Nie owijajmy w bawełnę: w sprawie kwot uchodźców rząd Kopacz zachował się po świńsku i podle

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Jesteście po prostu jeleniami, które dały się ograć - taki komunikat wysłali rządzący Polską politycy PO szefom rządów Czech, Słowacji i Węgier. - Wprawdzie umawialiśmy się z wami na wspólne stanowisko, ale to tylko takie gadanie. Tak naprawdę liczy się zdanie Niemiec, więc nie mogliśmy zawieść Angeli Merkel - można by dodać. Ewa Kopacz od jakiegoś czasu żyła w panice, bo autoryzowała stanowisko Grupy Wyszehradzkiej przeciwne kwotom uchodźców. A to się bardzo nie podobało w Berlinie. Na poziomie szefów MSW rząd Ewy Kopacz bez mrugnięcia okiem oszukał więc partnerów z Grupy Wyszehradzkiej. A potem w Sejmie przed dziennikarzy wyszło zjawisko pod tytułem Cezary Tomczyk i jak nakręcone, naspidowane oraz przeniesione w piąty wymiar zaczęło opowiadać o jakimś „gigantycznym sukcesie negocjacyjnym” rządu, a szczególnie Ewy Kopacz. I wybrzydziło się na Beatę Szydło, że nie rozumie tego gigantycznego sukcesu. Co wydaje się oczywiste, bo przebywać w piątym wymiarze mogą rzeczywiście nieliczni.

CZYTAJ TAKŻE: PO wraca do starego hasła, „nie róbmy polityki, przyjmujmy uchodźców”? Tomczyk apeluje do Szydło: „więcej wiedzy, mniej polityki, wszystkim będzie łatwiej”

Zjawisko Tomczyk powtarzało w kółko, że Ewa Kopacz i „Terenia” Piotrowska musiały wyrolować partnerów z Grupy Wyszehradzkiej, bo liczy się interes narodowy. A interes narodowy jest taki, że nie podskoczyliśmy Berlinowi, Paryżowi i innym, w zamian za co dostaniemy to, co chcieliśmy, czyli na razie trochę ponad 5 tys. tzw. uchodźców, a ogólnie może 7 tys. Zrozumiałem, że specjalnie dla nas wyselekcjonowanych - jak to się słyszy w reklamach kawy czy herbaty, gdzie każde ziarenko i listek są selekcjonowane specjalnie dla takich konsumentów jak premier Kopacz i zjawisko Tomczyk. I zrozumiałem, że ta selekcja dokona się gdzieś w Niemczech, co budzi pewne niepokojące skojarzenia historyczne, gdyż selekcja w Niemczech nie wyglądała kiedyś dobrze. A skoro tak, to wyrolowanie partnerów z Grupy Wyszehradzkiej było oczywistą oczywistością, a wręcz obowiązkiem. I tylko ktoś, kto nigdy nie przebywał w piątym wymiarze nie jest w stanie tego zrozumieć.

Zjawisko Tomczyk, ale też wyglądający na poważnego człowieka koordynator tajnych służb Marek Biernacki twierdzili, że premierzy państw Grupy Wyszehradzkiej właściwie sami są sobie winni, bo oni z kolei wyrolowali rząd PO np. w sprawie Ukrainy. Było więc oczywiste, że kiedyś rząd PO się odwinie i teraz po prostu to zrobił. Od zjawiska Tomczyk dowiedzieliśmy się jeszcze, że tak właściwie to partnerzy Polski z Wyszehradu to matoły, bo nie pojęli, że trzeba „wynegocjować” to, co pani minister „Terenia”, a wtedy wcześniejsze wspólne stanowiska są po prostu śmieszne. Tamci (z Pragi, Budapesztu i Bratysławy), jako matoły, nie tylko nic nie potrafią wynegocjować, ale nawet nie mają świadomości, co jest dla nich dobre. Po prostu piąty wymiar jest dla nich niedostępny. Oczywiście w Brukseli nikt nie wie, że pani minister „Terenia” postawiła bardzo wysokie wymagania i wszyscy się ugięli oraz docenili jej talenty negocjacyjne. Tam też są zapewne tylko jakieś matoły, bo od razu uległy „sile i godności osobistej” (tak, to z Kabaretu Dudek) pani minister „Tereni”. Nie dopuszczam bowiem myśli, że premier Kopacz, minister „Terenia” oraz zjawisko Tomczyk nigdy nie widzieli, jak targują się np. Pakistańczycy, Turcy czy Arabowie i jakie badziewie sprzedaje się ludziom tak prostolinijnym jak oni. Na tym polega handlowy spryt, że wciska się kit z tombaku jako białe złoto z brylantami. Ale czy przebywając w piątym wymiarze zwraca się uwagę na takie banalne oczywistości?

Mamy teraz w Polsce dysonans poznawczy. Ludzie z rządu, a szczególnie zjawisko Tomczyk, przebywając w piątym wymiarze opowiadają o „gigantycznym sukcesie”, którego ludzie z „normalnych” wymiarów nie są oczywiście w stanie dostrzec. Ale to przecież ich wina, a nie „piątowymiarowych”. I opowiadają o triumfie „polskiego interesu narodowego”, choć do teraz takie pojęcie było dla nich synonimem nacjonalizmu, obrzydliwej ksenofobii i przedsionkiem do faszyzmu. Obecnie nie liczy się bzdurna solidarność jakiejś tam Grupy Wyszehradzkiej, a właśnie „interes narodowy”. I on podpowiedział jak się zachować. Teraz jak tylko Polskę zalałaby fala uchodźców z Ukrainy, Niemcy i inni natychmiast ogromną większość z nich od nas odbiorą, nawet bez proszenia z polskiej strony. I jeszcze podziękują za zaszczyt pomagania Polsce. Nie można też wątpić, że Berlin zatrzyma prace nad Nord Stream 2 i przerwie dogadywanie się z Putinem oraz bez problemu zgodzi się na stałe bazy NATO w Polsce. Tego nawet pani premier Kopacz, minister „Terenia” oraz zjawisko Tomczyk nie musieli negocjować, bo w piątym wymiarze takie rzeczy obowiązują z definicji. To wszystko oznacza, że po „gigantycznym sukcesie negocjacyjnym” Polska jest bezpieczna jak nigdy i śmiało cała może wkroczyć w piąty wymiar, nawet z tymi głupkami, którzy podważają jego istnienie.

Można by jeszcze długo żartować o „gigantycznym sukcesie negocjacyjnym” i piątym wymiarze, w jakim przebywa rząd Ewy Kopacz, tylko to nie jest wcale śmieszne. Ekipa Kopacz pokazała, że żadne wartości się dla niej nie liczą. Że bez mrugnięcia okiem zdradzi i oszuka każdego przyjaciela i sojusznika. Że dotrzymywanie zobowiązań i danego słowa to głupota, więc racjonalne jest podtarcie się nimi. Że odwoływanie się do honoru i godności to jeszcze większa głupota. Mądra jest podłość i spryt cwaniaka, który potrafi okraść nawet ulicznego niewidomego muzyka. Polski interes narodowy polega zaś na akceptowaniu wszystkiego, co tylko wymyślą w Berlinie. I polega na traktowaniu każdego odpustowego świecidełka jak wyjątkowego naszyjnika od Tiffany’ego. Bo jest się na tyle głupim, że się nie pojmuje, iż to świecidełko.

Nie owijajmy w bawełnę: w sprawie kwot uchodźców rząd Ewy Kopacz zachował się po świńsku i podle, szczególnie wobec przyjaciół. I nic nie zyskał dla Polaków oraz Polski, bo po prostu akceptuje w ciemno jakieś mgliste bajania i kompletne bzdury. Za nic zgodziliśmy się na wiele, bo nikt nie dotrzymuje słowa wobec kogoś, kto jest za głupi na to, by prześwietlić i krytycznie ocenić ofertę przed jej przyjęciem. Tak, rząd Ewy Kopacz pokazał ohydną twarz, ale nie jest to ohydna twarz Polski (żeby odwołać się do Leszka Balcerowicza).

To ohydna twarz desperatów, którzy za utrzymanie władzy w Polsce gotowi są sprzedać wszystko i wszystkiemu się sprzeniewierzyć.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych