Entuzjazm, z jakim Andrzej Duda witany jest przez Polaków to dobry początek do odbudowy wspólnoty. Nie warto zrażać się żółcią po drugiej stronie barykady

PAP/Marcin Obara
PAP/Marcin Obara

Więcej niż symboliczna była reakcja „Gazety Wyborczej” na wyciągniętą rękę i list do czytelników tego dziennika ze strony prezydenta Andrzeja Dudy. Oto redakcja wybrała, jak rozumiem, najbardziej reprezentatywne odpowiedzi ze strony swoich czytelników.

Ani jednej życzliwej czy choćby neutralnej odpowiedzi. Wygląda to mniej więcej w ten sposób:

CZYTAJ WIĘCEJ: Ależ frustracja. Michnikowe media w natarciu. „Prezydent z przypadku”, „Mówi Pan kłamstwa”, „Nie jesteśmy idiotami”

Pal sześć jednak samych redaktorów „Wyborczej”, którzy listy dobierali i przedstawicieli tego typu środowisk zaangażowanych do granic możliwości po stronie obozu władzy. Tylko ktoś skrajnie naiwny mógłby sądzić, że Adam Michnik czy główni publicyści z Czerskiej i Wiertniczej przychylnie zareagują apel nowej głowy państwa. Pokój z nimi - co zresztą zasugerowano w odpowiedzi wideo na list Dudy - może być zawarty tylko na ich warunkach. Zostawmy ich negatywne reakcje, ataki sugerujące nastanie w Polsce republiki wyznaniowej i frustrację po przegranych wyborach.

Nowy prezydent - jeśli jego oferta jest prawdziwa, a wszyscy chcemy w to wierzyć- nie może się tym zrażać. Oferta wyciągniętej ręki, nie tyle do Michnika et consortes, co do obywateli będących pod urokiem jego prasy i wizji świata - „apolitycznych”, lemingów - czy jak jeszcze zwał tych niezaangażowanych w bieżący spór polityczny (bądź zaangażowanych bardzo pobieżnie) musi być nieustannie podtrzymywana. Nie ma innej drogi niż konsekwentne ponawianie oferty wzajemnego szacunku i zamiany wojennych okopów na nierzadko ostrą, ale jednak dyskusję, normalny spór polityczny.

Pokusa, by pójść drogą Bronisława Komorowskiego, Platformy i całego obozu dotychczas rządzącego jest zapewne ogromna. By spróbować zepchnąć dziś przegranych na margines, by dać upust małej lub większej zemście, by choć trochę upokorzyć dotychczasowych triumfujących. Ta pokusa będzie tym większa, im większe ataki spotkają Andrzeja Dudę i im częściej jego dobra wola będzie zamieniana w głupi rechot i drwiny. Zerkając wczoraj w ekran telewizyjny trafiłem na „Szkło kontaktowe” - festiwal nienawiści prowadzących i dzwoniących do nowego prezydenta był naprawdę nieprzyzwoity.

Ale znów - nie można się zrażać, tym bardziej, że Andrzej Duda (jak i całe jego otoczenie, z Pierwszą Damą na czele) ma w sobie coś, co przyciąga nie tylko przekonanych. W dniu zaprzysiężenia skontaktował się ze mną znajomy, któremu daleko do Prawa i Sprawiedliwości i konserwatywnej wizji świata. Rzucił tylko, szczerze zauroczony: „Stary, to przywitanie Dudów było jak koronacja w Wielkiej Brytanii, zajebiste!”.

Zresztą z morza mało wyszukanych złośliwości Dominiki Wielowieyskiej wylanych na autorów naszego portalu, warto wyłowić i pozytywny fragment:

Rodzina prezydenta Dudy prezentowała się bardzo dobrze. I było coś wzruszającego w tym, jak ludzie na ulicy witali go i ściskali mu ręce. Poczuli, że to państwo jest także ich. To bardzo cenne

— pisze Wielowieyska.

I tego się trzymajmy, zacznijmy od małych rzeczy, machając - przynajmniej na razie - na kuriozalne ataki i odświeżany przemysł pogardy. Dziś zresztą on już nie zadziała - są konserwatywne media, jest internet, są inne kanały kontaktów z obywatelami niż telewizje.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.