W Moskwie wyszła drukiem książka – zapis rozmów Adama Michnika z Aleksiejem Nawalnym. Znanym rosyjskim antyputinowskim opozycjonistą i demokratą (choć niegdyś odrzucanym przez najbardziej radykalnie liberalną część rosyjskiej opozycji jako podejrzewany o próbę flirtu z umiarkowanym nacjonalizmem). Ten fakt warto odnotować.
Warto, choć chyba mniej ze względu na treść książki. Całej wprawdzie jeszcze nie czytałem, ale liczne i spore jej fragmenty, publikowane na rosyjskich portalach, nie zawierają w zasadzie nic zaskakującego. Odwrotnie – niektórzy, nawet życzliwi obu rozmówcom rosyjscy komentatorzy nie mogli powstrzymać się od stwierdzenia, że dialogi, przeplatane obustronnymi duserami i odpowiedziami typu „masz rację!” czy „świetnie powiedziane!” , trudno określić mianem dyskusji.
Można by, co prawda, dostrzec, że Michnikowi zdarza się mówić rzeczy dziwaczne. Na przykład w części, w której udziela Nawalnemu lekcji historii polskiej opozycji antypeerelowskiej oraz „Solidarności” wydaje się dać wyraz przekonaniu, że w latach 80 wojska radzieckie stacjonowały w… Albanii (towarzysz Enver Hodża chyba przewraca się w grobie…). Czy też, nieoczekiwanie, przedstawia jako prawdziwą tyleż w latach 70 w Polsce powszechną, co całkowicie wymyśloną plotkę, jakoby wtedy do ZSRR wywożono z naszego kraju mięso.
To wszystko jednak zupełne drobiazgi. Na pewno ważniejsze, że Michnik bardzo stanowczo podtrzymuje tezę, że wszystko co działo się w Polsce po 10 kwietnia 2010 – było bardzo dobre. Wręcz podkreśla, że czyni to wbrew jakiejś części establishmentu, która trochę zmieniła zdanie. W każdym razie ja rozumiem w ten sposób zdanie: „teraz często mówią, że państwo nie zdało tego egzaminu. Nie zgadzam się z tym. Według mnie, wszystko było w porządku („По-моему, все в порядке”). Polska to dobrze funkcjonujące państwo”.
Ale w ustach szefa „GW” nie dziwi ani samo to stanowisko, ani upór w jego podtrzymywaniu. No bo skoro stworzyło się koncepcję polityczną, opartą na dokonaniu między Polakami fundamentalnego podziału, opartego właśnie na 10 kwietnia… W ustach Michnika nie dziwi też porównywanie czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego do rosyjskiego putinizmu – naczelny „Wyborczej” przyzwyczaił nas niestety do tej aberracji.
Ciekawsze jest może inne wyznanie Michnika, dotyczące niedawnej przeszłości relacji polsko-rosyjskich.
W Polsce było pragnienie „resetu”. Komorowski, Tusk i Sikorski zrobili wiele, żeby zapoczątkować dialog. I dziś krytykują sami siebie za to, że zbytnio wierzyli Putinowi
— mówi.
Mniej ważne jest tu wbrew pozorom to, że redaktor „Wyborczej” skromnie nie wymienia tu swojego nazwiska – bo przecież w niezdarnej, naiwnej i zakończonej kompromitującym fiaskiem próbie dokonania sławetnego „resetu” odegrał bardzo znaczącą rolę. Istotniejsze jest to, że publicznie nie słyszeliśmy dotąd, aby wspomniani panowie „krytykowali sami siebie za to, że zbytnio uwierzyli Putinowi”. Michnik wyraźnie relacjonuje tu jakieś prywatne rozmowy. Dobrze dowiedzieć się, że wymienieni gentelmani - wbrew temu, co twierdzą publicznie – zdają sobie sprawę, że popełnili wtedy gruby błąd.
A także, że ten błąd określają jako „zbytnie zawierzenie Putinowi”. Bo przecież oficjalna linia jest taka, że w platformerskiej Warszawie Putinowi nikt nie wierzył (a już zwłaszcza – „zbytnio”…). Że była to tylko polityka prowadzona na zimno, chłodne testowanie partnera, czy wręcz – „ściema”, mająca przekonać Zachód że wcale nie jesteśmy nieracjonalnymi rusofobami, i w ten sposób skłonić tenże Zachód, by Polaków w sprawach wschodnich bardziej słuchał… Michnik niechcący dowodzi, że było inaczej. I chyba nie zauważa, jak bardzo kompromituje tu swoich politycznych przyjaciół.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W Moskwie wyszła drukiem książka – zapis rozmów Adama Michnika z Aleksiejem Nawalnym. Znanym rosyjskim antyputinowskim opozycjonistą i demokratą (choć niegdyś odrzucanym przez najbardziej radykalnie liberalną część rosyjskiej opozycji jako podejrzewany o próbę flirtu z umiarkowanym nacjonalizmem). Ten fakt warto odnotować.
Warto, choć chyba mniej ze względu na treść książki. Całej wprawdzie jeszcze nie czytałem, ale liczne i spore jej fragmenty, publikowane na rosyjskich portalach, nie zawierają w zasadzie nic zaskakującego. Odwrotnie – niektórzy, nawet życzliwi obu rozmówcom rosyjscy komentatorzy nie mogli powstrzymać się od stwierdzenia, że dialogi, przeplatane obustronnymi duserami i odpowiedziami typu „masz rację!” czy „świetnie powiedziane!” , trudno określić mianem dyskusji.
Można by, co prawda, dostrzec, że Michnikowi zdarza się mówić rzeczy dziwaczne. Na przykład w części, w której udziela Nawalnemu lekcji historii polskiej opozycji antypeerelowskiej oraz „Solidarności” wydaje się dać wyraz przekonaniu, że w latach 80 wojska radzieckie stacjonowały w… Albanii (towarzysz Enver Hodża chyba przewraca się w grobie…). Czy też, nieoczekiwanie, przedstawia jako prawdziwą tyleż w latach 70 w Polsce powszechną, co całkowicie wymyśloną plotkę, jakoby wtedy do ZSRR wywożono z naszego kraju mięso.
To wszystko jednak zupełne drobiazgi. Na pewno ważniejsze, że Michnik bardzo stanowczo podtrzymuje tezę, że wszystko co działo się w Polsce po 10 kwietnia 2010 – było bardzo dobre. Wręcz podkreśla, że czyni to wbrew jakiejś części establishmentu, która trochę zmieniła zdanie. W każdym razie ja rozumiem w ten sposób zdanie: „teraz często mówią, że państwo nie zdało tego egzaminu. Nie zgadzam się z tym. Według mnie, wszystko było w porządku („По-моему, все в порядке”). Polska to dobrze funkcjonujące państwo”.
Ale w ustach szefa „GW” nie dziwi ani samo to stanowisko, ani upór w jego podtrzymywaniu. No bo skoro stworzyło się koncepcję polityczną, opartą na dokonaniu między Polakami fundamentalnego podziału, opartego właśnie na 10 kwietnia… W ustach Michnika nie dziwi też porównywanie czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego do rosyjskiego putinizmu – naczelny „Wyborczej” przyzwyczaił nas niestety do tej aberracji.
Ciekawsze jest może inne wyznanie Michnika, dotyczące niedawnej przeszłości relacji polsko-rosyjskich.
W Polsce było pragnienie „resetu”. Komorowski, Tusk i Sikorski zrobili wiele, żeby zapoczątkować dialog. I dziś krytykują sami siebie za to, że zbytnio wierzyli Putinowi
— mówi.
Mniej ważne jest tu wbrew pozorom to, że redaktor „Wyborczej” skromnie nie wymienia tu swojego nazwiska – bo przecież w niezdarnej, naiwnej i zakończonej kompromitującym fiaskiem próbie dokonania sławetnego „resetu” odegrał bardzo znaczącą rolę. Istotniejsze jest to, że publicznie nie słyszeliśmy dotąd, aby wspomniani panowie „krytykowali sami siebie za to, że zbytnio uwierzyli Putinowi”. Michnik wyraźnie relacjonuje tu jakieś prywatne rozmowy. Dobrze dowiedzieć się, że wymienieni gentelmani - wbrew temu, co twierdzą publicznie – zdają sobie sprawę, że popełnili wtedy gruby błąd.
A także, że ten błąd określają jako „zbytnie zawierzenie Putinowi”. Bo przecież oficjalna linia jest taka, że w platformerskiej Warszawie Putinowi nikt nie wierzył (a już zwłaszcza – „zbytnio”…). Że była to tylko polityka prowadzona na zimno, chłodne testowanie partnera, czy wręcz – „ściema”, mająca przekonać Zachód że wcale nie jesteśmy nieracjonalnymi rusofobami, i w ten sposób skłonić tenże Zachód, by Polaków w sprawach wschodnich bardziej słuchał… Michnik niechcący dowodzi, że było inaczej. I chyba nie zauważa, jak bardzo kompromituje tu swoich politycznych przyjaciół.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267580-komorowski-tusk-i-sikorski-krytykuja-sami-siebie-ze-zbytnio-uwierzyli-putinowi-moskiewskie-wyznania-michnika?strona=1