Jaką rolę w marginalizowaniu Anny Walentynowicz odgrywał Lech Wałęsa?
Można powiedzieć, że taką jaką potrafił. Od początku okazywało się, że Ania otrzymywała większe oklaski od Wałęsy, więc była jego autentycznym wrogiem. Wałęsa od początku „Solidarności”, czyli od września 1980 r., rozpoczął walkę z Anią, ażeby nie dzielić się oklaskami. Myślę, że stały też za tym głębsze podstawy. Wałęsa z wielką pogardą traktował słabszych – od początku, jeszcze przed strajkiem. Robotników miał za nic, a Ania była ich reprezentantem. Więc oprócz oklasków, do których można bardzo prosto sprowadzić sprawę, od zarania „Solidarności” trwały ideologiczne różnice. Poza tym Wałęsa był agentem bezpieki. Nie było więc wątpliwości, że musi być przeciwko Ani, tak samo jak był przeciwko wszystkim uczciwym związkowcom.
Czy nie boi się pan, że Wałęsa wytoczy panu proces za te słowa?
O tym, że Wałęsa był agentem bezpieki mówię otwarcie, odkąd znalazły się na to dowody. Rok wcześniej zanim Wałęsa wytoczył proces Krzysztofowi Wyszkowskiemu, Telewizja Trwam i Radio Maryja zaprosiły Anię Walentynowicz, Romana Urbańskiego, mnie i moją żonę (Joannę Dudę-Gwiazdę – red.). Do drugiej w nocy braliśmy udział w „Rozmowach niedokończonych”, mając jeszcze wtedy w pamięci numer rejestracyjny Wałęsy, nazwisko werbującego pracownika, nazwisko oficera prowadzącego itd. To wszystko publicznie w Radiu Maryja i w Telewizji Trwam przedstawiliśmy. Nie było żadnego odzewu. Jedynym odzewem było to, że Wałęsa chce odpowiedzieć na to. I w związku z tym Telewizja Trwam mu to umożliwiła. Zaprosili go do następnej audycji i Wałęsa odpowiedział. Wtedy jeszcze Krzysztof Wyszkowski publicznie wypowiadał się: „Wałęsa, mój przyjaciel”. A po roku, kiedy Wyszkowski powtórzył to, co my wcześniej powiedzieliśmy, Wałęsa wytoczył mu proces. I rozpoczął się wielki cykl procesów przeciwko Wyszkowskiemu, które de facto Wałęsa wszystkie przegrał.
Wróćmy do Anny Walentynowicz…
Faktem bezspornym i nie do zatuszowania jest to, że strajk w Stoczni Gdańskiej zaczął się w obronie Ani. Był on odpowiedzią na ulotkę Wolnych Związków Zawodowych – apel o obronę Anny Walentynowicz. Rozpoczął się jako jej obrona, a potem przybrał rozmiary „Solidarności”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jaką rolę w marginalizowaniu Anny Walentynowicz odgrywał Lech Wałęsa?
Można powiedzieć, że taką jaką potrafił. Od początku okazywało się, że Ania otrzymywała większe oklaski od Wałęsy, więc była jego autentycznym wrogiem. Wałęsa od początku „Solidarności”, czyli od września 1980 r., rozpoczął walkę z Anią, ażeby nie dzielić się oklaskami. Myślę, że stały też za tym głębsze podstawy. Wałęsa z wielką pogardą traktował słabszych – od początku, jeszcze przed strajkiem. Robotników miał za nic, a Ania była ich reprezentantem. Więc oprócz oklasków, do których można bardzo prosto sprowadzić sprawę, od zarania „Solidarności” trwały ideologiczne różnice. Poza tym Wałęsa był agentem bezpieki. Nie było więc wątpliwości, że musi być przeciwko Ani, tak samo jak był przeciwko wszystkim uczciwym związkowcom.
Czy nie boi się pan, że Wałęsa wytoczy panu proces za te słowa?
O tym, że Wałęsa był agentem bezpieki mówię otwarcie, odkąd znalazły się na to dowody. Rok wcześniej zanim Wałęsa wytoczył proces Krzysztofowi Wyszkowskiemu, Telewizja Trwam i Radio Maryja zaprosiły Anię Walentynowicz, Romana Urbańskiego, mnie i moją żonę (Joannę Dudę-Gwiazdę – red.). Do drugiej w nocy braliśmy udział w „Rozmowach niedokończonych”, mając jeszcze wtedy w pamięci numer rejestracyjny Wałęsy, nazwisko werbującego pracownika, nazwisko oficera prowadzącego itd. To wszystko publicznie w Radiu Maryja i w Telewizji Trwam przedstawiliśmy. Nie było żadnego odzewu. Jedynym odzewem było to, że Wałęsa chce odpowiedzieć na to. I w związku z tym Telewizja Trwam mu to umożliwiła. Zaprosili go do następnej audycji i Wałęsa odpowiedział. Wtedy jeszcze Krzysztof Wyszkowski publicznie wypowiadał się: „Wałęsa, mój przyjaciel”. A po roku, kiedy Wyszkowski powtórzył to, co my wcześniej powiedzieliśmy, Wałęsa wytoczył mu proces. I rozpoczął się wielki cykl procesów przeciwko Wyszkowskiemu, które de facto Wałęsa wszystkie przegrał.
Wróćmy do Anny Walentynowicz…
Faktem bezspornym i nie do zatuszowania jest to, że strajk w Stoczni Gdańskiej zaczął się w obronie Ani. Był on odpowiedzią na ulotkę Wolnych Związków Zawodowych – apel o obronę Anny Walentynowicz. Rozpoczął się jako jej obrona, a potem przybrał rozmiary „Solidarności”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/262311-andrzej-gwiazda-walesa-z-pogarda-traktowal-robotnikow-a-walentynowicz-byla-ich-reprezentantem-nasz-wywiad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.