Komorowski, Michnik i Kurski insynuują, że wyborcy prezydenta Dudy to ideowi spadkobiercy mordercy Narutowicza

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Siewcy nienawiści na rozkaz” to po prostu zwolennicy prezydenta Andrzeja Dudy, jego „kochani”. Gdyby ktoś miał wątpliwości, panowie Komorowski i Kurski wszystko łopatologicznie dopowiedzieli.

Okoliczności objęcia prezydentury po katastrofie smoleńskiej były bardzo trudne i również pełne wobec mnie nienawiści. (…) Pod koniec prezydentury ten spektakl nienawiści pojawił się ponownie. To nie były już jednak naturalne emocje, ale zaplanowana kampania zniesławienia

— wytłumaczył Bronisław Komorowski Michnikowi, Kurskiemu i czytelnikom „Gazety Wyborczej”.

I dalej dorzucał łopatą do pieca:

Kardynał Nycz pięć lat temu zaprowadził mnie do podziemi katedry św. Jana, do grobowca Narutowicza. Pokłoniłem się, lecz przyszło mi na myśl, że tu powinno się przyprowadzać nie prezydentów, ale ich przeciwników….

Tłum z Krakowskiego Przedmieścia - dopowiedział niezawodny Jarosław Kurski.

Tak - przytaknął Bronisław Komorowski.

I uzyskaliśmy prawdziwe heglowską syntezę, i to nawet bez bezpośredniego udziału Adama Michnika, który w tym czasie zapewne się zadumał.

Okazuje się, że Andrzeja Dudę na prezydenta wybrał „tłum z Krakowskiego Przedmieścia”, tworzony przez „siewców nienawiści na rozkaz”, którzy powinni być reedukowani przy grobie prezydenta Gabriela Narutowicza. Bo pewnie w dużej części składają się z ideowych prawnuków mordercy pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, czyli Eligiusza Niewiadomskiego. Wywód prosty jak konstrukcja cepa i finezyjny jak kafar.

Komorowski z Kurskim w obecności Michnika otwarcie obrażają, dyskredytują wyborców prezydenta Andrzeja Dudy. A co najgorsze, sugerują i insynuują, że część z nich to duchowi pobratymcy mordercy prezydenta Gabriela Narutowicza. Bardziej chamskiej, bezczelnej i ordynarnej manipulacji nie sposób sobie wyobrazić. I bardziej obelżywej, bo można się nie pogodzić z wyborczą porażką, ale to nie powód, żeby zwolenników zwycięskiego rywala oskarżać o wszelkie podłości i mordercze skłonności.

Wywód o „siewcach nienawiści na rozkaz”, czyli „tłumie z Krakowskiego Przedmieścia” był potrzebny, żeby kompletny był obraz apokalipsy, jaka się szykuje po wyborach 25 października 2015 r. Wybór Andrzeja Dudy był pierwszym krokiem do tej apokalipsy (w wersji Michnika pewnie także teodycei, tylko zdaje się odwrotnej do tej znanej z pism Gottfrieda Leibniza). Decydującym krokiem na drodze do zagłady demokracji w Polsce (czytaj: świata uprzywilejowanego dostępu do koryta Komorowskiego, Michnika i Kurskiego) będzie dopiero wyborczy triumf PiS. A jak wiadomo, tzn. wie to przynajmniej Jarosław Kurski, „PiS tak jak nie był normalną partią opozycyjną, tak nie będzie normalną partią władzy”. Na czym polega ta nienormalność, dopowiada historiozof i teozof Adam Michnik:

PiS stworzył lewicowo-prawicową syntezę haseł socjalnych połączonych z resentymentem narodowym. To się Polakom podoba. To samo zrobili Orban, Putin, Erdogan, Le Pen.

Z jednej strony mamy zatem demona Eligiusza Niewiadomskiego, którzy zawładnął „siewcami nienawiści na rozkaz”. Z drugiej - demona nacjonalizmu reprezentowanego przez Władimira Putina, Marine i Jean-Marie Le Pen’ów, tureckiego prezydenta Recepa Erdogana, z premierem Węgier Viktorem Orbanem na dokładkę.

Dalszy ciąg na następnej stronie

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych