Wcześniej tego nie było?
Pewnie był rutynowy kontakt, ale liczba wysyłanych sygnałów z Polski jest większa niż przez ostatnie lata.
Zgoda. Pytam o reakcję naszych partnerów z zagranicy.
Opowiem panu, jak wyglądało to z perspektywy kuluarów zgromadzenia ONZ – wystąpienie prezydenta Dudy zrobiło naprawdę duże wrażenie, a wielu polityków i przywódców z różnych państw podchodziło do pana prezydenta, dyskutowało o tezach tego wystąpienia i w zdecydowanej większości chwaliło.
To wystąpienie zostało zauważone, ale w reakcjach przedstawicieli Europy Środkowej dało się dostrzec coś więcej. Zauważono, że jest znowu partner do rozmowy o podmiotowości polityki. To bardzo ważne jak na początek prezydentury.
Panie ministrze, skoro wywołał pan kuluary spotkań w Nowym Jorku, to niech pan opowie, jak wyglądało to spotkanie z Władimirem Putinem. Był, jak pan mówił, „męski” uścisk dłoni, był toast przy stole. Pojawiły się sugestie, że polski prezydent niepotrzebnie wykonał te kilka gestów, w końcu to Putin.
Powiedzmy wprost – prezydent Duda do relacji polsko-rosyjskich podchodzi bez uprzedzeń, ale równie jasno mówimy, że klucz do poprawy tych relacji leży po stronie Moskwy. To nie Polska uczyniła te relacje trudnymi. Z drugiej strony Rosja jest naszym sąsiadem i każdy polityk, który dba o bezpieczeństwo Polski, musi brać to pod uwagę. Prezydent powiedział wyraźnie w ONZ, że Polska stoi na stanowisku, że pokój na świecie można zbudować wyłącznie w oparciu o prawo międzynarodowe…
… nawet jeśli w przemówieniu nie wypowiedział bezpośrednio nazwy „Rosja”, to trafił z tym przesłaniem do odpowiednich odbiorców?
Tak. Tylko przywrócenie prawa międzynarodowego da gwarancję pokoju – świat, który chce zareagować na łamanie prawa międzynarodowego, musi uruchomić sankcje. To jest zgodne z logiką tego międzynarodowego porządku, który wszyscy chcemy przestrzegać. Kraj, który łamie prawo musi spotkać się z sankcjami ze strony tych, którzy to prawo chcą utrzymać. Polska od tej polityki nie powinna odchodzić, mimo że zaczynają się pojawiać sugestie, by politykę wobec Rosji uznać za „business as usual”. Nie możemy się na to zgodzić, bo tym samym podważymy gwarancję naszej podmiotowości, czyli fakt, że kraje mają prawo do samostanowienia.
A nie jest trochę tak, że samą swoją obecnością przy głównym stole, przy toastach, Putin wrócił jako pełnoprawny gracz, zwłaszcza w perspektywie zaangażowania w Syrii?
To bardzo poważne pytanie, wykraczające poza fakt takiego czy innego składu stołu. Dzisiaj ważne jest to, jakie wnioski wyciągnie Zachód z obecności Rosji w Syrii. Może wyciągnąć takie wnioski, o których pan mówi – że trzeba powrócić do normalnych warunków z Rosją, bo Moskwa jest nieodzownym partnerem każdego procesu pokojowego. Wówczas Kreml zaproponuje różnego rodzaju wymiany interesów w tym zakresie.
Może jednak paść i taki wniosek, że Rosja nie zatrzymała się na Ukrainie i pojawia się wszędzie tam, gdzie nieobecność Zachodu może zostać wypełniona rosyjską kontestującą siłą. Ale wówczas tym bardziej trzeba działać – na przykład w kierunku wzmacniania wschodniej flanki NATO.
Rozumiem, że pan widziałby polską rolę jako ambasadora tego drugiego sposobu myślenia.
Oczywiście. To bardzo ważne zadanie i póki jesteśmy przed wyborami i rozstrzygnięciami politycznymi w Polsce, to jest również zadanie obecnego rządu. Oczekujemy, że rząd będzie bronił polityki sankcji, ale i bronił się przed wyciągnięciem przez naszych partnerów wniosków, które obniżałyby pozycję Polski.
A dlaczego prezydent Andrzej Duda nie poruszył w Nowym Jorku kwestii katastrofy smoleńskiej, zwrotu wraku? To dość naturalne oczekiwanie – skoro i sam prezydent, i jego otoczenie mówili o tym przez pięć lat, to trzeba zadziałać.
Kwestia Smoleńska jest zbyt poważna, by poruszać ją w kuluarach. Trzeba powiedzieć jasno, że Smoleńsk może być wtedy poważnie wyjaśniony, gdy wszystkie instytucje państwa będą zdeterminowane, by tę kwestię wyjaśnić: od prezydenta, przez prokuraturę, na rządzie i dyplomacji kończąc. To wszystko jest przed nami, wszystko ma swój porządek.
Przestrzegam tych, którzy bardzo łatwo i bardzo szybko chcą iść na skróty w polityce międzynarodowej. Wiemy oczywiście, że różne państwa mają stanowiska rozbieżne z naszym, ale trzeba prowadzić rozmowę, dialog, który nie jest publiczną wymianą zdań. Najgorsze w dyplomacji jest wymuszenie na partnerze publicznej deklaracji o sprzeczności z naszymi interesami. To utrudnia późniejszą zmianę zdania. Mówię to w perspektywie zarówno kwestii tragedii smoleńskiej i zwrotu wraku, ale i na przykład trudności w relacjach z Niemcami. Nie możemy dopuścić do wytworzenia się sytuacji, w której nasze interesy publicznie zostałyby określone jako rozbieżne, bo to niebywale utrudniłoby relacje na przyszłość.
Trzeba oddać miejsce ugniataniu ciasta, które wykonują dyplomaci. Na pieczenia chleba przyjdzie czas.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wcześniej tego nie było?
Pewnie był rutynowy kontakt, ale liczba wysyłanych sygnałów z Polski jest większa niż przez ostatnie lata.
Zgoda. Pytam o reakcję naszych partnerów z zagranicy.
Opowiem panu, jak wyglądało to z perspektywy kuluarów zgromadzenia ONZ – wystąpienie prezydenta Dudy zrobiło naprawdę duże wrażenie, a wielu polityków i przywódców z różnych państw podchodziło do pana prezydenta, dyskutowało o tezach tego wystąpienia i w zdecydowanej większości chwaliło.
To wystąpienie zostało zauważone, ale w reakcjach przedstawicieli Europy Środkowej dało się dostrzec coś więcej. Zauważono, że jest znowu partner do rozmowy o podmiotowości polityki. To bardzo ważne jak na początek prezydentury.
Panie ministrze, skoro wywołał pan kuluary spotkań w Nowym Jorku, to niech pan opowie, jak wyglądało to spotkanie z Władimirem Putinem. Był, jak pan mówił, „męski” uścisk dłoni, był toast przy stole. Pojawiły się sugestie, że polski prezydent niepotrzebnie wykonał te kilka gestów, w końcu to Putin.
Powiedzmy wprost – prezydent Duda do relacji polsko-rosyjskich podchodzi bez uprzedzeń, ale równie jasno mówimy, że klucz do poprawy tych relacji leży po stronie Moskwy. To nie Polska uczyniła te relacje trudnymi. Z drugiej strony Rosja jest naszym sąsiadem i każdy polityk, który dba o bezpieczeństwo Polski, musi brać to pod uwagę. Prezydent powiedział wyraźnie w ONZ, że Polska stoi na stanowisku, że pokój na świecie można zbudować wyłącznie w oparciu o prawo międzynarodowe…
… nawet jeśli w przemówieniu nie wypowiedział bezpośrednio nazwy „Rosja”, to trafił z tym przesłaniem do odpowiednich odbiorców?
Tak. Tylko przywrócenie prawa międzynarodowego da gwarancję pokoju – świat, który chce zareagować na łamanie prawa międzynarodowego, musi uruchomić sankcje. To jest zgodne z logiką tego międzynarodowego porządku, który wszyscy chcemy przestrzegać. Kraj, który łamie prawo musi spotkać się z sankcjami ze strony tych, którzy to prawo chcą utrzymać. Polska od tej polityki nie powinna odchodzić, mimo że zaczynają się pojawiać sugestie, by politykę wobec Rosji uznać za „business as usual”. Nie możemy się na to zgodzić, bo tym samym podważymy gwarancję naszej podmiotowości, czyli fakt, że kraje mają prawo do samostanowienia.
A nie jest trochę tak, że samą swoją obecnością przy głównym stole, przy toastach, Putin wrócił jako pełnoprawny gracz, zwłaszcza w perspektywie zaangażowania w Syrii?
To bardzo poważne pytanie, wykraczające poza fakt takiego czy innego składu stołu. Dzisiaj ważne jest to, jakie wnioski wyciągnie Zachód z obecności Rosji w Syrii. Może wyciągnąć takie wnioski, o których pan mówi – że trzeba powrócić do normalnych warunków z Rosją, bo Moskwa jest nieodzownym partnerem każdego procesu pokojowego. Wówczas Kreml zaproponuje różnego rodzaju wymiany interesów w tym zakresie.
Może jednak paść i taki wniosek, że Rosja nie zatrzymała się na Ukrainie i pojawia się wszędzie tam, gdzie nieobecność Zachodu może zostać wypełniona rosyjską kontestującą siłą. Ale wówczas tym bardziej trzeba działać – na przykład w kierunku wzmacniania wschodniej flanki NATO.
Rozumiem, że pan widziałby polską rolę jako ambasadora tego drugiego sposobu myślenia.
Oczywiście. To bardzo ważne zadanie i póki jesteśmy przed wyborami i rozstrzygnięciami politycznymi w Polsce, to jest również zadanie obecnego rządu. Oczekujemy, że rząd będzie bronił polityki sankcji, ale i bronił się przed wyciągnięciem przez naszych partnerów wniosków, które obniżałyby pozycję Polski.
A dlaczego prezydent Andrzej Duda nie poruszył w Nowym Jorku kwestii katastrofy smoleńskiej, zwrotu wraku? To dość naturalne oczekiwanie – skoro i sam prezydent, i jego otoczenie mówili o tym przez pięć lat, to trzeba zadziałać.
Kwestia Smoleńska jest zbyt poważna, by poruszać ją w kuluarach. Trzeba powiedzieć jasno, że Smoleńsk może być wtedy poważnie wyjaśniony, gdy wszystkie instytucje państwa będą zdeterminowane, by tę kwestię wyjaśnić: od prezydenta, przez prokuraturę, na rządzie i dyplomacji kończąc. To wszystko jest przed nami, wszystko ma swój porządek.
Przestrzegam tych, którzy bardzo łatwo i bardzo szybko chcą iść na skróty w polityce międzynarodowej. Wiemy oczywiście, że różne państwa mają stanowiska rozbieżne z naszym, ale trzeba prowadzić rozmowę, dialog, który nie jest publiczną wymianą zdań. Najgorsze w dyplomacji jest wymuszenie na partnerze publicznej deklaracji o sprzeczności z naszymi interesami. To utrudnia późniejszą zmianę zdania. Mówię to w perspektywie zarówno kwestii tragedii smoleńskiej i zwrotu wraku, ale i na przykład trudności w relacjach z Niemcami. Nie możemy dopuścić do wytworzenia się sytuacji, w której nasze interesy publicznie zostałyby określone jako rozbieżne, bo to niebywale utrudniłoby relacje na przyszłość.
Trzeba oddać miejsce ugniataniu ciasta, które wykonują dyplomaci. Na pieczenia chleba przyjdzie czas.
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267649-nasz-wywiad-prof-szczerski-o-kulisach-szczytu-onz-upomnieniu-sie-o-1004-i-spotkaniu-dudy-z-putinem-to-ugniatanie-ciasta-na-pieczenie-chleba-przyjdzie-czas?strona=2