Zadziwiające jak łatwo obóz prawicowy daje się chwilami zaczarować propagandzie władzy i jej mediów. Znam wielu komentatorów, którzy przez lata wierzyli, że faktycznie istnieje jakiś „szklany sufit”, którego nigdy nie uda się Prawu i Sprawiedliwości przebić. Co ciekawe, ustawiano go zazwyczaj na poziomie 25 procent poparcia, choć w wielu wyborach wcześniej PiS zdobywało więcej. Potem długo przyjmowano za rzecz oczywistą, że reelekcja Bronisława Komorowskiego jest pewna. Bo przecież tak sprawnego polityka nie da się pokonać. Udało się. Oczywiście, zmieniły się wiatry, pojawił się świetny kandydat prawicy, a starający się o ponowny wybór Komorowski popełniał błąd za błędem. Ale nie zmienia to faktu, że prawica pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory prezydenckie. Co więcej, o tym związku Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą bez przerwy trąbiły największe media, i pani premier, i pan Schetyna. Nie sądzę, by rodakom był to fakt nieznany, nie dam sobie wmówić, że wybierając Dudę, nie wiedzieli iż to kandydat środowiska Kaczyńskiego. A jednak - wybrali!
Powiem więcej: gdyby za Dudą nie stał Kaczyński, jego wiarygodność i siła polityczna, nie zostałby prezydentem. Czy zapomnieliśmy już, że to zwycięstwo osiągnięto w ogromnej mierze niesamowitą mobilizacją wyborców na terenach tradycyjnie głosujących na prawicę? Zaangażowanie lidera PiS w tych rejonach było wyjątkowo mocne. I przyniosło efekt.
Dziś prawica jest w podobnej sytuacji. Kandydatem na premiera wskazanym przez Jarosława Kaczyńskiego jest Beata Szydło, polityk Prawa i Sprawiedliwości. I znowu obóz władzy rozpoczyna nagonkę pod hasłem, że tak naprawdę kandyduje Kaczyński, że rzekomo on się za nią kryje i że to ma być jakiś wstyd. Mechanizm ten zakłada, że faktycznie zmusi się Kaczyńskiego do ukrywania, do schowania w finale kampanii. Efekt będzie jednak odwrotny: bo właśnie nieobecność lidera PiS w finale kampanii byłaby nienaturalna, sztuczna, sugerująca oszustwo, budząca wątpliwości co do prawdziwych intencji Prawa i Sprawiedliwości.
Nie wnikam tu oczywiście w kwestie sztabowe PiS. Nie wiem czy Kaczyński powinien pojawiać się na konwencjach, czy powinien stać obok Szydło czy objeżdżać kraj samodzielnie. Nie moja to rola. Ale nie sądzę by jakieś schowanie lidera wspomogło tę kampanię. Odwrotnie - ono ją wypaczy i osłabi. Po pierwsze dlatego, że będzie ona nienaturalna, po drugie - bo może zdemobilizować część wyborców.
Wróciłem właśnie ze spotkania Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu w Warszawie.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zadziwiające jak łatwo obóz prawicowy daje się chwilami zaczarować propagandzie władzy i jej mediów. Znam wielu komentatorów, którzy przez lata wierzyli, że faktycznie istnieje jakiś „szklany sufit”, którego nigdy nie uda się Prawu i Sprawiedliwości przebić. Co ciekawe, ustawiano go zazwyczaj na poziomie 25 procent poparcia, choć w wielu wyborach wcześniej PiS zdobywało więcej. Potem długo przyjmowano za rzecz oczywistą, że reelekcja Bronisława Komorowskiego jest pewna. Bo przecież tak sprawnego polityka nie da się pokonać. Udało się. Oczywiście, zmieniły się wiatry, pojawił się świetny kandydat prawicy, a starający się o ponowny wybór Komorowski popełniał błąd za błędem. Ale nie zmienia to faktu, że prawica pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory prezydenckie. Co więcej, o tym związku Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą bez przerwy trąbiły największe media, i pani premier, i pan Schetyna. Nie sądzę, by rodakom był to fakt nieznany, nie dam sobie wmówić, że wybierając Dudę, nie wiedzieli iż to kandydat środowiska Kaczyńskiego. A jednak - wybrali!
Powiem więcej: gdyby za Dudą nie stał Kaczyński, jego wiarygodność i siła polityczna, nie zostałby prezydentem. Czy zapomnieliśmy już, że to zwycięstwo osiągnięto w ogromnej mierze niesamowitą mobilizacją wyborców na terenach tradycyjnie głosujących na prawicę? Zaangażowanie lidera PiS w tych rejonach było wyjątkowo mocne. I przyniosło efekt.
Dziś prawica jest w podobnej sytuacji. Kandydatem na premiera wskazanym przez Jarosława Kaczyńskiego jest Beata Szydło, polityk Prawa i Sprawiedliwości. I znowu obóz władzy rozpoczyna nagonkę pod hasłem, że tak naprawdę kandyduje Kaczyński, że rzekomo on się za nią kryje i że to ma być jakiś wstyd. Mechanizm ten zakłada, że faktycznie zmusi się Kaczyńskiego do ukrywania, do schowania w finale kampanii. Efekt będzie jednak odwrotny: bo właśnie nieobecność lidera PiS w finale kampanii byłaby nienaturalna, sztuczna, sugerująca oszustwo, budząca wątpliwości co do prawdziwych intencji Prawa i Sprawiedliwości.
Nie wnikam tu oczywiście w kwestie sztabowe PiS. Nie wiem czy Kaczyński powinien pojawiać się na konwencjach, czy powinien stać obok Szydło czy objeżdżać kraj samodzielnie. Nie moja to rola. Ale nie sądzę by jakieś schowanie lidera wspomogło tę kampanię. Odwrotnie - ono ją wypaczy i osłabi. Po pierwsze dlatego, że będzie ona nienaturalna, po drugie - bo może zdemobilizować część wyborców.
Wróciłem właśnie ze spotkania Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu w Warszawie.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267663-prawica-nie-powinna-dac-sie-sterroryzowac-obecnosc-jaroslawa-kaczynskiego-w-kampanii-jest-naturalna-i-potrzebna?strona=1