Jak pani ocenia politykę transferową Platformy – ściągnięcie Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego, ciche poparcie dla Romana Giertycha?
Takiet transfery są elementem folkloru w polskiej polityce. Tak było kiedyś, kiedy PiS wzięło na swoje listy Nelly Rokitę. Później Platforma wzięła na listy Pawła Zalewskiego. Dzisiaj nie jest to więc coś, co polityków zaskakuje. W polskiej polityce mamy kłótnie i swary, a ich konsekwencją są głośne przejścia z formacji do formacji. Czy to dobre, czy nie – inna sprawa. Ale nie jestem zaskoczona tym, że ktoś do kogoś dzwoni i oferuje polityczny transfer. Ludwik Dorn powiedział o sobie, iż jest zwierzęciem politycznym. Żałowałabym, gdyby zabrakło go w polityce. Pamiętam choćby jego świetne wystąpienia dotyczące Traktatu Lizbońskiego, czy innych spraw zagranicznych, jest erudytą, a to rzadkie w polskiej polityce. Jest człowiekiem intelektu, który potrafi wnieść wiele do debaty publicznej. Nie zamierzam więc nikogo potępiać. Natomiast ze mną jest inna sprawa.
Jedni chcą pozostać niemalże na siłę w polityce, a pani – zdaje się – całkiem dobrze radzi sobie poza polityką…
Mam zobowiązania wobec rodziny, mam inny plan na życie, choć nadal interesuje mnie polityka i obecność w polityce. Ale może w innej formule, niekoniecznie jako poseł czy senator. Czy to będzie teraz, czy za 10 lat – dla mnie to bez różnicy. Po tylu latach poza realną polityką stale mam swoich wyborców i w czasie tego zamieszania bardzo to odczułam. Pół nocy odpisywałam na maile i smsy i mam nadzieję, że ten wywiad wszystko wyjaśni.
Czym pani obecnie się zajmuje?
Pracuję dla dużej instytucji finansowej. Niczego w polityce nie muszę i nie jestem zależna od świata polityki.
Ale nie wyklucza pani powrotu do polityki?
Nie wykluczam, choć nie wiem kiedy mogłoby to nastąpić. Lubię politykę, ale mam w niej swoje zasady. Czasem jest mi przykro, gdy widzę w jaki sposób traktuje się kolegów z czasów trudnych bojów politycznych. Myśmy się w polityce napracowali, byliśmy odważni, na pierwszym froncie, a nie za plecami. Mamy czyste sumienia, ciężko wypracowane sukcesy i zaufanie wielu ludzi. W polityce trudno mieć indywidualny sukces, trzeba determinacji, siły i przyjaciół. Ja go odniosłam, spotkałam wielkich ludzi na tej drodze, byli moimi przyjaciółmi i to jest źródłem mojej satysfakcji. Czasem chciałabym, żeby koledzy w polityce pamiętali o prostych gestach nie tylko wobec wyborców, ale też wobec siebie.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jak pani ocenia politykę transferową Platformy – ściągnięcie Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego, ciche poparcie dla Romana Giertycha?
Takiet transfery są elementem folkloru w polskiej polityce. Tak było kiedyś, kiedy PiS wzięło na swoje listy Nelly Rokitę. Później Platforma wzięła na listy Pawła Zalewskiego. Dzisiaj nie jest to więc coś, co polityków zaskakuje. W polskiej polityce mamy kłótnie i swary, a ich konsekwencją są głośne przejścia z formacji do formacji. Czy to dobre, czy nie – inna sprawa. Ale nie jestem zaskoczona tym, że ktoś do kogoś dzwoni i oferuje polityczny transfer. Ludwik Dorn powiedział o sobie, iż jest zwierzęciem politycznym. Żałowałabym, gdyby zabrakło go w polityce. Pamiętam choćby jego świetne wystąpienia dotyczące Traktatu Lizbońskiego, czy innych spraw zagranicznych, jest erudytą, a to rzadkie w polskiej polityce. Jest człowiekiem intelektu, który potrafi wnieść wiele do debaty publicznej. Nie zamierzam więc nikogo potępiać. Natomiast ze mną jest inna sprawa.
Jedni chcą pozostać niemalże na siłę w polityce, a pani – zdaje się – całkiem dobrze radzi sobie poza polityką…
Mam zobowiązania wobec rodziny, mam inny plan na życie, choć nadal interesuje mnie polityka i obecność w polityce. Ale może w innej formule, niekoniecznie jako poseł czy senator. Czy to będzie teraz, czy za 10 lat – dla mnie to bez różnicy. Po tylu latach poza realną polityką stale mam swoich wyborców i w czasie tego zamieszania bardzo to odczułam. Pół nocy odpisywałam na maile i smsy i mam nadzieję, że ten wywiad wszystko wyjaśni.
Czym pani obecnie się zajmuje?
Pracuję dla dużej instytucji finansowej. Niczego w polityce nie muszę i nie jestem zależna od świata polityki.
Ale nie wyklucza pani powrotu do polityki?
Nie wykluczam, choć nie wiem kiedy mogłoby to nastąpić. Lubię politykę, ale mam w niej swoje zasady. Czasem jest mi przykro, gdy widzę w jaki sposób traktuje się kolegów z czasów trudnych bojów politycznych. Myśmy się w polityce napracowali, byliśmy odważni, na pierwszym froncie, a nie za plecami. Mamy czyste sumienia, ciężko wypracowane sukcesy i zaufanie wielu ludzi. W polityce trudno mieć indywidualny sukces, trzeba determinacji, siły i przyjaciół. Ja go odniosłam, spotkałam wielkich ludzi na tej drodze, byli moimi przyjaciółmi i to jest źródłem mojej satysfakcji. Czasem chciałabym, żeby koledzy w polityce pamiętali o prostych gestach nie tylko wobec wyborców, ale też wobec siebie.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/264426-elzbieta-jakubiak-dementuje-insynuacje-tvn-nie-ubiegalam-sie-o-start-z-list-po-to-sa-intrygi-nasz-wywiad?strona=3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.