Dr Jarosław Flis: Start Kopacz w Warszawie jest żenujący. Platforma może prowokować Kaczyńskiego. NASZ WYWIAD

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Co mogło stać za manewrami dotyczącymi Schetyny i Grupińskiego?

Obydwie te decyzje być może dadzą się wytłumaczyć tylko próbą przeczołgania tych polityków, na zasadzie symetrii, że skoro „spółdzielnia” została zdziesiątkowana, czy zdołowana, to „schetynowców”, żeby nie czuli się zbyt pewnie, trzeba jakoś przeczołgać. Bo nie widzę żadnego uzasadnienia dla tego, żeby szef kluby parlamentarnego Platformy [Grupiński – red.] ustępował pierwsze miejsce na liście wyborczej komuś, kto nie jest specjalną wartością dodaną. Nie widziałem nigdy żadnego wystąpienia publicznego Ziółkowskiego. Jak znamy przypadki Jana Tomaszewskiego i paru innych takich wejść celebryckich w politykę – jak Magdaleny Ogórek, czy Tomasza Kaczmarka – to były one raczej źródłem kłopotów niż szczególnych atutów dla różnych ugrupowań. To zaskakujące, że Platforma idzie takim tropem, zwłaszcza w tak newralgicznym i symbolicznym miejscu, jakim jest Poznań.

Może Kopacz chciała pokazać Schetynie i Grupińskiemu: „cały czas ja tu rządzę!”?

Nie wiem. To pozostaje poza moimi kompetencjami. Natomiast nie bardzo widać racjonalnego uzasadnienia dla decyzji o Schetynie i Grupińskim oraz korzyści politycznych z tego typu faktów.

Czy obsada „jedynek” rzeczywiście ma tak ogromne znaczenie, że politycy dają się za nie pokroić?

Tak naprawdę siła „jedynek” nie przekłada się na wynik wyborów. Porównanie kadencji Sejmu z lat 2007-2011 pokazuje, że to jest jedynie szczegół, a istotny jest ogół całej listy. Natomiast istnieje pytanie, na ile taki mechanizm nakręcają konflikty.

Czy Kopacz wypowiedziała wojnę części regionalnych „baronów” Platformy?

Ta wojna jest i tak nieunikniona. Po pierwsze z powodu systemu wyborczego, w którym walczą jedni z drugimi i się podgryzają. Drugi element polega na tym, że ta wojna w zasadzie była wypowiedziana przez samych „baronów”. Chodzi o ich poziom bezczelności. To oni rzucili rękawicę Kopacz, wystawiając się wszyscy na „jedynkach”. Utrzymując przy tym założenie, że Platforma nie ma żadnych problemów, poza tym, żeby oni dostali mandaty. A reszta ich nie obchodzi.

Mówi pan między innymi o Cezarym Grabarczyku?

Przypadek Grabarczyka jest skrajny. To jednak człowiek, który odszedł ze stanowiska ministra sprawiedliwości w naprawdę podejrzanej sprawie. Jego kariera polityczna powinna się skończyć, niezależnie od tego czy prokuratura postępowanie umorzyła, czy nie umorzyła. Bo sprawa jest po prostu żenująca. Przekonywanie, że absolutnie nic się nie stało jest świadectwem życia w jakiejś innej rzeczywistości. Grabarczyk nie jest w stanie pogodzić się z porażką.

A Protasiewicz, który wywołał skandal na lotnisku we Frankfurcie?

To też jest przypadek rzeczy, która powinna dyskwalifikować w polityce. Ale cóż, on ma inne wyobrażenie. Ale z drugiej strony Grabarczyk, czy Protasiewicz, są na tyle silni, że nie da się ich wyrzucić zupełnie, a najgorsze co im można zrobić, to przestawić na drugie miejsce listy. W dodatku umieszczając na pierwszych miejscach list osoby, które nie stanowią zbytniej konkurencji, bo ich pozycja polityczna będzie się dopiero budować. Zarówno senator prof. Alicja Chybicka we Wrocławiu, jak prof. Włodzimierz Nykiel w Łodzi, nie są poważnymi fajterami. Czy będą twardymi politykami? Na razie nie byli z tego znani.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych