie bądź obojętnie. I im bardziej wybory Polaków są racjonalne czy praktyczne, tym bardziej wścieka to polityków, komentatorów i dziennikarzy, bo chcieliby oni wychowywać społeczeństwo i politycznie ugniatać jak plastelinę. I z im większą obojętnością te ich pedagogiczne działania się spotykają, tym wpadają w większą histerię, co się przekłada na jeszcze większe wariactwo kampanii, a właściwie medialnego obrazu kampanii.
Nie dajmy się zwariować. Przeciętni Polacy zajmują się polityką na tyle, na ile jest im to potrzebne i na ile jest dla nich użyteczne. Pod koniec kampanii wariują właściwie tylko ci, którzy mają najwięcej do stracenia bądź zyskania. A większość wyborców ma to ich wariactwo dokładnie tam, gdzie powinni mieć.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Polityczna i medialna Warszawa nie ma dobrego mniemania o przeciętnych Polakach spoza stolicy, bo są oni w większości obojętni na ich przekaz i perswazyjne wysiłki. I to ma być dowód na „polityczną ciemnotę”. Bo przekładanie polityki i rządzenia na własne życie ma być wyrazem jakiegoś nieokrzesania czy niewtajemniczenia i ignorancji. Tymczasem to ci przeciętni ludzie mają rację, bo traktują politykę zdroworozsądkowo, a nie dają się nieustannie huśtać nastrojom i nie dają sobą bez przerwy manipulować. Wbrew dominującemu medialnemu przekazowi przeciętni Polacy nie są głupi i politycznie naiwni. Są po prostu praktyczni. I nie wariują w związku z polityką. Dlatego mało ich obchodzą media nieustannie pokazujące Stefana Niesiołowskiego, Michała Kamińskiego, Romana Giertycha czy Kazimierza Marcinkiewicza. Podobnie jak mało ich obchodzi egzegeza każdego zdania Antoniego Macierewicza czy Krystyny Pawłowicz.
Wbrew dominującemu w Warszawie przekonaniu większość przeciętnych Polaków nie kieruje się w politycznych wyborach wrażeniem chwili, spotami wyborczymi czy „naparzankami” w telewizji. Oczywiście istnieją takie czynniki jak presja środowiskowa, wpływ różnych lokalnych układów czy wybór na zasadzie świętego spokoju, lecz najczęściej powody głosowania na konkretną partię czy osobę są przemyślane i dość mocno ugruntowane. A to, co się dzieje w Warszawie i jest poprzez media rozsiewane po Polsce, jest traktowane pobłażliwie bądź obojętnie. I im bardziej wybory Polaków są racjonalne czy praktyczne, tym bardziej wścieka to polityków, komentatorów i dziennikarzy, bo chcieliby oni wychowywać społeczeństwo i politycznie ugniatać jak plastelinę. I z im większą obojętnością te ich pedagogiczne działania się spotykają, tym wpadają w większą histerię, co się przekłada na jeszcze większe wariactwo kampanii, a właściwie medialnego obrazu kampanii.
Nie dajmy się zwariować. Przeciętni Polacy zajmują się polityką na tyle, na ile jest im to potrzebne i na ile jest dla nich użyteczne. Pod koniec kampanii wariują właściwie tylko ci, którzy mają najwięcej do stracenia bądź zyskania. A większość wyborców ma to ich wariactwo dokładnie tam, gdzie powinni mieć.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267694-tylko-polityczna-i-medialna-warszawa-wariuje-w-koncowce-kampanii-przecietni-polacy-sa-na-to-odporni?strona=2