Postawę Pawła Zalewskiego ws. Kamińskiego i Giertycha - mimo wszystko - należy docenić. Ale jego misja jest skazana na niepowodzenie. [wideo]

YT
YT

Paweł Zalewski ruszył z misją mocnej krytyki list wyborczych Platformy, chociaż to w zasadzie podważanie całej strategii, jaką przyjęła premier Ewa Kopacz jako lider PO.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ależ tam się gotuje! Zalewski ostro atakuje Kamińskiego: „Jak można budować zaufanie Polaków z doradcą, który ma na ręku 37 tys. złotych?!”

W zasadzie jakikolwiek komentarz w tej sprawie należałoby zacząć (a może i na nim poprzestać) od fragmentu dyskusji sprzed lat, gdy Michał Kamiński ostro atakował Pawła Zalewskiego za… zdradę PiS.

To człowiek pozbawionego elementarnego honoru i przyzwoitości, wybrany z list PiS, by tę partię zdradzić i przejść do Platformy Obywatelskiej

— wytykał dzisiejszy spindoktor Platformy, kpiąc, że Zalewski pójdzie z nim do niemieckiego sądu. W kontekście tego, co stało się później wygląda to jak dobry kabaret.

Paweł Zalewski, były europoseł Platformy, bywa szalenie nieznośny. Jego wpisy na Twitterze w czasie kampanii prezydenckiej były skrajnie nieuczciwe i pisane na poziomie internetowego trolla, a nie dojrzałego polityka, aspirującego (gdy spekulowano o tece Sikorskiego w Komisji Europejskiej) do roli szefa MSZ. Zalewski często zapędza się w ostrych sformułowaniach, a jego niechęć do Jarosława Kaczyńskiego jest ogromna. W tym zakresie nie różni się on od pozostałych liderów i polityków Platformy.

Mając na uwadze to, co powyższe, trzymam kciuki za jego dzisiejszą misję - i nie tylko dlatego, że osłabia i tak chwiejącą się na nogach Platformę. Po prostu sposób, w jaki Ewa Kopacz prowadzi partię jeszcze bardziej niszczy debatę publiczną w Polsce. Stawianie na listach wyborczych na sportowców (Szymon Ziółkowski w Poznaniu), skompromitowanych polityków (niektórzy bohaterowie afery taśmowej, Michał Kamiński, Roman Giertych) to prosta droga do kontynuacji wojny, a nie szukania nowego otwarcia. Paweł Zalewski przy wszystkich swoich wadach jest politykiem innego formatu - da się z nim rzeczowo porozmawiać o wyzwaniach i błędach polskiej polityki zagranicznej czy problemach Instytutu Zachodniego, a gdy nie zacietrzewia się na Twitterze, jest całkiem sympatycznym i kulturalnym facetem.

Powie ktoś - pal ich wszystkich sześć, niech się zagryzą we wzajemnych pretensjach i niesnaskach, nie ma co wchodzić w didaskalia i stawiać na jakąkolwiek frakcję w tej zdegenerowanej partii. Być może, ale naprawdę byłoby lepiej, gdyby już po jesiennych wyborach - w trakcie kampanii jest to po prostu niemożliwe - współpraca, a nierzadko i spór Kancelarii Prezydenta, najprawdopodobniej rządzącego PiS i Platformy toczyły się wokół spraw maksymalnie merytorycznych, a nie tanich chwytów propagandwoych a’la Kamiński. Pomijając już kwestię, że dla takich osób jak „Misiek” czy Giertych miejsca w polityce być nie powinno. Kwestia smaku.

Dlatego trzymam kciuki za „misję” Zalewskiego, choć nie wierzę, by miała ona jakikolwiek pozytywny skutek. Ewa Kopacz nie może sobie pozwolić na to, by na kształt list wyborczych wpływał mimo wszystko polityk z drugiej linii PO. I choć w samej Platformie wkurzenie na obsadę list jest bardzo duże, to nikt nie rzuci oficjalnego wyzwania pani premier. Zalewski rzucił - czym wzbudza, mimo wszystko, szacunek. Oczywiście można byłoby zapytać, gdzie był, gdy Kamiński zostawał szefem CIR i najbliższym doradcą Ewy Kopacz, dlaczego o propagandowym skręcie Platformy mówi dopiero teraz, a nie jeszcze dwa-trzy miesiące (lata) temu. Ale i dzisiejszą postawę trzeba przyjąć pozytywnie.

Równocześnie warto zwrócić uwagę na to, co mówi Paweł Zalewski o dzisiejszej kampanii. Oto polityk Platformy stawia tezę, to PiS staje się dziś Platformą sprzed kilku lat - w sensie przyciągania ludzi spoza partyjnego sporu, z środowisk do bólu merytorycznych i niezaangażowanych w codzienne naparzanki polityczne. Zalewski mówi to z zazdrością, ale tym bardziej jego ocenę na Nowogrodzkiej powinni przyjąć z radością. Jarosław Kaczyński - konsekwentnie otwierając się na całą prawicę, na innych wyborców i mrugając w kierunku centrum - odnosi dziś sukces. Wie to Zalewski, wie i Kopacz.

Misja Zalewskiego skazana jest na niepowodzenie. Albo dyskusję zakończy Rada Krajowa Platformy, albo sam Zalewski wyląduje na politycznym i partyjnym aucie. Kopacz nie może pozwolić sobie dziś na niesubordynację, nie w przeddzień wyborów, a Platforma jest już na takim etapie, że jakąkolwiek odnowę przynieść w niej może nie ta czy inna zmiana na liście, wymiana lidera czy siedemnaste „nowe otwarcie”, ale długi pobyt w opozycji. Co zresztą stanie się zapewne już niebawem. Dobrze, by było w niej wówczas więcej polityków merytorycznych, a nie celebrytów i partyjnych trefnisiów.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych