Gadowski: Czy prawdą jest, że nagrany został również prezydent Obama, gdy był w Polsce? „Gang kelnerów” chyba nie miał do niego dostępu... NASZ WYWIAD

Fot. KPRM;W.Gadowski/Facebook
Fot. KPRM;W.Gadowski/Facebook

Służby specjalne wymknęły się spod kontroli i są jak psy zerwane z łańcucha. Jeśli nie założy im się kagańca i twardo nie przywoła do nogi, będą zaskakiwały nas kolejnymi aferami

— mówi portalowi wPolityce.pl Witold Gadowski.

wPolityce.pl: Prokuratura w sprawie tzw. afery podsłuchowej oskarżyła biznesmena Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz dwóch kelnerów. Zarzuty dotyczą podsłuchiwania i ujawniania materiałów śledztwa. Rzecznik prokuratury przyznała, że nie można postawić w tej sprawie innych zarzutów, a żadnych wątków międzynarodowych się nie dopatrzono. Śledczy nie trafili również na ślad zorganizowanej grupy przestępczej w tej sprawie. Jak Pan ocenia te decyzje?

Witold Gadowski: Przypomina mi się traktat Sørena Kierkegaarda „Bojaźń i drżenie”. Bojaźń i drżenie przemawia przez prokuraturę. Najlepiej, jak w sprawie zabójstwa Jaroszewicza, oskarżyć kryminalistów, czyli „Niuńka”, „Krzaczka” i „Mańka”, a nie szukać prawdziwego wyjaśnienia tej sprawy. Zabójstwo Jaroszewicza miało szeroki kontekst międzynarodowy, a w sprawie afery taśmowej widać kontekst związany z działaniami tajnych służb w Polsce. Na biurkach urzędników podejmujących decyzje w takich sprawach siedzą jednak trzy „małpki”: jedna nic nie widzi, druga nic nie słyszy, trzecia nic nie mówi. I tak jest z prokuratorami, którzy dziś czekają na to, co się może zdarzyć w najbliższych tygodniach, kto może przejąć władze i komu trzeba będzie służyć.

To miało swoje znaczenie w tej sprawie według Pana?

Tak. Prokuratura nie zauważa, że coraz więcej tropów w tej aferze wskazywało na udział służb specjalnych. Warto zapytać, czy prawdą jest, że na jednym ze stenogramów są fragmenty nagranego Baracka Obamy w czasie jego pobytu w Polsce? Jeśli tak, to zdaje się „gang kelnerów” nie miał chyba dostępu do takich osób… Próba obarczenia całą sprawą „gang kelnerów”, jest śmieszna i przeczy zdrowemu rozsądkowi. To może być przyjęte jedynie przez ludzi bardzo naiwnych.

Prokuratura przyznaje, że mowa o kilkudziesięciu nagraniach. Opinia publiczna zna tylko część z nich. Co może dziać się z pozostałymi? Komu i do czego mogą służyć?

To jest sprawa, o której od dawna mówią ci, którzy chcą naprawić Polskę. Polskie służby specjalne, polskie z nazwy, wymknęły się spod kontroli i są jak psy zerwane z łańcucha. Jeśli nie założy im się kagańca i twardo nie przywoła do nogi, będą zaskakiwały nas kolejnymi prowokacjami, aferami i działaniami. Problemem Polski jest brak realnego cywilnego nadzoru nad służbami. Brak reformy służb specjalnych i absolutna demoralizacja służb – to jest problem Polski. Afera podsłuchowa jest tylko przejawem tego kryzysu.

W Pana ocenie afera podsłuchowa miała swoich politycznych mocodawców?

Sądzę, że to jest gra oficerów służb. Mówię o naszych rodzimych służbach, o obecnych i byłych oficerach. Oni się mieszają, tworzą pewne gildie nieformalne, wczepiają się w biznes, psują życie gospodarcze, szantażują, osiągają korzyści ponad kwalifikacje. Jeśli nie skończymy z żerowiskiem służb, jakim stała się dzisiejsza Polska, to będziemy mieli taką patologie. Ona będzie rosła.

„Gazeta Wyborcza” pisała kiedyś, że minister Sienkiewicz zlecić miał podsłuchiwanie szefów służb, bowiem podejrzewał ich o związek z aferą taśmową. Sienkiewicz zaprzeczał. W Pana ocenie to był dobry trop?

Wyborcza czasem, zapewne przez pomyłkę, napisze prawdę. Tak to skomentuję.

O aferze taśmowej dowiemy się jeszcze czegoś nowego? Poznamy prawdę?

Myślę, że dowiemy się więcej jak przyjdzie nowa władza i dojdzie do reformy służb specjalnych. Gdy dojdzie do gruntownych zmian, poznamy akta afery podsłuchowej. I wtedy będziemy bardzo zaskoczeni czytając różne doniesienia i dokumenty mówiące o samowoli oficerów służb.

Skoro tak mocno służby wymknęły się spod kontroli, to może już nie da się ich tak łatwo ustawić i zreformować?

Nie, polskie służby można szybko ustawić na odpowiednim torze. One są w stanie organizować prymitywne prowokacje, ale nic poważniejszego. Sam się o tym przekonałem, gdy zaatakował mnie niejaki Stonoga. On posłużył się otrzymanym od służb wypreparowanym zestawem informacji z mojej biografii. Ten materiał był pełen kłamstw i przeinaczeń i za to służby będą musiały płacić. Jednak to mi pokazało, jak bardzo prymitywne i słabe są służby, skoro muszą korzystać z takich kryminalistów jak Stonoga.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.