NASZ WYWIAD. Prof. Szczerski o kulisach szczytu ONZ, upomnieniu się o 10/04 i spotkaniu Dudy z Putinem. "To ugniatanie ciasta, na pieczenie chleba przyjdzie czas"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Ale nie jest tak, że prezydenta Dudę zafascynowały salony, toasty i obecność wśród światowych przywódców, a o polskich interesach – w tym kwestii 10/04 – zapomniał?

Ależ skąd! Powtarzam - jest właściwy porządek rzeczy. Dlatego też przy okazji nowojorskiej wizyty nie możemy mówić o hurraoptymizmie czy samozachwycie. To był bardzo ciężki wysiłek – prezydent wykonał trudną, ciężką pracę. I prezydent patrzy na to w takich kategoriach – by Polska zyskiwała na arenie międzynarodowej. Nie robi tego dla siebie, dla zaszczytów czy salonów, ale właśnie dla dobra państwa.

A uchyli pan rąbka tajemnicy, jak prezydent Duda zareagował na swoje pierwsze spotkania z Obamą czy Putinem? Jakie były jego reakcje?

Wybaczy pan, ale jestem ostatnią osobą, która chciałaby oceniać innych przywódców państw, a tym bardziej oczami prezydenta Andrzeja Dudy. To nie jest moja rola.

Zmieńmy zatem temat. W debacie publicznej poświęconej uchodźcom zabrakło mi jasnego i klarownego stanowiska prezydenta Dudy.

Odpowiedzialność w sprawie uchodźców leży po stronie rządu – to rząd odpowiada za politykę migracyjną państwa. Gotowość rządu do dzielenia się odpowiedzialnością, bez realnego dzielenia się podejmowanymi decyzjami, jest zrozumiała z punktu widzenia interesów rządu, ale zaburza porządek instytucji państwa. Rola prezydenta w tym zakresie jest adekwatna do jego zakresu obowiązków.

Jakie jest stanowisko prezydenta? Po pierwsze – najważniejsze jest bezpieczeństwo Polski. Po drugie szereg pytań: czy polityka UE, na którą zgodził się rząd, zapewnia nam bezpieczeństwo? Jaka ma być skuteczność tej polityki? Jeśli byliśmy de facto moralnie szantażowani tym, że musimy zgodzić się na przyjęcie uchodźców i pokazywano nam zagrożone dzieci z brudnych wagonów czy namiotów, po czym dowiadujemy się, że uchodźcy mają do nas trafić na początku 2016 roku, to ani nie jest to pomoc na skalę migracji, która jest w Europie, ani na skalę klęski humanitarnej, o której słyszeliśmy, a która miałaby wywrzeć na nas nacisk moralny. Główne pytanie dotyczy tego, jaka jest polityka unijna w tej sprawie i jaki jest jej ostateczny cel. Dziś tego nie wiemy.

Wiemy za to, że rząd wsparł w negocjacjach pomysły Berlina, a nie Grupy Wyszehradzkiej. Jak pan ocenia te działania polskiej dyplomacji?

Uważam, że pojawiła się szansa, by Europa Środkowo-Wschodnia pokazała swoją podmiotowość w dyskusji europejskiej. Być może okaże się, że zdanie Grupy Wyszehradzkiej – podzielane również przez większość naszych obywateli – było właściwe. Co do decyzji samego rządu - od samego początku obrano bardzo złą taktykę negocjacyjną. Jeśli premier Kopacz miała zamiar na końcu zgodzić się na stanowisko Berlina, to trzeba było przyjąć od początku taką pozycję negocjacyjną.

Na początku byliśmy bardzo ostrzy. Dwa tysiące uchodźców i ani jednego więcej, Polska stojąca ramię w ramię z Viktorem Orbanem i innymi przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej.

No właśnie. Zapłaciliśmy cenę wizerunkową, a później zmieniliśmy zdanie. Efekt był taki, że nie zadowoliliśmy tych pierwszych, bo oni uważają, że na pomysły Niemiec zgodziliśmy się pod przymusem. Ale równocześnie nie zadowoliliśmy tych drugich, którzy chcieli się zgodzić na tę politykę europejską. A nawet jeśli mieliśmy się zgodzić na przyjęcie uchodźców, to powinniśmy postawić inne warunki niż wyłącznie warunki techniczne.

Odpowiedzialny za te negocjacje minister Rafał Trzaskowski przekonywał, że jedyne, co mogliśmy realnie osiągnąć, to właśnie rozwiązania szczegółowe, które de facto osłabiły pomysły Berlina względem Warszawy.

Ale proszę zwrócić uwagę, że za cenę technicznych niuansów zgodziliśmy się na politykę, którą na początku z góry odrzucaliśmy w całości! Spójrzmy na ostateczny efekt, na konkret, na wynegocjowany papier, a nie emocje i deklaracje przy kamerach. Zgodziliśmy się na to, co było nam od początku proponowane. Polska została z mianem kraju, który jest moralnie podejrzany, a przy tym politycznie nielojalny. Rząd przegrał wszystkie możliwe elementy tego procesu i to jest najbardziej niepokojące w tym zakresie, poza faktem, że ta polityka będzie nieskuteczna.

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych