Setki tysięcy młodych muzułmanów maszerują przez Europę. Idą na Wiedeń i Berlin. Ktokolwiek skojarzy to z marszem osmańskiej armii sprzed kilku wieków zostaje okrzyknięty szaleńcem. 12 września 1683 roku sprzymierzone wojska polskie, cesarstwa i Rzeszy Niemieckiej rozgromiły armię turecką oblegającą Wiedeń. Dziś Austriacy witają cywilną „armię” młodych muzułmanów oklaskami i śpiewem. Są dumni ze swojej „otwartej” postawy wobec uciśnionych.
Jeszcze pół roku temu toczyły się publicystyczne dyskusje o kryzysie demograficznym, który zmieni kształt Europy. Podkreślano, że muzułmanie mieszkający od lat w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, mający o po co najmniej kilkoro dzieci, w następnych pokoleniach zastąpią rdzennych mieszkańców tych krajów. Obawialiśmy się, że Europa stanie się muzułmańska, mając w perspektywie kolejne dekady. Z dnia na dzień ten proces się przyspieszył. Setki tysięcy muzułmanów forsują europejskie granice i zalewają nasz kontynent. Silni, młodzi mężczyźni, zamiast bronić swoich krajów, wdzierają się do Europy. Znają swój cel. Absurdalna niemoc europejskich polityków poraża. Aż trudno uwierzyć, że nie są świadomi tego, co naprawdę się dzieje.
Mieszkańcy greckich wysp błagają o pomoc. Imigranci zalegają w ich domach, rozpętują między sobą ostre bójki na ulicach, władze miasta bezradnie proszą o wsparcie. Dantejskie sceny na wyspie Lesbos budzą przerażenie.
Bardzo się boimy. Jesteśmy w niebezpieczeństwie każdego dnia, każdej minuty. Oni wchodzą do naszych domów. Oni są wszędzie, chcą się pozabijać, a my nie wiemy co robić — alarmują tamtejsi mieszkańcy.
W tym samym czasie Komisja Europejska zobowiązuje wszystkie kraje unii do przyjmowania imigrantów pod groźbą odebrania funduszy. Aż nie chce się wierzyć, by politycy tak wysokich szczebli byli pozbawieni zdolności przewidywania skutków swoich działań.
Czy ktokolwiek jeszcze dzisiaj pamięta od czego zaczęła się debata o przyjmowaniu imigrantów? Chodziło o kilkuset chrześcijan prześladowanych przez dżihadystów za wiarę.
Prześladowani chrześcijanie zasługują, żeby kraj chrześcijański, jakim jest Polska, zareagowała i podążyła z pomocą
— mówiła Ewa Kopacz 26 maja, tłumacząc decyzję o przyjęciu 60 chrześcijańskich rodzin z Syrii. Wstrząśnięci straszliwą egzekucją podjęliśmy działania. Dziś morze imigrantów, w większości właśnie muzułmanów prześladujących w innych krajach chrześcijan, wdzierają się do europejskich krajów. Bynajmniej nie są to prześladowani chrześcijanie uciekający z Syrii. To pewni siebie muzułmanie z Afganistanu, Iraku, Pakistanu i innych krajów arabskich, którzy wiedzą po co przedzierają się przez Europę.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Setki tysięcy młodych muzułmanów maszerują przez Europę. Idą na Wiedeń i Berlin. Ktokolwiek skojarzy to z marszem osmańskiej armii sprzed kilku wieków zostaje okrzyknięty szaleńcem. 12 września 1683 roku sprzymierzone wojska polskie, cesarstwa i Rzeszy Niemieckiej rozgromiły armię turecką oblegającą Wiedeń. Dziś Austriacy witają cywilną „armię” młodych muzułmanów oklaskami i śpiewem. Są dumni ze swojej „otwartej” postawy wobec uciśnionych.
Jeszcze pół roku temu toczyły się publicystyczne dyskusje o kryzysie demograficznym, który zmieni kształt Europy. Podkreślano, że muzułmanie mieszkający od lat w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, mający o po co najmniej kilkoro dzieci, w następnych pokoleniach zastąpią rdzennych mieszkańców tych krajów. Obawialiśmy się, że Europa stanie się muzułmańska, mając w perspektywie kolejne dekady. Z dnia na dzień ten proces się przyspieszył. Setki tysięcy muzułmanów forsują europejskie granice i zalewają nasz kontynent. Silni, młodzi mężczyźni, zamiast bronić swoich krajów, wdzierają się do Europy. Znają swój cel. Absurdalna niemoc europejskich polityków poraża. Aż trudno uwierzyć, że nie są świadomi tego, co naprawdę się dzieje.
Mieszkańcy greckich wysp błagają o pomoc. Imigranci zalegają w ich domach, rozpętują między sobą ostre bójki na ulicach, władze miasta bezradnie proszą o wsparcie. Dantejskie sceny na wyspie Lesbos budzą przerażenie.
Bardzo się boimy. Jesteśmy w niebezpieczeństwie każdego dnia, każdej minuty. Oni wchodzą do naszych domów. Oni są wszędzie, chcą się pozabijać, a my nie wiemy co robić — alarmują tamtejsi mieszkańcy.
W tym samym czasie Komisja Europejska zobowiązuje wszystkie kraje unii do przyjmowania imigrantów pod groźbą odebrania funduszy. Aż nie chce się wierzyć, by politycy tak wysokich szczebli byli pozbawieni zdolności przewidywania skutków swoich działań.
Czy ktokolwiek jeszcze dzisiaj pamięta od czego zaczęła się debata o przyjmowaniu imigrantów? Chodziło o kilkuset chrześcijan prześladowanych przez dżihadystów za wiarę.
Prześladowani chrześcijanie zasługują, żeby kraj chrześcijański, jakim jest Polska, zareagowała i podążyła z pomocą
— mówiła Ewa Kopacz 26 maja, tłumacząc decyzję o przyjęciu 60 chrześcijańskich rodzin z Syrii. Wstrząśnięci straszliwą egzekucją podjęliśmy działania. Dziś morze imigrantów, w większości właśnie muzułmanów prześladujących w innych krajach chrześcijan, wdzierają się do europejskich krajów. Bynajmniej nie są to prześladowani chrześcijanie uciekający z Syrii. To pewni siebie muzułmanie z Afganistanu, Iraku, Pakistanu i innych krajów arabskich, którzy wiedzą po co przedzierają się przez Europę.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/264473-pomoc-chrzescijanom-z-syrii-czy-naprawde-jestesmy-zbyt-slepi-by-dostrzec-propagande-ktorej-uleglismy-europa-jest-zagrozona?strona=1