Prof. Marciniak: „Kreml traktuje historię instrumentalnie. Powinniśmy dać Rosjanom wyraźnie do zrozumienia, że nie damy się wciągnąć w tę grę”. NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

”To, co robi rosyjski ambasador, to jest wikłanie historii w bieżącą politykę. Przyczyna sporu jest natury politycznej a nie historycznej. Między Polską a Rosją istnieją poważne spory polityczne, choćby w sprawie Ukrainy, mamy do czynienia z wyraźną rozbieżnością interesów” -mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog i sowietolog prof. Włodzimierz Marciniak.

wPolityce.pl: Ambasador Federacji Rosyjskiej w Warszawie Siergiej Andriejew oskarżył Polskę o rozpętanie II wojny światowej. To próba wywołania poważnej dyskusji historycznej czy zwykła prowokacja? A jeśli to drugie, to w jakim celu?

Prof. Włodzimierz Marciniak: To dość kuriozalne, że ambasador Federacji Rosyjskiej wypowiada się na temat wydarzeń z 1939 roku. Nie leży to bowiem ani w zakresie jego zadań ani kompetencji. Nie leży to w zakresie gry dyplomatycznej. Co się stało, to się stało. Dyplomaci nie zajmują się historią. Sama treść jego wypowiedzi jest przy tym dość banalna. Pogląd, że polska dyplomacja utrudniała zawarcie sojuszu skierowanego przeciw Niemcom hitlerowskim między Francją, Wielką Brytanią a Związkiem Sowieckim, co zapobiegłoby wybuchowi II wojny światowej, jest w Rosji dość rozpowszechniony. Do tej pory słyszałem jednak wiele pozytywnych opinii o ambasadorze Andrejewie, nawet tą, że został przysłany do Warszawy z misją naprawy relacji z Polską, po tym jak jego poprzednik (Aleksandr Aleksiejew, który wyróżnił się tym, że nie chciał jeść polskich jabłek i oskarżał Polaków o szkolenie „bojowników Majdanu”–red.) pozostawił po sobie nie najlepsze wrażenie. Wystąpienie Andriejewa w TVN24 da się wytłumaczyć tylko tym, że dostał takie instrukcje z Moskwy. Że to prowokacja.

Może ma to związek z rozbiórką pomnika generała Armii Czerwonej Iwana Czernichowskiego w Pieniężnie? Andriejew dał wyraźnie do zrozumienia, nie unikając przy tym patosu, że to straszna zbrodnia, której Rosjanie nam nigdy nie zapomną i nie wybaczą…

Ten cały cyrk, bo tak należy to nazwać, rzeczywiście wpisuje się w kontekst rocznicy 17 września 1939 r., oraz demontażu pomnika w Pieniężnie. Pomnik stał się przedmiotem zainteresowania ambasady FR w Warszawie już kilka lat temu, kiedy zaczęła się dyskusja o jego demontażu. Poprzednik Andriejewa, ambasador Aleksiejew jeździł do Pieniężna i składał kwiaty pod pomnikiem. Andriejew nie jeździ do Pieniężna, tylko ogranicza się do wywiadów. Może nie jest więc jeszcze tak źle (śmiech).

Jaka powinna być reakcja polskiej strony? MSZ wystosował notę protestacyjną i w poniedziałek wzywa ambasadora FR na dywanik….

To, co robi rosyjski ambasador, to jest wikłanie historii w bieżącą politykę. Przyczyna sporu jest natury politycznej a nie historycznej. Między Polską a Rosją istnieją poważne spory polityczne, choćby w sprawie Ukrainy, mamy do czynienia z wyraźną rozbieżnością interesów. Historia jest traktowana przez Rosję instrumentalnie. Nie należy więc z ambasadorem Andriejewem polemizować na płaszczyźnie historycznej. Tylko należy zapytać go wprost o co mu właściwie chodzi. Bo nie o 1939 rok. To jest jasne. Nie czuje się upoważniony, by udzielać rad naszym dyplomatom. Wydaje mi się jednak, że odpowiedź powinna być uprzejma, ale stanowcza. Zwiększanie napięcia nie leży w naszym interesie. Powinniśmy dać Rosjanom wyraźnie do rozumienia, że prowokacja została rozpoznana jako taka i że nie damy się wciągnąć w tą grę.

Ambasador Andriejew twierdzi, że relacje między Warszawą a Moskwą są bardzo złe. Bez wątpienia tak jest. Ale czy kiedykolwiek były dobre?

Dla nas relacje z Rosją były przez ostatnie 10 lat wręcz fatalne. Nie dochodziło jednak do takich zaognień, jak teraz. Dlatego należy się zastanowić jaki polityczny cel kryje się za wypowiedziami ambasadora FR. Demontaż pomnika generała Czernichowskiego, który cieszy się wśród rosyjskich weteranów dużym autorytetem, na pewno nie jest jedynym powodem wzrostu poziomu adrenaliny w Moskwie. Jest jeszcze problem konfliktu w Donbasie, który powoli wygasa, obie strony, Ukraina i Rosja, są już nim bardzo zmęczone. Putin potrzebuje najwyraźniej jakiegoś nowego źródła adrenaliny. Syria dostarcza go sporo, ale być może nie wystarczająco. Drugie, bardziej pragmatyczne wytłumaczenie zachowania Andriejewa ma związek z prawdopodobną zmianą władzy w Polsce na jesieni. Rosjanie starają się być, jak zwykle, o krok do przodu. Chcą wywołać napięcie, by utrudnić przyszłemu rządowi pracę. Rzucają więc na stół argumenty historyczne, bo wiedzą, że Polscy są pod tym względem przewrażliwieni. Dlatego kontynuowanie polemiki na temat II wojny światowej nie leży w interesie strony polskiej. To tylko ułatwi Kremlowi zadanie.

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

Czytaj także: Jest reakcja MSZ na skandaliczne słowa rosyjskiego ambasadora: „Narracja przedstawiona przez najwyższego przedstawiciela państwa rosyjskiego w Polsce podważa prawdę historyczną”

Oraz: Grzegorz Schetyna wzywa rosyjskiego ambasadora

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych