Czują państwo ten dreszczyk emocji na myśl, że już za nieco ponad dwa tygodnie możemy się wypowiedzieć w referendum zarządzonym przez Bronisława Komorowskiego? Nie? No właśnie. Wrześniowe głosowanie nie jest nikomu potrzebne - ani politykom, ani obywatelom, ani całemu państwu. Niczego nie zmieni, nikomu nie pomoże.
Nikt nie krył tego, w jakim celu Bronisław Komorowski uruchomił procedurę związaną z referendum.
To sygnał, szczególnie jeśli chodzi o bardzo dobry wynik Pawła Kukiza. To ważny sygnał w oczekiwaniu na zmiany dotyczące relacji między obywatelem a państwem
— mówił 11 maja ówczesny prezydent, czujący, że grunt pod jego nogami zaczyna znikać.
Powtórzmy, bo wciąż niedostatecznie mocno to wybrzmiało: Bronisław Komorowski chciał wykorzystać instytucję referendum do przejęcia wyborców Pawła Kukiza i uratowania II tury wyborów. Przyznał to de facto Henryk Wujec - doradca Komorowskiego przyznał na antenie Polskiego Radia, że pytania w tej sprawie powstały w nocy po I turze wyborów, szybko, na kolanie, a wszyscy dowiedzieli się o efektach prac… rano.
Komorowski potraktował obywateli i wyborców jak stado baranów - rzucone jako ochłap referendum miało mu zwrócić „fajnych” wyborców’. Nie zwróciło, a zniechęciło starych, którzy z niedowierzaniem patrzyli, jak - mimo wszystko - poważny polityk stacza się w rejony groteski i kabaretu. Nawiasem mówiąc, skoro referendum jest tak ważne, to dlaczego były prezydent nie agituje i nie namawia, nie uczestniczy w debacie?
Nawet zakładając, że do urn pójdzie wymagany odsetek Polaków, to referendum niczego nie zmieni - pytania są albo nieaktualne, albo nieprecyzyjne. Zresztą mało kogo obchodzą, o czym za chwilę.
Zabawnie jest jednak patrzeć, jak pomysł, który miał uderzyć w cały szeroko rozumiany obóz zmian, wraca jak bumerang i uderza w Platformę i jej zaplecze. Wszystko z powodu prezydenta Andrzeja Dudy.
Tak kończy się instrumentalne wykorzystywanie narzędzi demokracji bezpośredniej. Kto referendum wojuje, ten od referendum ginie
— ocenił politolog dr Błażej Poboży z UW na swoim facebookowym profilu.
I w tym zdaniu tkwi sedno dzisiejszego problemu. Rzucone przez prezydenta Komorowskiego hasło o referendum odbija się właśnie czkawką całej Platformie. Odcina się od niego PSL (choć senatorzy tej partii karnie zagłosowali za pomysłem, gdy ważyły się losy wyboru Komorowskiego), niechętna jest sama Platforma, a Paweł Kukiz (o którym za moment) niewidoczny.
W tej sytuacji całą sprawę najbardziej skutecznie wykorzystuje Prawo i Sprawiedliwość, wspierane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Biorąc na sztandary realnie budzące emocje problemy: wieku emerytalnego, sześciolatków i Lasów Państwowych, wykorzystują ideę referendum. Z tym, że skutecznie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czują państwo ten dreszczyk emocji na myśl, że już za nieco ponad dwa tygodnie możemy się wypowiedzieć w referendum zarządzonym przez Bronisława Komorowskiego? Nie? No właśnie. Wrześniowe głosowanie nie jest nikomu potrzebne - ani politykom, ani obywatelom, ani całemu państwu. Niczego nie zmieni, nikomu nie pomoże.
Nikt nie krył tego, w jakim celu Bronisław Komorowski uruchomił procedurę związaną z referendum.
To sygnał, szczególnie jeśli chodzi o bardzo dobry wynik Pawła Kukiza. To ważny sygnał w oczekiwaniu na zmiany dotyczące relacji między obywatelem a państwem
— mówił 11 maja ówczesny prezydent, czujący, że grunt pod jego nogami zaczyna znikać.
Powtórzmy, bo wciąż niedostatecznie mocno to wybrzmiało: Bronisław Komorowski chciał wykorzystać instytucję referendum do przejęcia wyborców Pawła Kukiza i uratowania II tury wyborów. Przyznał to de facto Henryk Wujec - doradca Komorowskiego przyznał na antenie Polskiego Radia, że pytania w tej sprawie powstały w nocy po I turze wyborów, szybko, na kolanie, a wszyscy dowiedzieli się o efektach prac… rano.
Komorowski potraktował obywateli i wyborców jak stado baranów - rzucone jako ochłap referendum miało mu zwrócić „fajnych” wyborców’. Nie zwróciło, a zniechęciło starych, którzy z niedowierzaniem patrzyli, jak - mimo wszystko - poważny polityk stacza się w rejony groteski i kabaretu. Nawiasem mówiąc, skoro referendum jest tak ważne, to dlaczego były prezydent nie agituje i nie namawia, nie uczestniczy w debacie?
Nawet zakładając, że do urn pójdzie wymagany odsetek Polaków, to referendum niczego nie zmieni - pytania są albo nieaktualne, albo nieprecyzyjne. Zresztą mało kogo obchodzą, o czym za chwilę.
Zabawnie jest jednak patrzeć, jak pomysł, który miał uderzyć w cały szeroko rozumiany obóz zmian, wraca jak bumerang i uderza w Platformę i jej zaplecze. Wszystko z powodu prezydenta Andrzeja Dudy.
Tak kończy się instrumentalne wykorzystywanie narzędzi demokracji bezpośredniej. Kto referendum wojuje, ten od referendum ginie
— ocenił politolog dr Błażej Poboży z UW na swoim facebookowym profilu.
I w tym zdaniu tkwi sedno dzisiejszego problemu. Rzucone przez prezydenta Komorowskiego hasło o referendum odbija się właśnie czkawką całej Platformie. Odcina się od niego PSL (choć senatorzy tej partii karnie zagłosowali za pomysłem, gdy ważyły się losy wyboru Komorowskiego), niechętna jest sama Platforma, a Paweł Kukiz (o którym za moment) niewidoczny.
W tej sytuacji całą sprawę najbardziej skutecznie wykorzystuje Prawo i Sprawiedliwość, wspierane przez prezydenta Andrzeja Dudę. Biorąc na sztandary realnie budzące emocje problemy: wieku emerytalnego, sześciolatków i Lasów Państwowych, wykorzystują ideę referendum. Z tym, że skutecznie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/262833-kto-referendum-wojuje-ten-od-referendum-ginie-rzucony-pomysl-wrzesniowego-glosowania-wraca-i-jak-bumerang-uderza-w-platforme?strona=1