Przyczyna jest prosta - to tory, na które premier Ewa Kopacz zepchnęła debatę o imigrantach. Szefowa rządu zamiast odpowiedzieć Kaczyńskiemu merytorycznie, próbując utopić dyskusję w szczegółach, konkretach i precyzyjnych rozwiązaniach (nawet wywołując szefa PiS do tablicy), postanowiła zagrać Donalda Tuska i kopnąć w klatkę. Stąd wrzutka o Lechu Kaczyńskim (doradca Kamiński wie, że nic tak nie irytuje Jarosława Kaczyńskiego jak atak w nieżyjącego brata), stąd absurdalne teorie o „wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej”, stąd wreszcie kpiące pytania do „pierwszego katolika”.
Piaskownica - ale piaskownica, która do pewnego momentu spełniała swoją rolę. Spełniała ją, bo Kaczyński często dawał się prowokować, na ostry atak odpowiadał jeszcze ostrzejszym, a dyskusja ginęła w oburzeniu na kolejne „seanse nienawiści” szefa PiS. Znamy to wszyscy od lat i wiemy, jak wygląda.
Tym razem było inaczej - a być inaczej musiało ze względu na nastawienie społeczeństwa.
Ewa Kopacz spychając dyskusję o imigrantach (realnym problemie, o którym mówią Polacy) na tory straszenia rządami PiS i „wyjściem z UE”, postawiła się, chcąc, nie chcąc, na pozycji tej, która chce otwierać granice dla uchodźców. I choć tak nie jest (sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, a rzeczowe pytania wciąż czekają na odpowiedzi), to tego efektu nikt już nie zatrze. Kopacz na własne życzenie zapędziła się w kozi róg. A mocne przemówienie Kaczyńskiego - po raz pierwszy od dawna - po prostu było spełnieniem oczekiwań Polaków.
A że w całym zgiełku nikt poważnie nie porozmawiał o szczegółowej polityce migracyjnej Polski? Cóż, naiwny ten, kto myślał, że na 40 dni przed wyborami będzie inaczej.
E-wydania tygodnika dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przyczyna jest prosta - to tory, na które premier Ewa Kopacz zepchnęła debatę o imigrantach. Szefowa rządu zamiast odpowiedzieć Kaczyńskiemu merytorycznie, próbując utopić dyskusję w szczegółach, konkretach i precyzyjnych rozwiązaniach (nawet wywołując szefa PiS do tablicy), postanowiła zagrać Donalda Tuska i kopnąć w klatkę. Stąd wrzutka o Lechu Kaczyńskim (doradca Kamiński wie, że nic tak nie irytuje Jarosława Kaczyńskiego jak atak w nieżyjącego brata), stąd absurdalne teorie o „wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej”, stąd wreszcie kpiące pytania do „pierwszego katolika”.
Piaskownica - ale piaskownica, która do pewnego momentu spełniała swoją rolę. Spełniała ją, bo Kaczyński często dawał się prowokować, na ostry atak odpowiadał jeszcze ostrzejszym, a dyskusja ginęła w oburzeniu na kolejne „seanse nienawiści” szefa PiS. Znamy to wszyscy od lat i wiemy, jak wygląda.
Tym razem było inaczej - a być inaczej musiało ze względu na nastawienie społeczeństwa.
Ewa Kopacz spychając dyskusję o imigrantach (realnym problemie, o którym mówią Polacy) na tory straszenia rządami PiS i „wyjściem z UE”, postawiła się, chcąc, nie chcąc, na pozycji tej, która chce otwierać granice dla uchodźców. I choć tak nie jest (sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, a rzeczowe pytania wciąż czekają na odpowiedzi), to tego efektu nikt już nie zatrze. Kopacz na własne życzenie zapędziła się w kozi róg. A mocne przemówienie Kaczyńskiego - po raz pierwszy od dawna - po prostu było spełnieniem oczekiwań Polaków.
A że w całym zgiełku nikt poważnie nie porozmawiał o szczegółowej polityce migracyjnej Polski? Cóż, naiwny ten, kto myślał, że na 40 dni przed wyborami będzie inaczej.
E-wydania tygodnika dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/265564-dawno-nie-bylo-tak-by-kaczynski-nie-tylko-mial-racje-nawet-jesli-tylko-on-uwazal-ze-ja-ma-ale-rowniez-trafil-w-nastroje-spoleczne-kopanie-w-klatke-przez-kopacz-nic-nie-da?strona=2