wPolityce.pl: Jako pierwszy postawił Pan publicznie tezę, że prezydent Andrzej Duda w pierwszą podróż zagraniczną powinien się udać do Estonii. Jak Pan odbiera wizytę prezydenta w Tallinie?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Nie znamy treści rozmów prowadzonych bezpośrednio między prezydentem Polski i Estonii, jednak sądzę, że ta wizyta spełniła założone cele. Miała wymiar symboliczny, pokazała nowe otwarcie polskiej polityki skierowanej do regionu. Ta wizyta została również dobrze odczytana przez rozmaitych adresatów. W Berlinie przyjęto do wiadomości, że na rozmowy z Niemcami Polska stawi się jako reprezentant regionu, przynajmniej niektórych państw. Sygnał pana prezydenta został również odczytany właściwie w Wilnie, jako sygnał konieczności pracy nad stanem polsko-litewskich relacji. Sądzę, że wizyta miała również bardzo dobry wymiar bilateralny.
Wizyta miała miejsce w rocznicę podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy to również ważny aspekt?
Ważny był wymiar historyczny. Sądzę, że ważne są słowa prezydenta Estonii,, że Polacy są jedynym dużym narodem europejskim, dla którego pojęcie masowych deportacji na Syberię nie jest pojęciem symbolicznym. Można by dopowiedzieć, że również Ukraina ma takie doświadczenia. Warto również wskazać na przesłanie, które dotyczyły wspólnoty losów, od Finlandii po Rumunię. Mam nadzieję, że w ramach tak zapoczątkowanej współpracy nasze kraje będą współdziałały w kolejnych latach, realizując zadania, które są dla nas wspólne.
Co możemy osiągnąć sami? Mowa jednak o krajach nie będących w gronie europejskich decydentów…
Trzeba wytworzyć presję polityczną dotyczącą wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Uważam, że początek jest obiecujący. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z początkiem współpracy, a nie zwieńczeniem. Zapoczątkowanie współdziałania jest obiecujące.
W swoim przemówieniu prezydent Andrzej Duda wiele mówił o sprawach historycznych, o polityce historycznej. Czy nie za mało miejsca poświęcił bazom NATO? Sygnał w tej sprawie nie był dominujący.
Prezydent podkreślał potrzebę zachowania równości i podmiotowości państw, w wymiarze unijnym jak i NATO-wskim. Nie chodziło mu o równość potencjałów, ale podmiotowości. To było bardzo ważne, również dlatego, że mamy z tym ostatnio poważny problem. Przypomniano, że u zarania integracji europejskiej również mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której były kraje duże i małe, ale „ojcowie założyciele” dbali, żeby wszyscy czuli się podmiotowo. Takie słowa prezydenta były jak najbardziej na miejscu, w sytuacji współczesnej, szczególnie w odniesieniu do sytuacji gospodarzy wizyty w Tallinie. Estonia jest przecież jednym z najmniejszych państw w UE. Jej potencjał jest głównym jej niedostatkiem, który rekompensuje świetna organizacja państwa. Sądzę, że wymiar współczesny w zakresie takim, jaki można zaznaczyć publicznie, został dobrze nakreślony.
Wielu komentatorów wskazało, że prezydent Duda jadąc do Estonii może tworzyć wrażenie odwracania się od Europy. Czy to słuszne?
Zwróćmy uwagę, że prezydent Duda nie atakował nikogo, nie tworzył przekazu przeciw komuś, przeciw UE czy NATO. Jego przekaz był na miejscu, a jego istotą są nie publiczne deklaracje, ale konkretne działania, które będą podejmowane później. Pamiętajmy jednak o kompetencjach Prezydenta RP, on nie ma mocy podejmowania decyzji za rząd. Wizyta i rozmowa z prezydentem Estonii może być zatem przygotowaniem podstaw do działań rządu. Prezydent zapewne ma nadzieje, że konkretne decyzje i kroki podejmie nowy rząd, już po wyborach. Trzeba o tym pamiętać, Estończycy zapewne są również tego świadomi. Oni wiedzą, że na konkrety trzeba poczekać.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
wPolityce.pl: Jako pierwszy postawił Pan publicznie tezę, że prezydent Andrzej Duda w pierwszą podróż zagraniczną powinien się udać do Estonii. Jak Pan odbiera wizytę prezydenta w Tallinie?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Nie znamy treści rozmów prowadzonych bezpośrednio między prezydentem Polski i Estonii, jednak sądzę, że ta wizyta spełniła założone cele. Miała wymiar symboliczny, pokazała nowe otwarcie polskiej polityki skierowanej do regionu. Ta wizyta została również dobrze odczytana przez rozmaitych adresatów. W Berlinie przyjęto do wiadomości, że na rozmowy z Niemcami Polska stawi się jako reprezentant regionu, przynajmniej niektórych państw. Sygnał pana prezydenta został również odczytany właściwie w Wilnie, jako sygnał konieczności pracy nad stanem polsko-litewskich relacji. Sądzę, że wizyta miała również bardzo dobry wymiar bilateralny.
Wizyta miała miejsce w rocznicę podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy to również ważny aspekt?
Ważny był wymiar historyczny. Sądzę, że ważne są słowa prezydenta Estonii,, że Polacy są jedynym dużym narodem europejskim, dla którego pojęcie masowych deportacji na Syberię nie jest pojęciem symbolicznym. Można by dopowiedzieć, że również Ukraina ma takie doświadczenia. Warto również wskazać na przesłanie, które dotyczyły wspólnoty losów, od Finlandii po Rumunię. Mam nadzieję, że w ramach tak zapoczątkowanej współpracy nasze kraje będą współdziałały w kolejnych latach, realizując zadania, które są dla nas wspólne.
Co możemy osiągnąć sami? Mowa jednak o krajach nie będących w gronie europejskich decydentów…
Trzeba wytworzyć presję polityczną dotyczącą wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Uważam, że początek jest obiecujący. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z początkiem współpracy, a nie zwieńczeniem. Zapoczątkowanie współdziałania jest obiecujące.
W swoim przemówieniu prezydent Andrzej Duda wiele mówił o sprawach historycznych, o polityce historycznej. Czy nie za mało miejsca poświęcił bazom NATO? Sygnał w tej sprawie nie był dominujący.
Prezydent podkreślał potrzebę zachowania równości i podmiotowości państw, w wymiarze unijnym jak i NATO-wskim. Nie chodziło mu o równość potencjałów, ale podmiotowości. To było bardzo ważne, również dlatego, że mamy z tym ostatnio poważny problem. Przypomniano, że u zarania integracji europejskiej również mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której były kraje duże i małe, ale „ojcowie założyciele” dbali, żeby wszyscy czuli się podmiotowo. Takie słowa prezydenta były jak najbardziej na miejscu, w sytuacji współczesnej, szczególnie w odniesieniu do sytuacji gospodarzy wizyty w Tallinie. Estonia jest przecież jednym z najmniejszych państw w UE. Jej potencjał jest głównym jej niedostatkiem, który rekompensuje świetna organizacja państwa. Sądzę, że wymiar współczesny w zakresie takim, jaki można zaznaczyć publicznie, został dobrze nakreślony.
Wielu komentatorów wskazało, że prezydent Duda jadąc do Estonii może tworzyć wrażenie odwracania się od Europy. Czy to słuszne?
Zwróćmy uwagę, że prezydent Duda nie atakował nikogo, nie tworzył przekazu przeciw komuś, przeciw UE czy NATO. Jego przekaz był na miejscu, a jego istotą są nie publiczne deklaracje, ale konkretne działania, które będą podejmowane później. Pamiętajmy jednak o kompetencjach Prezydenta RP, on nie ma mocy podejmowania decyzji za rząd. Wizyta i rozmowa z prezydentem Estonii może być zatem przygotowaniem podstaw do działań rządu. Prezydent zapewne ma nadzieje, że konkretne decyzje i kroki podejmie nowy rząd, już po wyborach. Trzeba o tym pamiętać, Estończycy zapewne są również tego świadomi. Oni wiedzą, że na konkrety trzeba poczekać.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/263164-prof-zurawski-o-wizycie-prezydenta-dudy-w-estonii-w-berlinie-przyjeto-do-wiadomosci-ze-polska-stawi-sie-jako-reprezentant-regionu-nasz-wywiad?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.